... Jak to jedno piękne słowo 'Monotonia' aktualnie opisuję moje życie idealnie...
Wstać, umyć się, live, spać. Wstać, umyć się, live, z..
Z.. Z...
- "halo? Proszę pani? Niech pani się obudzi!"
Słyszałam jakiś krzyk, ale nie wiedziałam co się dzieję. Jakaś kobieta, definitywnie stała obok, i nie tylko ona, słyszałam tyle szeptów wokół..
- "proszę pani! Proszę! Musi pani wstać! Proszę!.."
Wołała.. Mnie? Czemu miałaby mnie wołać? Nie znam jej, chociaż.. Nie widzę... Nie mogę stwierdzić..
Czy to sen? Oh, tak! To musi być sen! Jedyne logiczne wyjaśnie-
- "proszę pani..?"
.. Zobaczyłam. Zobaczyłam tą kobietę. Była blondynką, o dość jasnej różowej buzi. Było.. Tak jasno. Błękitne niebo z kilkoma chmurami zbierającymi się na deszcz. A ja? Leżałam na jakimś trawniku... Kwiatki wokół, płot za mną, kilka domów, ulica, pasy, ciężarówka, dużo migoczących kolorowych świateł, błyski, ludzie wokół.. Gdzie ja jestem?
Gdzie ja jestem?
Podniosłam bolącą głowę, choć nie była jedyną rzeczą która mnie bolała. Tak w sumie, ledwo się w ogóle podniosłam do siadu, żeby bardziej zobaczyć co się dzieję..
Oh, Kapuję czemu mnie boli..
Świat się zaczął zmieniać. To sen, czy mam halucynacje? Już nie wiem nawet tego..
Jak wcześniej widziałam normalne ogrodzenie, domy, światła i auta, ludzie wokół mnie, to teraz była łąka; zielona trawa, kwiaty, ludzie się rozpłynęli. Burzowe chmury nade mną przelatywały, zaczął padać deszcz. Za nim zdążył spaść, zmienił się w śnieg, całe otoczenie nagle się zmieniło. Śnieg, drzewa, las, ja jebie, co się tu dzieję? Świat przelatywał mi przed oczami, różne, naprawdę różne pory roku, gwiazdy, grad, śnieg, wiosna, lato, woda, ogień...
Ale przynajmniej zobaczyłam, czemu mnie wszystko boli... Rozszarpane kolana aż do krwi, zraniony brzuch.. Krew kapała mi na kurtkę..
Kręciło mi się w głowie, miałam rozmazany widok.. Trafiłam do miejsca z samymi gwiazdami..
- "Y/N!"
Ktoś nagle krzyknął moje imię.. Nie widziałam osoby.. Już nawet nie mogłam rozróżnić, czyj to był głos.. Ani trochę..
Nie dałam rady się podnieść, głowa coraz gorzej mnie bolała. Chciałam już tylko płakać lub krzyczeć, a nie mogłam przez ból. Nawet nie wiedziałam co się działo, ze mną ani ze światem..
W końcu zaczynałam coś widzieć, coś konkretnego.. Ulica.. Pasy dla pieszych.. Jakieś pędzące auta.. Domy i ludzie wokół.. Mnie. To co poprzednio..
Płakałam, i siedziałam opierając się o płot ledwo co. Stali wokół, wyglądali na.. Przerażonych, ale nie rozumiałam... Znaczy.. To ja, zwykły człowiek, czemu mieliby.. Się przejmować tym co się dzieję?
..
Słyszałam pełno szeptów dookoła.. Niektórzy płakali.. Niektórzy wołali.. Ale żaden z nich nawet nie podszedł, nie pomógł, nie porozmawiał..
Siedziałam tam tak, powoli zsuwając się z płotu, zostawiając na nim niebieski połysk.. Zemdlałam.
Jakiś czas przed tym, jak obudziłam się z powrotem, chodziłam po kompletnie dziwnym, pustym miejscu. Wyglądało jakby było zrobione z gwiazd, ale nie mogłam nic tam zrobić. Leżałam, wpatrując się w pustkę. Dopiero jakiś czas potem, moje oczy błysnęły, i obudziłam się w białym pomieszczeniu..
Cholera.. To szpital..
¬^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^¬
Ahhhh, ulubiony polsat, co nie? Hehe~ no cóż, to tylko prolog, i to z niego tyle! Idźcie ogarnąć pierwszy rozdział, o ile was zaciekawiło jak pojebany koniec zrobię, haha!
CZYTASZ
Ghostbur x Reader || Martwy Przyjaciel
FanfictionTwój najlepszy przyjaciel umarł prawie że po tym, jak postanowiłaś się przeprowadzić. Wracasz więc do miasta, pożegnać się ostatni raz, ale coś idzie nie po twojej myśli, i to całkiem nie po niej.. Dzięndobryyyy, a więc, yup! Wróciłam! Nie wiem jak...