3. Siostrzany układ

1.2K 276 69
                                    

- Siostra, ja cię tak kocham... - mówiła Polina, wtulając się w młodszą siostrę na różowej kanapie, na której siedziały po południu.

- Czy ty się upiłaś taką małą ilością szampana? Nie wypiłyśmy nawet połowy butelki - powiedziała Valeria, na co Polina przewróciła oczami.

- Nie jestem pijana, nie mogę tak po prostu ci powiedzieć, że cię kocham? Wolę to mówić tobie niż jakiemuś kutafonowi.

Valeria zaśmiała się pod nosem. Pomimo upływu lat, jej siostra wcale się nie zmieniała. Zawsze o nią dbała i okazywała jej swoją miłość, za co młodsza była niezwykle wdzięczna. Wiedziała, że wiele braci i sióstr jej znajomych nie miało tak dobrych kontaktów z rodzeństwem.

- No dobrze, no, ja też cię kocham - przyznała Valeria, po czym nagle straciła uśmiech. - Szkoda, że nasi rodzice nie podzielali tego sentymentu.

- Nigdy nie wybaczę im tego, co ci zrobili, Val. - Polina pocałowała ją w głowę, zmieniając ton na niemalże bojowy. - To nie są nasi rodzice. Możemy mówić ludziom, że wyłoniłyśmy się z jeziora, skądkolwiek...

- Te twoje pomysły. - Valeria zaśmiała się ponownie; tamte słowa ją naprawdę pocieszyły.

- Dziś są moje urodziny, więc tylko moje pomysły się liczą - zauważyła Polina, po czym nieco się wyprostowała. - A tak w ogóle, to zgłodniałam. Chodź, idziemy do Llian.

- Do Llian zawsze chętnie - potwierdziła Valeria.

Obie siostry prędko się ogarnęły, a następnie zeszły na parter, przeszły przez sklep Poliny i ruszyły wzdłuż głównej ulicy w Hogsmeade, by dostać się do herbaciarni Llian niecałe dwieście metrów dalej.

Herbaciarnia ta była uroczym miejscem, uwielbianym przez siostry. Posiadała ściany w różowo-białe pasy i ciemnobrązową podłogę, a naprzeciw wejścia znajdowała się szeroka lada - po lewej wystawione były przeróżne rodzaje herbat w kolorowych opakowaniach, a po prawej ciasta, ciasteczka, babeczki i liczne inne desery, których co moment ubywało, bo w środku jak zwykle było wielu klientów. Należeli do nich także uczniowie Hogwartu, szukających zapewne odpoczynku po egzaminach końcowych.

Wszechobecne były też kwiaty. W powietrzu unosił się ich przyjemny zapach, a także herbaty i słodyczy. Po lewej znajdowały się schody sugerujące, że na piętrze znajdowało się pomieszczenie z dodatkowymi stolikami oraz siedzeniami wyłożonymi kolorowymi poduszkami. Jedyna ściana niepokryta pasami znajdowała się za ladą i była bladoróżowa, na której wisiało spore zdjęcie.

Ostatnią rzeczą, jaka rzucała się w oczy były obrazy, dziesiątki obrazów zdobiących każdą ścianę. One także przedstawiały wypieki, słodycze, desery, kwiaty... Aż wreszcie jeden z nich przedstawiał uśmiechniętą dziewczynę w różowym swetrze i brązowych lokach. Ta też dziewczyna, na żywo w fioletowej sukience, wybiegła zza lady, gdy zobaczyła Valerię i Polinę wchodzące do środka.

- A kogo ja widzę? - zawołała rozanielona. - Nasza solenizantka! Wszystkiego najlepszego, Pola - powiedziała Llian, natychmiast przytulając blondynkę.

- Dziękuję, dziękuję - odparła Pola, odwzajemniając uścisk. - I dziękuję za ten pyszny torcik.

- Ja tylko przepis sprzedałam. To dzieło Valerii - powiedziała Llian, posyłając jej mały uśmiech, który Valerię nieco zawstydził.

- Wpadamy teraz na obiad - dodała Polina, na co właścicielka herbaciarni pokiwała głową.

- Pewnie, dzisiaj solenizantka i jej siostra jedzą na koszt firmy. - Llian klasnęła w ręce. - To, co zawsze?

- Ja tak, a ty, Val?

- Również.

- Robi się. - Llian chwilę później zniknęła za drzwiami prowadzącymi na kuchnię, a siostry znalazły dla siebie miejsce daleko po prawej, w miarę odosobnione, w dwóch wygodnych, białych fotelach z kolorowymi poduszkami.

Llian wróciła do nich ledwie minutę później, nie przestając się uśmiechać.

- Wasze jedzonko się robi. Mogę się na chwilę dosiąść?

- No pewnie - odparła Polina i jednym pstryknięciem znikąd wyczarowała przy stoliku dodatkowe krzesło, na co Llian rozdziawiła usta.

- No ty to jesteś niesamowita - stwierdziła, zajmując miejsce.

- Wiesz, Llian, znam ją od urodzenia, ale ja też się jeszcze czasem dziwię, że mam siostrę wiedźmę - wtrąciła Valeria. - Parę dni temu posłuchały się jej wszystkie pszczoły z moich uli. Poleciały za nią jakby to ona była ich królową.

Polina odrzuciła włosy na plecy, prostując się.

- A właśnie, co do twoich uli, to jeszcze raz ci dziękuję za miód. Jest boski - powiedziała Llian, na co Valeria uśmiechnęła się niczym dumna matka.

- Nawet nie wiesz, jak się cieszę. I przekażę podziękowania moim pszczółkom, bo to wszystko ich zasługa - odparła, a Polina wiedziała, że jej siostra dokładnie to zamierzała zrobić.

- A tak w ogóle to... Ja też mam dobre wieści. To już pewne, że w lutym biorę ślub.

Na te słowa Valeria i Polina wymieniły spojrzenia.

- No masz. A my obie wciąż stare panny - powiedziała Pola.

- Gratulacje, Llian - dodała Valeria.

- Dziękuję. Oczywiście obie jesteście zaproszone, i to z osobami towarzyszącymi, jeszcze wam wręczę oficjalnie zaproszenia niedługo.

- Osoby towarzyszące, jasne... To my to raczej zły adres - stwierdziła Valeria. - Mogę przyjść z moimi pszczołami? - dodała z nieukrywaną nadzieją.

- Nie, siostra, nie mów tak - wtrąciła Polina pospiesznie. - Możemy to uznać za nasz plan. Obie do ślubu Llian nie będziemy już same, albo będziemy przynajmniej miały kogoś, z kim będziemy mogły pójść na wesele. Co ty na to?

- Pola, przecież wiesz, że u mnie się to nie uda. A z tobą zgodziłby się pójść każdy facet z ulicy.

- Układ czy nie, Val? - Polina wyciągnęła do niej swoją rękę, zdeterminowana.

Przegrana Valeria westchnęła, a następnie uścisnęła rękę siostry.

- Układ, bo nie mogę ci odmówić, bo są twoje urodziny... Ale wiem, że i tak się nie uda.

- Nie martwcie się obie - przekonywała Llian. - Jesteście fantastyczne też same dwie. Ja chcę, żebyście po prostu ze mną wtedy były, bo planuję świetną zabawę. Idę sprawdzić, jak tam wasze jedzenie i zaraz wracam.

Llian ponownie odeszła, a wtedy Valeria westchnęła po raz kolejny.

- Pola, ty tak serio? W sensie... No wiesz przecież, że w moim przypadku szanse są bardzo nikłe, żeby...

- Val, jak będziesz ciągle tak myśleć, to nic nam się nie uda - przerwała jej starsza siostra stanowczo. - Zawsze jest jakieś światło w tunelu. Zresztą, jak zjemy, to idziemy do księgarni, pamiętasz? Moje wiedźmie zmysły mówią mi, że właśnie tam musimy się pojawić, więc zaufaj mi.

Valeria popatrzyła na siostrę z niedowierzaniem.

- I twoje wiedźmie zmysły myślą, że co ja znajdę w tej księgarni? Miłość życia? Dziewczynę w sukni ślubnej, czekającą tylko, aż powiem jej tak? A może jeszcze lepiej, kilka dziewczyn do wyboru?

Polina wyglądała na niewzruszoną pesymistycznym nastawieniem siostry, a Valeria nie miała jeszcze wtedy najmniejszego pojęcia, że nie była daleka od prawdy.

Pszczółki KsiążkoweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz