VI. You're. . .

533 40 2
                                    

ㅡ Wiec czego tak właściwie chcesz? - Zapytała Yelena, biorąc do ręki kubek z jej ulubioną kawą.

Po całej tej dziwnej sytuacji Y/N wraz z Peterem próbowali namówić Yelene do pojechania z nimi do domu dziewczyny lub siedziby Avengers. Ta jednak nie mogła na to przystać, nie chciała być w miejscu, które będzie jedynie przypominać jej o Natashy. Finalnie doszli do porozumienia, więc Y/N razem z Yeleną udały się do pobliskiej kawiarni, a Peter wrócił do swojego mieszkania chcąc przeanalizować to jakim cudem ktoś go pamięta.

ㅡ Masz powiązania z Natashą Romanoff, Czarną Wdową. - Zaczęła młodszą, wsypując do swojego napoju kolejną łyżkę cukru. - Moja mama ma mnóstwo papierologii z Twoim nazwiskiem. Sama nie wiem po co tak właściwie cię szukałam, może czułam, że tym razem mama nie ma racji, może chciałam jej pomóc. Samą nie wiem, ale w końcu znalazłam cię pierwsza.

Brunetka zaśmiała się cicho, mieszając swój napój po czym odkładając łyżeczkę na bok i w końcu zerkając na Yelene. Zlustrowała wzrokiem jej twarz, przez cały czas delikatnie się uśmiechając. Jasno zielone oczy, pełne usta i słodki nosek. Y/N patrząc na te kobietę nie była w stanie uznać jej za niebezpieczną, choć pewnie o Romanoff ludzie mieli podobne zdanie.

ㅡ Mam coś na twarzy? - Prychnęła, zirytowana ciągłym spojrzeniem młodszej, Yelena. Blondynka pochyliła się nad stolikiem, zaraz prawą dłonią łapiąc za szczękę młodszej i przyciągając ją bliżej swojej twarzy. - Y/N, tak? Czego twoja, pożal się boże, matka może odemnie chcieć? I jaki związek ma z tym Natasha? - Mówiła cicho i spokojnie, a mimo to serce Stark przyśpieszyło, a oddech zdawał się jakby zwalniać. Była teraz w stanie wyśmiać siebie sprzed chwili, bo Yelena okazała się być cholernie przerażająca jeśli tylko spróbuje.

ㅡ Nie wiem tego. - Wymruczała cicho, nie będąc w stanie odwrócić wzroku od oliwkowych tęczówki starszej. - Uznała, że zagrażasz komuś lub czemuś w jakimś stopniu, tak myślę.

ㅡ Albo znowu chce mnie wkręcić w ten swój żałosny zespół. - Prychnęła, zabierając dłoń z twarzy młodszej i wracając na swoje miejsce. - Przekaż jej, że może zapomnieć. Nie zastąpie Natashy, wtedy już całkiem o niej zapomną. - Drugą część zdania powiedziała tak cicho, że na początku zwątpiła czy te słowa napewno opuściły jej usta.

ㅡ Słucham? Nikt o niej nie zapomniał, Yelena. - Y/N wpatrywała się w blondynke jak w obrazek, sama nie wiedząc dlaczego. - Ona ocaliła świat, nikt o niej nie zapomniał. Natasha była bohaterką. Ba! Wciąż nią jest. Nie widziałaś murali z jej twarzą? Dziewczynek biegających po ulicach w kostiumach Czarnej Wdowy?

Belova podniosła wzrok, dokładnie lustrując wzrokiem uśmiech na twarzy brunetki, który wydawał się być tak cholernie szczery i niewinny. Mimowolnie oddała uśmiech, zaraz kiwając głową w odpowiedzi.

ㅡ Jest mi przykro kiedy je widzę, nie potrafię zrozumieć dlaczego to robią. Dlaczego pozwalają dzieciom nosić te stroje. Nie rozumiem dlaczego Nat tak dumnie nazywała się Czarną Wdową. Zupełnie jakby to było coś dobrego. - Yelena wzięła duży łyk gorzkiej kawy nim kontynuowała. - Dlaczego nie mogłyśmy po prosyu zostać w Ohio?

Nie czekając na relacje, odpowiedź, czy nawet nie zerkajac w jej kierunku Belova po prostu wstała i wyszła z kawiarni zostawiając tam Y/N i jej głowę pełną myśli.

𝐅𝐈𝐋𝐄: 𝐁𝐄𝐋𝐎𝐕𝐀. 𝐓𝐨 𝐛𝐮𝐫𝐧. | yelena belova x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz