S01 E03

261 29 9
                                    

Skomlałem i płakałem przez całą noc, próbując wyrzucić z siebie cały smutek, rozpacz i nienawiść jaka wylewała się ze mnie jak wodospad. Nieskończona fala żrącego jadu, jakim chciałem potraktować to miejsce, całą tą bandę, a w szczególności tego dupka, który siedział wygodnie w pierwszej ławce i czytał jakaś książkę. Prawdopodobnie znajdowaliśmy się w starym, opuszczonym i zapuszczonym kościele. Bóg dawno opuścił to miejsce, a w jego wnętrzu zalęgły się pająki. Gdy słońce dopiero zaczęło wschodzić, a jego promienie przebijać się przez mozaikowe okna, straciłem wszelkie siły. Oparłem się o mebel za sobą, oddychając głęboko. Bolało mnie gardło i oczy piekły od łez. Przez katar nie mogłem oddychać przez nos.

Wtedy ten mężczyzna zamknął książkę i podszedł do mnie powoli. Zayważyłem, że podczas mojej histerii pomieszczenie zdążyło się opróżnić z ludzi. Byliśmy sami. Wyciągnął chusteczkę. Najpierw otarł łzy, a potem wytarł nos. Ułożył mi włosy i pogłaskał dekikatnie.

- Już dobrze, widzisz? Tak jest o wiele lepiej, kiedy nie krzyczysz - mówił, przyglądając mi się. - Wieczorem spędzimy ze sobą więcej czasu. Teraz muszę dołączyć do reszty ekipy, ale nie martw się. Twoja super niania zaraz tu będzie.

I tylko tyle. Zaraz potem posłał mi czuły uśmiech i ruszył prosto do wielkich, drewnianych wrót. Jego buty stukały o podłogę i roznosiły echo po kościele. Na koniec drzwi zaskrzypiały nieprzyjemnie i trzasnęły dość głośno. Zostałem sam lecz nie na długo. Podczas gdy zbierałem swoje siły, z sufitu zeskoczyła jakaś postać. Musiała dostać się tutaj przez okno lub tą dziurę z wielkim dzwonem tam na górze. Była to kobieta ubrana w ponure barwy. Miała długie, czarne i lśniące włosy, a gdy pochyliła się nade mną, opierając dłonie o swoje kolana, zobaczyłem jej oczy. To...niezapomniany widok.

- To ciebie znalazł sobie Chrollo? Jesteś przeciętny... - oceniła mnie...chyba.

- Kim jesteś?

- Ja? Illumi, a ty? -Wtedy dotarło do mnie, że...

...TO NIE BYŁA KOBIETA!

- Kurapika - przedstawiłem się zszokowany. Mógłbym przysiądz, że stado napaleńców stawiało mu drinki w klubach. Jak ja się nabrałem, to oni na pewno też.

Jego ruchy były bardzo lekkie, pełne gracji. Nigdzie się nie spieszył, to widać. Powoli dotarło do mnie gdzie słyszałem to imię. Czy właśnie pilnował mnie płatny zabójca...? Nie! Niemożliwe!

- Masz minę jakbyś zobaczył ducha. Boisz się mnie?

- Nie, wcale nie - mówiłem dość cicho przez zdarte gardło.

- No jasne - pokiwał głową, po czym podał mi jakąś tabletkę. - Nie bój się, to na ból gardła - wytłumaczył i pokazał mi opakowanie. Mówił prawdę...

Może to głupie, ale naprawdę mnie bolało. Ryzyko było warte tej ulgi i opłaciło się. Nie zrobił mi żadnej krzywdy. Mimo wszystko współpracował z tym całym Chrollo, nie mogłem mu ufać.

- Posiedzimy razem do wieczora. Tak, mnie też to nie zadowala, ale zapłacił mi z góry. No dalej, jak cię czujesz w sieci pająka? - zapytał, siadając przede mną.

-...Nie wypuścisz mnie, prawda?

- A zapłacisz mi więcej niż Chrollo?

- Chyba nie...

- No to nie.

Spider Trap || Chrollo x Kurapika PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz