Godzina przełomu

63 8 27
                                    

Pierwszą zmianę w zachowaniu Ulricha dostrzegł Konrad. Młodszy z braci stał się bardziej rozkojarzony, skupiony po wygranym turnieju jedynie na ćwiczeniach, bynajmniej jednak nie z nim. Jak dowiedział się z jego relacji, walczył teraz codziennie z drugim po nim zwycięzcą owych zawodach, którym był nie kto inny jak następca tytułu Wielkiego Księcia, Jogaiła Olgierdowicz. Konrad mimo, że zły był, że już nie ćwiczy z bratem popołudniami, bo bardzo to lubił, pękał z dumy, że to jego krew uczy książęcego syna sztuki władania mieczem.

On sam zaczął zwolniony czas pożytkować na więcej lekcji łaciny i pisania ze Skirgaiłą. Starszy z Olgierdowiczów był znakomitym i lotnym uczniem. Czytał już niemal płynnie, poza tajnymi lekcjami zaczął czytać Biblię, jedyną powszechnie dostępną księgę na zamku. Szło mu to coraz szybciej. Pisał coraz sprawniej, z każdą literą coraz mniej krzywo.

Bracia zajęci własnymi zajęciami widywali się dopiero wieczorami. Konrad zwykle wchodził do ich wspólnej celi z lampą łojową w dłoni, kiedy Ulryk obmywał sobie dłonie z zaschniętej krwi.

-To nie moja krew - mówił to prawie zawsze, z tą samą intonacją głosu. - To tylko ręce Jogaiły nie są przyzwyczajone do trzymania miecza tak długo bez rękawic. I przez to obciera sobie dłonie i krwawi mi rękojeść.

Konrad znał tą historię i wiedział, że jest tylko prologiem do opowieści o niezwykłej gracji i wdzięku przyjaciela brata. O tym, czego Jogaiła jeszcze nie opanował, a co już umie, mówione z taką dumą, że żal było mu przerywać. Starszy Jungingen nigdy nie oponował, zawsze słuchał wszystkiego ze spokojem, nie chcąc mącić fascynacji Ulricha własnymi przemyśleniami na ten temat.

Właściwie od kiedy zaczęli razem ćwiczyć Ulrich wspominał o każdej innej rzeczy nie dłużej niż paroma zdawkowymi zdaniami. Gdyby spisać zaś jego opowieści o Jogaile, wyszłyby całe epistoły.

Chociaż nigdy nie powiedział tego wprost, po jego doborze słów można było w lot wywnioskować, że jest istotnie zachwycony osobą księcia. Z tego, co Konrad widział, ze wzajemnością, bowiem nawet po niektórych ucztach spotykali się jeszcze i rozmawiali w jakimś kącie sali, z dala od widoku Wielkiego Księcia. Starali się oderwać od tłumu, zniknąć, zagłębić się we własnym niewielkim świecie, chociaż i tak nie musieli się ukrywać przed mało czujnym okiem Olgierda, który teraz bardziej zajmował się polityką niż poczynaniami dzieci. A nawet jeśli ich widział, nie drążył szlachetności pochodzenia młodego Jungingena.

Właściwie, wystarczy, że spotkali się gdzieś w towarzystwie, rozmawiali ze sobą jakby odcięci od rzeczywistości i widać to było z perspektywy skromnego obserwatora. Pobyt rodziny litewskiej przedłużał się, a zarówno Ulrich, jak i Jogaiła zbliżali się do siebie, oddalając się od wszystkich innych. W połowie sierpnia niemal naturalnym widokiem dla każdego byli nierozłączni towarzysze kręcący się po wielkim kompleksie zamkowym. Gdzie był jeden, tam podążał i drugi. Stanowiło to niepodważalne prawo natury. Nawet jak ktoś ich zaczepiał, nie rozmawiał z nimi długo, bo zaczynali porozumiewać się między wierszami kodem tylko im znanym.

Ulrich, wciąż podziwiający swojego przyjaciela i czujący wciąż silny respekt, nawet nie czuł się już przytłoczony, a codzienna obecność Jogaiły obok stała się dla niego naturalna niemal jak oddychanie, co ważniejsze, potrzebna jak oddychanie.

Już sama jego uwaga i sympatia sprawiały, że Ulrich we własnych oczach nabierał wartości. Coraz mniej czuł się nikim wobec Jogaiły, coraz bardziej za to postrzegał się jako jego nieodłącznego towarzysza.

Co ważniejsze, Jogaiła chciał jego towarzystwa. To czyniło go wybrańcem.

***

Parny wieczór. Słońce schowało się już za widnokręgiem. Za chwilę ich sielanka miała się przerwać przez dzwony wzywające na nieszpory, jednak miała odrodzić się znowu wraz ze spojrzeniami posyłanymi nad stołem wieczornej biesiady. Potem znów musieli się rozstać, zostając sam na sam z myślami i ze snami, które przychodziły bezwolnie i które były coraz cieplej witane przez swoich właścicieli.

surdus resonare | JungiełłoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz