//Violetta//
Obudził mnie okropny hałas. Przestraszona wybiegłam z mojego pokoju i zbiegłam po schodach. Moim oczom ukazał się tata leżący na podłodze wokół jakichś papierów. Zwijał się z bólu.
-Tato, nic ci nie jest?! - wykrzyknęłam pomagając mu wstać.
-Coś z kostką...
-Jedziemy do szpitala!Po co szpitale tak bardzo dołują swoim wyglądem? Powinno być tu kolorowo, aby dawać ludziom nadzieję. Gdyby była akcja malowania szpitali, z ogromną chęcią bym się przyłączyła.
Przymknęłam lekko powieki i oparłam głowę o ścianę. Nie wiem co jest z moim tatą, chyba zaraz zwariuję. Szanowni lekarze są tak bardzo zajęci przechodzeniem z sali do sali, że nawet nie mogą mi powiedzieć co się dzieję. Ah, no tak, przecież "Skoro nie ma pani osiemnastu lat, nie możemy nic pani powiedzieć o stanie zdrowia naszego pacjenta". Bufony. Zauważyłam, że obok drugiej sali znajdują się wolne krzesła. Zdecydowanym krokiem podeszłam do nich i wygodnie się usiadłam. Swoją torebkę położyłam na kolanach.Czas okropnie mi się dłużył. Gdy chcę zacząć myśleć o czymś innym niż o kostce taty, od razu przypomina mi się wczorajszy pocałunek z Leonem. Na to wspomnienie kręcę głową. Leon... Ah, on naprawdę świetnie całuje.
Uspokój się, jeszcze wczoraj uznawałaś go za totalnego idiotę.
No właśnie, to było wczoraj. Okej, rozumiem to, że mu się podobam i... On mi też. Cóż mam na to poradzić? Czuję się przy nim bezpieczna, mimo tego że wcale go nie znam. Nie wiem czym się interesuje. Jakie ma pasje, co chce robić w przyszłości.
Jestem w nim zakochana... Po uszy zakochana...
Jestem tak bardzo skomplikowana, już sama siebie nie rozumiem. Przękręcam głowę w prawo dzięki czemu mam przed oczyma korytarz. Nagle dostrzegam wysokiego chłopaka niosącego na rękach dziewczynę. On trzyma ją mocno i co jakiś czas całuje ją w czoło, a ona wtula się mocno w jego tors, jakby bała się upadku.
Ale chwila...
Przecież to Leon i Francesca! No proszę, ma dziewczynę a mnie całuje. Burak. Mam ochotę podejść do nich i wygarnąć mu wszystko. Ale nie zrobię tego. Nie mam zamiaru ranić Fran. Nie wiem czemu, ale myślę, że Włoszka może zostać moją przyjaciółką.
-Violetta! - O nie, nie, nie, nie. Ja się pytam jakim cudem oni mnie zauważyli?
-Heeej... - odpowiedziałam nieco mniej entuzjastycznie gdy Leon usiadł się obok mnie i posadził sobie Francescę na kolanach. Westchnęłam cicho i wbiłam wzrok w swoje dłonie.
- To... Co tutaj robisz? - zapytała włoszka. Spojrzałam na nią. Miała lekko rozmazane oczy...Płakała?
Może Leon powiedział jej o naszym pocałunku? Nie, przecież teraz nie siedziałaby na jego kolanach. Podrapałam się po czubku głowy.
-Yy.. Mojemu tacie... Coś się w nogę stało... Tak... A wy co tutaj robicie? - wymusiłam coś na kształt uśmiechu. Spojrzałam na Leona - przyglądał mi się z zaciekawieniem.Egh, fajnie jest patrzeć na cudze cierpienie?
- Ta ciamajda - Fran wskazała na Leona, na co on się zaśmiał - "niechcąco" podłożyła mi nogę podczas zajęć u Gregoria. I ta ciamajda niosła mnie tutaj przez całe miasto na rękach. Idiota z niego, co nie? - błagam nie każ mi odpowiadać.
-Hej, Violetta wszystko okej? - zapytał Leon po czym dotknął mojego ramienia.Nie dotykaj mnie, błagam.
-Yyy... Tak. Jest spoko. - spojrzałam w stronę drzwi. Wychodził właśnie mój tata. Założyłam torebkę na swoje ramię i mruknęłam coś na pożegnanie. Super, pewnie uważają mnie za totalną świruskę.
Życie.
Okazało się, że tato skręcił sobie kostkę. Cóż, dobrze że nic gorszego. Padłam zmęczona na łóżko. Spoglądam na komórkę.
12:46
Nie ma sensu iść do Studio. Zapowiada się bardzo ciekawy dzień.
//Leon//
- Nie uważasz, że trochę dziwnie się zachowywała? - zapytała Fran, opierając się o swoje biurko.
- Może... Trochę.
- Leon, ty coś wiesz. No prooszę, powiedz mi. - złożyła ręce i zrobiła te swoje słodkie oczka. Przewróciłem oczami i zaśmiałem się cicho.
- Pocałowałem ją.
- Woow. Nieźle. Niech zgadnę... Po pocałunku uciekła, prawda?
- No tak.
- Oh, biedaku. No chodź. - rozłożyła ręce a ja momentalnie się w nią wtuliłem.
- Jesteś najlepsza. - szepnąłem jej do ucha i pocałowałem w policzek.
- Oj, wiem.Wieczorem...
Do: Violetta
20:57
Violetta, bardzo Cię przepraszam za ten wczorajszy pocałunek... Wiesz... Bardzo mi się podobasz, nie mogłem się powstrzymać...
Leon.Od: Violetta
21:04
Skąd masz mój numer? Nie pisz do mnie.Do: Violetta
21:05
Francesca mi podała. Słuchaj, naprawdę tego żałuję, chociaż świetnie całujesz. Możemy spróbować jeszcze raz?Od: Violetta
21:07
Jak możesz tak perfidnie kłamać?! Nie rozumiem Cię, Leon. I powtarzam : Nie pisz do mnie.Do: Violetta
21:08
Ja kłamię?! To ja Cię nie rozumiem.Do: Violetta
21:15
Violetta.Westchnąłem i padłem na łóżko.
To ja nic tutaj nie rozumiem.------------------------------------------------------
Rozdział dodany już dzisiaj, gdyż jestem chora i mam strasznie dużo wolnego czasu. Coś mnie cały czas kusi do zrobienia Leonesci, bardzo mnie kusi. Leonetta i tak będzie, więc o to możecie być spokojni ;)
Dziękuję za wszystkie wyświetlenia, komentarze i głosy!
Do następnego, adios ♥
CZYTASZ
I can't love alone || Leonetta
FanfictionVioletta to zakręcona nastolatka. Kocha śpiew, kocha wszystko co związane z muzyką. Jej życie zupełnie się zmienia gdy na drodze jej kariery pojawia się wysoki szatyn o głębokich, brązowych oczach - Leon Verdas.