3

41 8 11
                                    

   Pierwszy tydzień szkoły zleciał bardzo szybko. Poznałam parę miłych osób. Niestety nie wszyscy nauczyciele byli mili, ale musiałam to jakoś przeboleć. Jeśli chodzi, o naukę to myślałam, że pierwszy tydzień będzie luźny, ale już zasuwaliśmy z materiałem. Nie zdążyłam poznać jeszcze wszystkich zakątków szkoły i codziennie odkrywałam jakąś nową salę.

Na przykład w 3 dzień szkoły, na lekcji poszłam do toalety. Jednak ta do, której zawsze chodziłam miała na drzwiach kartkę z napisem "Nieczynne". Zirytowana już miałam wracać do klasy, ale zobaczyłam pod spodem napis "czynna toaleta damska znajduje się w 2 części budynku, na drugim piętrze". Szkoła tworzyła literę "L" i była przez to dzielona na dwie części.

Nigdy nie wchodziłam na obszar "B", ponieważ moja klasa była w części "A". Ale tym razem czułam jak podpaska mi przecieka i zignorowałam fakt, że nauczyciel fizyki był wrednym człowiekiem. Szłam długim korytarzem. Szczerze nie wiedziałam gdzie szukać łazienki, ale była to idealna wymówka na to, aby opuścić fizykę.

Rozglądałam się i nawet raz przypadkiem weszłam do jakiejś klasy (jeśli mieliście taką sytuację wiecie jaki to wstyd). W końcu udało mi się znaleźć toaletę. Była ona nowoczesna i naprawdę ładna, jak na szkolne łazienki.

Wracając odkryłam też, że na jednym z korytarzy jest mapa całej szkoły (pewnie dla takich jak ja) i laboratorium chemiczno-biologiczne. Gdy przyglądałam się mapie odkryłam, że mamy w szkole basen, o czym nawet nie wiedziałam. Ta szkoła zadziwiała mnie na każdym kroku.

Od tamtej przygody, czasami urywałam się z lekcji pod pretekstem "pójścia do toalety", żeby odkryć, co jeszcze skrywa ta szkoła.

  Tak też było dzisiaj. Równo tydzień od rozpoczęcia roku. Poniedziałek 7 września. Była akurat lekcja biologi, której szczerze nie nawidziłam. Zostało 10 minut do końca lekcji. Idealny moment by uciec na chwilę z lekcji.

- Idę do toalety - powiedziałam podchodząc do nauczycielki.

- Znowu? - szepnął Zay

- Dobrze, idź - odparła pani Aubrey

Wyszłam z klasy. Jednak nie udałam się w stronę toalety. Usłyszałam jak drzwi mojej klasy się otwierają. Przestraszyłam się, że nauczycielka mnie przejrzała, ale z klasy wyszła dziewczyna z metra. Nadal nie poznałam jej imienia. Miała na sobie, brązową bluzę i szerokie spodnie. Cały czas chodziła w glanach. Zauważyłam, że skróciła trochę włosy. Zobaczyła mnie i zaczęła iść w moją stronę. Chyba też chciała zerwać się z lekcji. Uśmiechnęła się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech. Podeszła do mnie i powiedziała:

- Miałaś iść do toalety.

- Chciałam się przespacerować - odpowiedziałam

- Ciekawe co na to nasza wychowawczyni.

- Chyba jej nie powiesz?

- A co zabronisz mi? - myślałam, że jest miła, ale w tym momencie, jej zielone oczy błyszczały nienawiścią, odwróciła się i zaczęła iść w stronę klasy. Pobiegłam za nią, może uda mi się jakoś wybronić. Weszłyśmy do klasy w tym samym momencie.

- Proszę pani, szłam do łazienki i zobaczyłam, że moja koleżanka z klasy, chodziła po korytarzu.

- Czy to prawda? - spytała nauczycielka

- Ja... ja się tylko zgubiłam, nadal nie umiem trafić do toalety - uśmiechnęłam się niewinnie, a dziewczyna rzuciła mi zabójcze spojrzenie

- Rozumiem, ale jeśli jeszcze raz cię na tym przyłapię, zadzwonię do rodziców.

Wredna konfidentka (tak ją od teraz zacznę nazywać) tylko fuknęła ze złości i usiadła na swoim miejscu, ja zrobiłam to samo. Chyba muszę sobie odpuścić zwiedzanie szkoły na jakiś czas.


   Wróciłam do domu zła. Nie wiedziałam na co konkretnie. Może na to, że musiałam wracać metrem, w przedziale z jakimiś śmierdzącymi bezdomnymi. Może dlatego, że spotkał mnie deszcz kiedy byłam już jakieś 100 metrów od domu i byłam cała mokra. Może dlatego, że wredna konfidentka, na mnie naskarżyła i nie mogę robić jedynej rzeczy, która sprawia mi przyjemność w tej durnej szkole. A może byłam zła dlatego, że dziś w szkole zadali mi referat na angielski, projekt na biologię i pracę domową z matematyki. Nie znałam dokładnego powodu mojej złości, dlatego postanowiłam zamknąć się w pokoju z pudełkiem lodów waniliowych i referatem do zrobienia. Oczywiście referat porzuciłam po 20 minutach, żeby zadzwonić do Zaya i zaprosić go na wspólne oglądanie Netflixa. Mój przyjaciel się zgodził. Gdy na niego czekałam do mojego pokoju weszła mama.

- Co robisz?

- Odrabiam pracę domową.

- Dzwoniła mama Zaya, mówiła, że przyjdzie.

- No tak, zaprosiłam go - odpowiedziałam

- Słuchaj tak z nią gadałam i się zastanawiam... Czy ty i Zay... No wiesz. Jesteście razem?

- Nie - odpowiedziałam szybko, moja mama zbyt często zadaje to pytanie, nienawidzę jej a to. Zay to zwykły przyjaciel. Przecież miałam wiele przyjaciółek, znajomych. O nich nigdy nie pytała. A czy powinna? Zastanowiłam się - Mamo muszę dokończyć lekce, wyjdź - wyszła bez słowa, a ja zostałam tylko z jedną myślą. "Czy kiedyś mi się ktoś podobał?"

  Czekając na Zaya słuchałam muzyki. Mój przyjaciel wszedł do pokoju.

- Do dupy z tą June.

- Jaką June?

- Tą dziewczyną co na ciebie naskarżyła.

- Skąd znasz jej imię?

- Przecież na godzinie wychowawczej wszyscy się przedstawialiśmy. Nie słuchałaś?

- Aa no tak June... - Chyba jednak nie słuchałam na lekcji z wychowawcą

- To co oglądamy? - To chyba najtrudniejsze pytanie. Zastanawialiśmy się dobre 10 minut, a i tak stanęło na tym co zawsze - naszym wspólnym ulubionym serialu "Przyjaciele".

 Myślałam, że chociaż na chwilę, moje problemy się skończą, że miło spędzę czas z najlepszym przyjacielem, ale wtedy spotkała mnie najbardziej krępująca sytuacja w moim życiu.

- Czy twoja mama też pytała o... nas? - spytał nagle Zayden

- Tak, wkurza mnie to.

- Ciekawe czemu tak myślą...

- W sumie nie mam pojęcia. Przecież my nigdy nie zachowywaliśmy się jakbyśmy byli w związku i - Zay mi przerwał

- Ale czy moglibyśmy być? Pomyśl czy mielibyśmy szanse.

- Czemu?

- Tak po prostu.

- Sama nie wiem... - nie chciałam zranić jego uczuć, ale nigdy nie myślałam o nim w ten sposób, nie wiem czy myślałam w ten sposób w ogóle o jakimkolwiek chłopaku

- To może teraz to przemyślisz - wyszeptał i spojrzał mi się w oczy, a potem po prostu pocałował. Nie powiem, że to odwzajemniłam, ale nie przestałam, by nie było mu przykro. Chyba muszę się nauczyć odmawiać. Nigdy się nie całowałam (pomińmy fakt, że ćwiczyłam całowanie na poduszce), ale on całował całkiem dobrze. Nadal mi się to nie podobało. Nagle zapukała moja mama. Zay mnie puścił i udawaliśmy, że oglądamy serial. Mama weszła do pokoju.

- Zrobiłam wam popcorn kochani.

- Dzięki mamo.

- Właściwie to ja zaraz idę, muszę napisać referat na angielski - odparł mój przyjaciel

Mama wyszła. On ponownie spojrzał mi w oczy i znów mnie pocałował. Tym razem trwało to krócej. Kiedy skończył powiedział:

- Przemyśl to, proszę - i wyszedł

   Cały wieczór myślałam o tej sytuacji. Zay był przystojny i był w sumie spoko, ale nigdy mi się nie podobał. Podobno jak człowiek się zakochuje, ma motylki w brzuchu. Nigdy nie miałam tego uczucia. No może raz, ale czy to możliwe, żeby mieć motylki w brzuchu przy osobie, której się nienawidzi?

Nie mogłam spać. Gdy zasypiałam, budziłam się co chwilę, aż raz budząc się krzyknęłam:

"JESTEM LESBIJKĄ!" - nie, nie jestem, chyba... ale to była kolejna rzecz, którą warto przeanalizować.

Children don't have problemsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz