Od zdarzenia w posiadłości Phantomhive z niewyjaśnionymi istotami, w całym budynku zapadła cisza. Wszystko jakby zatrzymało się w czasie. Po pomieszczeniach oraz długich korytarzach roznosił się dźwięk tykających zegarów, zaś w nocy słychać było z kominka tryskające iskierki płomieni. Natomiast one dawały delikatne światło w pokoju hrabiego, gdzie leżał nieprzytomny. Jego odcień skóry był na tyle blady, że można było porównać jej kolor do pierzyny która go okrywała. Wyglądał, jakby zasnął długim snem, ale o tym co mówiło, iż dalej żyje były różowawe polika od ciepła jakie panowało w sypialni. Przyczyniała się do tego także gorączka, która nasilała się z każdym wieczorem od wydarzenia. Wierny kamerdyner nie zaprzestał swoich działań, starając jeszcze lepiej wykonywać należyte do niego obowiązki.
Wybiła godzina dwudziesta trzecia, a kamerdyner głowy rodu przybył do niego z miską zimnej wody. Odstawił naczynie na komodę obok łoża, na którym następnie usiadł. Ściągnął śnieżnobiałe rękawiczki i, kładąc je obok, przyłożył lewą dłoń do rozgrzanego czoła, marszcząc swoje czarne brwi. Zdołał nauczyć się odczuwać ciepło i rozpoznawać je w jakiś sposób. Ciel niespodziewanie oraz ledwo widocznie uśmiechnął się. Mężczyzna otworzył szerzej oczy ze zdziwienia, ale zaistniała wtedy nadzieja na przebudzenie się młodego chłopca. Zabrał ostrożnie ramię, sięgając do miski z której wyciągnął materiał i wykręcił go, składając delikatnie na czole głowy rodu. Czuł się winny temu zdarzeniu, że nie zrobił nic co miałoby uchronić Phantomhive. Michaelis ujął w dłoni polik hrabi i pogładził go czule.
— Wybacz mi, paniczu... — odrzekł, mając już nadzieję na przebudzenie się Ciela. Policzek młodzieńca był delikatny, jak zresztą reszta ciała młodszego. Ciało, które było dane dotykać lokajowi przy przebieraniu i myciu Phantomhive. Mężczyzna zbliżył się do twarzy leżącego i chciał skosztować ustami jego skóry. Zawahał się jednak, gdy myśli wróciły do niego.
Demon miał ochotę wykorzystać moment i odebrać duszę. Jeśli miał nie posilić się i oddać jak na tacy Shinigamim ją, wolał nie ryzykować. Postanowił, że zrobi wszystko co w jego mocy, by chociaż zobaczyć minę rozpaczy przy tym jedynym i niezapomnianym akcie. Sięgnął do rogu pierzyny, odsłaniając lewe ramię Ciela. Znajdował się na nim opatrunek. Dotknięcie istoty spowodowało, że młodszego odrzuciło na prawie dziesięć metrów. Na szczęście kamerdyner złapał go, zanim arystokrata zderzył się ze ścianą czy, o Szatanie, drzewo. Mężczyzna sięgnął dłonią w stronę zranionej ręki. Zaczął powoli odwijać opatrunek. Widząc, że rany zasklepiały się odpowiednio, pojawił się na twarzy mężczyzny lekki uśmiech. Użył trochę swoich zdolności, pomimo że wiedział że tak nie powinien. Nie chciał bowiem jednak, by ciało młodszego było oszpecone przez jego nieuwagę. Lokaj zdawał sobie sprawę, że poniesie odpowiedzialność, kiedy tylko Phantomhive dojdzie do siebie. Nie było to jednak teraz żadnym problemem. Przecież jest demonem, który poradzi sobie ze wszystkim. Pomimo, że minęło parę dni, brakowało mu głosu panicza, przygotowywania posiłków, komentowania jego potknięć czy dogryzania. Zatracając się w myślach, spędził tak bezproduktywnie noc. Odgarnął granatowe włosy, zmieniając okład. Po tym wstał i zabrał rzeczy mając już wychodzić. Usłyszał cichy głos, którego nie słyszał od paru dni. Tak słabo wypowiedziane, że ludzkie ucho raczej tego by nie wychwyciło. Michaelis odwrócił się i spojrzał pytająco z nutką zdziwienia w stronę łoża. A może to sam ma jakąś iluzję? Przez dwa tygodnie nie słyszał tego jakże poważnego głosu hrabi. Kamerdyner znów zbliżył się do niego i odstawił rzeczy ponownie na komodę. Pochylił się nad młodzieńcem, wyczekując jakiejkolwiek ruchu jeszcze czy słowa. Na twarzy starszego pojawiło się jakiegoś rodzaju troska, zdziwienie ale także nadzieja.
Demon odczuwał... Dziwne uczucie w środku. Z wielkiej pustki przeistoczyło się ono w dziwne, ale... przyjemne ciepło w jego wnętrzu.
— Paniczu... Paniczu jednak Ty... — Nie mógł wypowiedzieć słów. Ekspresja jego twarzy pokazywała głównie zdziwienie. Lecz zaraz... Sebastian czuł? Ten podły sługa diabła, żądny krwii demon, zabierający słabszym stworzeniom dusze dla własnego dobra. Ten podły demon, zabijający bez litości. Ten wiernie podły oraz piekielny sługa członka rodu Phantomhive... Tak , to właśnie on. To właśnie ten demon. Demon, dla którego niezrozumiała jest więź miedzy jego panem, a nim. Starał tę więź wytłumaczyć sobie na wiele sposobów, lecz odpowiedzi nie znalazł do tej pory. To nie była zwykła więź jaka była między diabłem, a kontrahentem. Była zupełnie inna... Inna, niż do tej pory odczuwał.
-----
Siemanko bułeczki! Króciutkie wtrącenie z perspektywy obserwatora! Czy myślicie, Sebastian dostanie łomot? 😳

CZYTASZ
Nie zasługuję na Twoją miłość || 𝕶𝖚𝖗𝖔𝖘𝖍𝖎𝖙𝖘𝖚𝖏𝖎
Fanfiction,,Cᴢʏ ᴊᴇsᴛ ᴄɪᴇɴ́ sᴢᴀɴsʏ, ᴀʙʏ ᴍɪᴌᴏśᴄ́ ᴍɪᴇ̨ᴅᴢʏ ᴄᴢᴌᴏᴡɪᴇᴋɪᴇᴍ ᴀ ᴅᴇᴍᴏɴᴇᴍ ʙʏᴌᴀ ᴍᴏᴢ̇ʟɪᴡᴀ?" Ciel Phantomhive - trzynastoletnia głowa rodziny tego też rodu. Z powodu brutalnej przeszłości pojawił się w jego demon - Sebastian Michaelis. Młodzieniec zamiast sk...