Stanąłem twarzą w twarz z koszmarem moich najmłodszych lat.
-Mirek...-wycedziłem przez zęby.
-Widzę, że nie łatwo mnie zapomnieć.-odrzekł dumnie.
-Zaraz nie będziesz się tak wychwalać.
-Zobaczymy dzieciaku.Wbiegłem niespodziewanie na niego i uderzyłem go brzuch, aż się zachwiał. Już miałem zadać kolejny cios, lecz ktoś z jego bandy mnie pochwycił, a następnie przycisnął do ziemi. Wykręciłem mu rękę, po czym przyciągnąłem ją do siebie, tak że twardo upadł na podłogę. Obejrzałem go z niedowierzaniem, był nieprzytomny.
-No nie... Tak się nie będziemy bawić...-prychnął Mirek ukrywając i tak słyszalne zamartwianie.
Czyżby go coś łączyło z tym chłopakiem? Nie ważne. Wstałem szybko na nogi i pochpnąłem go w stronę ściany, jednak jestem o wiele słabszy od niego, więc ostatecznie to ja skończyłem przy ścianie. Złapałem się za głowę, która zaczęła mnie mocno boleć, później rozejrzałem się dookoła. Był za mną. Uderzyłem go nawet sam nie wiem w co, ale chyba znów brzuch. Obróciłem się tak, by trafić w niego jedną nogą, ale on się nie dał. Zrobił unik, a już chwilę później byłem spowrotem na podłodze. Kopnąłem go w krocze, kiedy pochylał się nade mną by mi cos powiedzieć, od razu uderzając go jeszcze w twarz. Kiedy się zwijał z bólu przewróciłem go, z trudem, ale jednak. Gdyby się tak nie opierał byłoby dobrze, lecz w końcu to bójka.
Gdy się trochę ogarnął dostałem w szczękę, aż musiałem się odsunąć. Poczułem jakąś ciecz w ustach, ledwie sekundy mi zajęło zrozumienie, że to krew. Przetarłem kącik ust, do którego się nazbierała. Spojrzałem na niego ze wściekłością, jednak nim te emocje wyładowałem, pojawił się jeden z naszych nauczycieli, a zarazem opiekun internatu. Rozdzielił nas, chciał dzwonić po karetkę z powodu tego zemdlałego chłopaka, ale się obudził i powiedział że dobrze się czuje. Zachowanie to co najmniej dziwne. Cóż, może tylko udawał, by Mirek się na mnie wkurzył. Jednak mimo mej obojętności wobec tej osoby, przyjrzałem się mu. Był to przeciętnego wzrostu, szczupły na tyle, że aż obrzydliwy, brunet. Ukradkiem przyuważyłem ślad na jego szyi, który okazał się dosyć jednoznaczny. Podszedłem do niego bliżej, lecz zatrzymał mnie mój wróg. Posłałem mu pytające i gardzące spojrzenie. Wiedziałem, iż od razu zrozumie.-Nie jestem taki jak ty.
-Nie masz czego się wstydzić, to normalne.-zaśmiałem się pod nosem.Chciał mi znów przyłożyć, jednakże zatrzymał go nauczyciel swym poważnym do bólu wzrokiem.
W końcu mogłem zagadać do tajemniczego chłopaka, przy okazji zauważyłem, że reszta bandy dawno musiała się rozejść. A jednak...-Siemka.-zacząłem rozmowę dosyć sztucznym tonem.
-Zostaw nas...
-Was?-udałem zadziwionego.
-Jego i mnie.-kątem oka spojrzał na Mirka.
-Nooo, udźce się całować, a ja poczekam aż mój z domu wróci.-zarumienił się i zawstydził, ale nie oburzył, to dobry znak.-Czyli miałem rację?
-Nie, nie miałeś!-zdenerwował się najwyższy z towarzystwa.
-Twojego chłopaka pytam, a nie ciebie.
-Jeszcze raz go tak nazwiesz i...-nie dokończył. Jak ja zauważył, że po policzkach tego bruneta zaczęły spływać łzy.
-Dalej się będziesz wymigiwać i mnie bić, bo jestem taki jak ty?Wtedy się dopiero zaczęło. Nasza niemowa wkroczyła do akcji słysząc moje słowa. Porządnie się na niego wydarł i gdzieś uciekł. No cóż, to chyba koniec tego związku... Mirek wytknął mi palcem, że ja mam z nim porozmawiać, gdyż to moja wina. Olałem to, mówiąc, iż to nie ja ukrywałem moją przeszłość przed chłopakiem. Chyba zrozumiał, ponieważ niewiele później odszedł w tą samą stronę, co brunet. Aż mi żal tego chłopaka, trafił mu się taki oszust. Nie zdziwiłbym się, gdyby ten cały związek był tylko wyzwaniem od chłopaków z klasy. Cóż no, to nie moja sprawa.
Wróciłem niechętnie do pokoju. Od razu zadzwonił Lucas, więc odebrałem.
CZYTASZ
Ruined It For You(Zawieszone)
RandomKiedy ratownik powiedział, że nie da się go uratować, myślałem że zawalił mi się cały świat, jednak mimo to musiałem żyć dalej. Nie spodziewałem się jednak, że kiedyś jeszcze zobaczę Lucasa...