×1×

37 5 5
                                    

PoV : Ciel Phantomhive

Zamknąłem oczy, czując jak delikatny wiatr od czasu do czasu muska moją bladą skórę. Starałem oczyścić myśli goszczące w mojej głowie, jednak było to dość trudne zadanie. Zmierzały one bowiem w jednym kierunku, którym była osoba mojego kamerdynera. Chcąc przestać rozmyślać nad Sebastianem pokiwałem głową na boki, w ten sposób jakoś rozpraszając swoje myśli. Powolnie uchyliłem powieki, spoglądając na piękny krajobraz rozkładający się przede mną. Ogród, o który dbał mój lokaj, wyglądał pięknie o tej porze roku. Uwielbiałem patrzeć na urok roślinności, która chciała pokazać swoje uroki jak najlepiej potrafiła. Każdy miał w sobie coś wyjątkowego. Czasem siedząc w samotności porównywałem życie kwiatów do tego ludzkiego. Kiedy o nie dbasz  wyrastają piękne i pożyteczne na swój sposób, jednak kiedy tego brakuje od razu wyrastają chwasty i dopada je robactwo skutkując utratą dalszej ich pożyteczności. Tak samo było z ludźmi, a ja zaliczałem się raczej do tej drugiej grupy, a chwastem były wydarzenia z przeszłości i może nawet sam Sebastian...

Wstałem i zacząłem zmierzać do miejsca, gdzie właśnie kwitnęły moje ulubione kwiaty – białe róże. Podszedłem się do klombu i pochyliłem się, chwytając pomiędzy palce delikatnie jeden z bardziej rozkwitniętych pęków. Zbliżyłem nos nieco do rośliny i zaciągnąłem się jej delikatnym, jednak urzekającym zapachem. Kąciki ust uniosły się nieco ku górze, powodując delikatny uśmiech na mojej twarzy. Odsunąłem zaraz dłoń od kwiatu i wyprostowałem się. Kątem oka spostrzegłem o wiele bardziej rozkwitniętą róże. Pięknie prezentowała swoje walory na tle innych, niezbyt jeszcze rozwiniętych... Kiedy miałem rozwijać swoją niekończącą się myśl, biel kwiatów przypomniały mi o stercie dokumentów, które miałem wypełnić. Uśmiech nieco mi zbladł, a ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz.

— Co trapi panicza? — słysząc głos odskoczyłem lekko na bok nieco wystraszony i spięty. Położyłem dłoń w miejscu serca, spoglądając w stronę źródła dźwięku z którego wcześniej dobiegał. Co prawda był to Sebastian, ale nie zmienia to faktu że wyrwany z myśli nie miałem prawa się wystraszyć! Nie pierwszy i nie ostatni raz ktoś chce mnie zabić. Wyprostowałem nieco ramię, opuszczając je swobodnie. Stanąłem przodem do czarnowłosego, spoglądając w jego winne oczy.

— Nie Sebastianie, wszystko w porządku. — odpowiedziałem krótko, na co mężczyzna skinął głową. Wydawać by się mogło, że jego wyraz twarzy pozostaje zawsze taki sam – poważny. Zrobiłem niecałe dwa kroki, stając nieco bliżej jego ciała. Położyłem dłoń na jego ramieniu, gdyż tylko tam mogłem dosięgnąć nie stając oczywiście na palcach i poklepałem jego ramię. Z wiekiem rzecz jasna nieco urosłem, jednak nie było to wystarczająco dużo... Zawsze jednak coś. Kamerdyner nieco uniósł brew na ten gest z mojej strony, ale nie skomentował tego.

— Mam rozumieć, iż przyszedłeś po mnie ponieważ mam przygotować się na lekcję? — czarnowłosy milczał moment, jednak zaraz posłał mi delikatny uśmiech. Zawsze zastanawiało mnie to, czy był szczery czy sztuczny. Patrząc realnie na ten świat, przecież był demonem. Nie byłoby możliwości, że robił coś szczerze i z własnej woli. Ciekaw byłem co byłoby, gdybym podczas jego przyjścia nie przemyślał dokładniej swoich ruchów.

— Owszem paniczu. — moje brwi nieco uniosły się ku górze, po usłyszeniu jego odpowiedzi. Byłem tak długo na dworze...? - pomyślałem. Powolnie zsunąłem dłoń z ramienia, nieco przejeżdżając po boku jego torsu. Wyminąłem mężczyznę i poszedłem w stronę rezydencji, a parę kroków za mną Sebastian. Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz na samą myśl o tym, że miałem odbywać te lekcje tańca. Dzięki Bogu miałem za nauczyciela tym razem mojego kamerdynera, więc o tyle miałem lepiej. Nie mogłem stwierdzić, kto był bardziej wymagający – lokaj czy nauczycielka. Nieco odwróciłem głowę, spoglądając na czarnowłosego. Ciche westchnienie po paru dłuższych momentach opuściło moje usta, a wzrokiem powróciłem przed siebie. Stałem już przed wrotami mojej posiadłości, wzdychając kolejny raz, nieco ciężej. Poczekałem na otworzenie mi drzwi przez Sebastiana, a następnie zmierzyłem do pomieszczenia, w którym zwykle odbywałem planowaną na teraz lekcję. Po przekroczeniu progu wcześniej wspomnianego pokoju, zbliżyłem się do fotela, obitego nieco ciemniejszą skórą. Usadowiłem się wygodnie na nim, kierując wzrok przez okno. Nie trwało długo, a ponownie się zamyśliłem. Nie zwróciłem uwagi nawet na to, że Sebastian stoi obok mnie. Chwilę przyglądając się mojej twarzy, przeniósł wzrok za okno, starając odnaleźć punkt na który tak tępo się przyglądałem.

Nie zasługuję na Twoją miłość || 𝕶𝖚𝖗𝖔𝖘𝖍𝖎𝖙𝖘𝖚𝖏𝖎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz