Prolog

5 0 0
                                    

Ethan

-Stary, chyba trochę przesadzasz. Pamiętaj, że prowadzisz. - Dave patrzył na mnie z troską w oczach. To był jeden z tych dni, w których miałem ochotę się napić.

- Przestań pajacować, przecież dużo nie wypiłem, a poza tym daleko nie mamy, więc wyluzuj. - odpowiedziałem przyjacielowi, po czym wziąłem kolejny łyk whisky. Uwielbiałem to uczucie, gdy trunek przechodził przez gardło powodując przyjemne pieczenie. Dave tylko zmierzył mnie wzrokiem i już nic nie odpowiedział. Impreza zbliżała się ku końcowi, muzyka ucichła, ostatni ludzie dopijali swoje drinki i ruszali w stronę wyjścia.

- No kolego, chyba czas już na nas - poklepałem Dave'a po ramieniu. - Zbieraj się, albo Cię tu zostawię. - Spojrzałem na przyjaciela, który był już wyraźnie zmęczony. Przeciągnął się, po czym wstał z kanapy.

- Pójdę powiedzieć Grahamowi, że się zwijamy.

- Jasne, idź, zaraz do Ciebie dołączę. - kiwnął ze zrozumieniem głową, po czym zniknął w sąsiednim pokoju. Ja potrzebowałem jeszcze chwili, żeby dojść do siebie. Chyba jednak wypiłem więcej, niż mi się wydawało. Pomału podniosłem się z kanapy, po czym tak zakręciło mi się w głowie, że osunąłem się na nią z powrotem. Podjąłem kolejną próbę podniesienia tyłka z kanapy, tym razem się udało. Lekko chwiejnym krokiem doszedłem do łazienki. Odkręciłem zimną wodę i przemyłem twarz.

- Ethan! Ethan! Gdzie cię wywiało? - usłyszałem głos Dave'a. Spojrzałem jeszcze na swoje odbicie w lustrze. Moje Niebieskie oczy teraz były mocno przekrwione. Wytarłem twarz i wyszedłem z łazienki. - Jestem. - zbliżyłem się do Dave'a i stojącego obok niego blondyna.

- Dzięki za imprezę Graham. Na nas już czas. - wyciągnąłem rękę w kierunku gospodarza.

- Dzięki, że przyszliście. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się tego. - dodał wyraźnie zawstydzony. Graham był wysokim, szczupłym blondynem. Nie należał do osób, za których towarzystwem przepadałem, ale organizował świetne imprezy. W pewnym sensie byliśmy do siebie podobni, ale jednak pochodziliśmy z dwóch różnych światów. Graham był jednym z tych wybitnych dzieciaków, które w przyszłości zostaną profesorami czy lekarzami. W każdym razie, sukces miał wymalowany na twarzy. Jego rodzice mieli kupę forsy i nie widzieli świata poza nim. W moim przypadku przyszłość nie była tak kolorowa. Byłem synonimem kłopotów. Moja mama też spała na forsie, ale moje kontakty z nią ograniczały się do minimum. Już od ponad roku mieszkałem sam. Wyprowadziłem się od niej po jednej z awantur, gdy rzuciłem szkołę, i po raz kolejny trafiłem do aresztu. To było już dla niej za wiele. Powiedziała, że będzie przesyłać mi pieniądze, ale mam wynosić się z domu bo psuje reputację rodziny. Nie ma się co dziwić. Matka wybitny prawnik, a  syn kryminalista, nie pasuje do obrazka idealnej rodziny. W każdym razie od tej pory zacząłem życie bez rodziny.

- Spoko, nie mieliśmy innych planów. - podaliśmy sobie ręce i razem z przyjacielem wyszliśmy na zewnątrz. Chłodne powietrze przeszyło moją skórę. Tego potrzebowałem.

- Nie wyglądasz, jakbyś mógł prowadzić. - powiedział Dave. - Może ja to zrobię.

- Nie. Czuję się dobrze.- otworzyłem drzwi i usiadłem na miejscu kierowcy. - Będziesz tak stał i pierdolił, czy łaskawie wsiądziesz? - spojrzałem na niego. Dave zmierzył mnie wzrokiem, po czym bez gadania zajął miejsce obok mnie. Odpaliłem jeszcze papierosa, otworzyłem okno, włączyłem radio i wycofałem auto z podjazdu. Dave przez całą drogę milczał . To do niego niepodobne. Muzyka dudniła w moich uszach, a ja zaciągnąłem się ostatni raz, wyrzuciłem peta przez okno w aucie i zamknąłem je.

- Kurwa, to nie był dobry pomysł. - powiedziałem. W głowie zaczęło mi szumieć, zacząłem delikatnie osuwać się na kierownicę. Dave spojrzał na mnie z przerażeniem.

- Stary, co z Tobą? Wszystko okej? - wbijał we mnie wzrok. - Kurwa Ethan, uważaj tam coś jedzie! - krzyknął. Zobaczyłem tylko światła przed moimi oczami. Z całych sił okręciłem kierownicę. Poczułem, że coś uderzyło w bok mojego auta. Na końcu usłyszałem huk.

- Kurwa, co to było?! - spojrzałem na przyjaciela siedzącego obok mnie. Był w równie wielkim szoku jak ja. W pośpiechu opuściliśmy samochód. - Na szczęście nic poważnego. Damy radę dojechać, a jutro odstawię do warsztatu. - powiedziałem z wielką ulgą. - Słyszysz Dave? - odwróciłem się i szukałem wzrokiem przyjaciela. Dostrzegłem go na drugim końcu drogi. Stał nieruchomo. Podszedłem do niego i wtedy zobaczyłem na co patrzy. Drugi samochód, był tam drugi samochód. Leżał w rowie dachem do dołu. W środku można było dostrzec zakrwawioną twarz mężczyzny.

- Daj telefon Ethan. - Dave wyciągnął do mnie rękę ze łzami w oczach. - Musimy wezwać pomoc. Dopiero po chwili dotarły do mnie jego słowa.

- Po moim trupie. - Dave z wyraźnym przerażeniem wbijał we mnie oczy. - Nie mogę znowu iść siedzieć. Wiesz dobrze, że mam wyrok w zawieszeniu. - powiedziałem.

- Co ty pieprzysz do jasnej cholery! Tu chodzi o ich życie! - wskazał na rozbite auto. - Trzeba ich stamtąd wyciągnąć! - ruszył w kierunku samochodu. - Ethan?! - obrócił się. Pomału zacząłem się wycofywać.

- Im szybciej stąd znikniemy, tym lepiej dla nas. Dave, już zapomniałeś ile dla Ciebie zrobiłem? - wbiłem wzrok w przyjaciela. - Teraz ty zrób coś dla mnie.

- Nie, nie zapomniałem. Ale tu nie chodzi o Ciebie czy o mnie, tu chodzi o życie niewinnych ludzi!

- Gówno prawda! Wiesz dobrze, że jak się wyda że to ja spowodowałem wypadek to pójdę siedzieć! Więc tu chodzi o mnie! A teraz grzecznie wrócisz ze mną do samochodu i zapominamy o sprawie. Przypominam Ci, że też nie masz czystej kartoteki, ciekawe jak zareagowałaby twoja matka, gdybyś trafił za kratki. - powiedziałem z uśmiechem. Dave wytrzeszczył oczy. Z dumą wsiadłem do auta. Wiedziałem że Dave też przyjdzie. Nie myliłem się. Zamknęliśmy drzwi i odjechaliśmy. Zatrzymałem się na podjeździe przy domu Dave'a. Przez chwilę nic nie mówił i wpatrywał się w jeden punkt. W końcu wysiadł z auta i popatrzył na mnie.

- Nigdy więcej nie zbliżaj się do mnie, ani do mojej mamy. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. - trzasnął drzwiami i ruszył w kierunku wejścia. Wycofałem auto z podjazdu i ruszyłem w kierunku mojego mieszkania. Wszedłem, rzuciłem klucze na stolik, nalałem sobie szklankę whisky i po kilku łykach udało mi się zasnąć.

(Nie)PamięćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz