Na początku naszej historii sądziłam, że znalazłam się w piekle. Myślałam, że zostałam skazana na cierpienie na które zasłużyłam, jednak nigdy nie miałam pojęcia czym... To właśnie tam straciłam ogromną część siebie... Straciłam wiarę w jakiekolwiek bóstwa, o ile kiedykolwiek w nie wierzyłam... Doznałam tortur... Głodzono mnie, poniżano, podtapiano, bito, katowano, a nawet gwałcono... W tamtym czasie poznałam samego diabła, jeśli nie kogoś znacznie gorszego... W czasie, gdy miejsce miały tamte okropne wydarzenia sądziłam, że nie dam rady.
Nie jednokrotnie zostałam złamana, czy nawet rozkruszona i nieumiejętnie złożona z powrotem... Moje myśli były wtedy bardzo pesymistyczne, ale... Sądziłam, że wyjście z tej sytuacji jest naprawdę zabawnie proste... Zabije mnie on, albo sama to zrobię. Sądziłam, że nigdy nie będzie niczego pomiędzy. Nie wierzyłam, aby jakiekolwiek inne rozwiązanie mogło mieć miejsce. Co do pierwszej wersji, cóż... Przypuszczałam, że kiedyś zakatuje mnie tak bardzo, że nawet jego pieprzone kliniki nie będą w stanie mnie poskładać, albo... W końcu się znudzi i po prostu właduje mi kulkę między oczy...
Co do drugiej wersji... Nie wiedziałam czy dałabym radę podjąć się czegoś podobnego. Wiadomym było na pewno, że go nie uśmiercę, nigdy nie potrafiłam zabijać. Nie wybaczyłabym sobie nawet największej łajzy na tym świecie, ale... Czy pozbawienie życia samej siebie nie byłoby równie trudne? W końcu wielokrotnie przeszło mi to przez myśl...
Cóż... Potem niespodziewanie na świecie pojawił się mój syn. Nie chciałam go ponieważ bałam się, że dziecko potwora stanie się jego kopią... Bałam się, że mój najgorszy koszmar zniszczy niewinne dziecko, robiąc z nim to samo co ze mną.
Gdy tylko malec pojawił się na świecie wszystko stało się jasne, albo przynajmniej znacznie prostsze... Wiedziałam, że dziecko wcale nie stanie się tym samym czym był jego ojciec... Ja po prostu głęboko w sercu czułam, że bliżej mu do mnie co wywoływało wręcz kosmiczną dawkę radości w moim szarym świecie. Wiedziałam, że kocham synka nad życie oraz byłam pewna iż zrobię wszystko, aby ochronić ten cud przed jakimkolwiek złem. W między czasie dałam omamić się koszmarowi jednak to była tylko fatamorgana, z której w porę zostałam wybudzona.
Po przebudzeniu w moim świecie nieoczekiwanie pojawiło się okienko... Miałam szansę odejść, uciec i zniknąć raz na zawsze, jednak... Cena szczęścia okazała się zbyt wielka. Wiedziałam, że nigdy bym sobie tego nie wybaczyła...
Z resztą mój koszmar szybko sprowadził mnie na ziemię i pozbawił wszelkich nadziei. Odebrał mi wszystko...
Z czasem nauczyłam się z nim żyć, chciałam sądzić, że jestem w stanie go przechytrzyć... Zaczęłam grać na jego zasadach, zdobywać zaufanie i po cichu poznawać jego słabości. Nieoczekiwanie stało się, jednak coś co... No cóż... Poznałam mojego kata od zupełnie innej strony... Nauczyliśmy się siebie, współistnienia w swoim towarzystwie, a nawet uzależniliśmy się od siebie. Jak wiadomo granica między miłością a nienawiścią jest wręcz niewiarygodnie cienka, a to czym gardzimy najbardziej, często podświadomie przyciąga nas najmocniej... Zakochałam się w człowieku, który mnie zniszczył sądząc, że to właśnie on mnie naprawił... Piekło nagle przygasło, a ja byłam skłonna stwierdzić iż razem dotykamy nieba...
Oświadczyny, plany na przyszłość, wspólne podróże...
Żyliśmy jak zwykła rodzina, jakby to całe zło nigdy nie miało miejsca, ani żadnego znaczenia. Byliśmy szczęśliwi, budowaliśmy rodzinę i życie... Sądziłam, że moje marzenia po prostu się spełniły, a życie nareszcie ułożyło. Zaczęło biec odpowiednim torem, a ja jak głupia sądziłam, że już nic nie może tego zmienić. Niestety budując cokolwiek na kłamstwie, powinniśmy spodziewać się, że prędzej czy później ta budowla runie... A najgorsze jest to, że widziałam jak mój świat powoli się rozsypywał, ale do końca usilnie wmawiałam sobie iż jest w porządku, bo w końcu czyż nie tak robią zakochani? Usprawiedliwiają i tłumaczą wszystko nawet niewytłumaczalne... Do końca nie byłam jednak pewna czy tłumaczyłam nas światu czy samej sobie...
-------------------------------------
Witam Was wszystkich bardzo serdecznie w prawdopodobnie ostatniej części serii. Co prawda nie dopracowałam jeszcze wielu szczegółów tej części (nie ma nawet okładki :D), ale z czasem mam zamiar się tym zająć. Co do prologu... Nigdy nie mam na nie najlepszych pomysłów, więc wybaczcie jeśli ma mniej sensu niż bym chciała :D
Jeśli jeszcze tu jesteście zostawcie jakiś ślad. Chcę wiedzieć kto jeszcze do mnie zagląda :D
Rozdziały puki co raz w tygodniu.
Życzę miłego wieczoru kochani :D
CZYTASZ
Nie odejdziesz
RomanceKontynuacja "Masz być moja" i "Zostaniesz ze mną" W tej książce mam zamiar zakończyć historię Ayli i Osmana. Tym razem zamiast wstawiać tu fragment opowieści, którą większość z obserwujących już bardzo dobrze zna podrzucę parę wątpliwości czytelniko...