Piekło się nigdy nie skończyło.
Mam czterdzieści cztery lata. Mam męża i troje cudownych dzieci. Odniosłam sukces jako artystka, mam na koncie wiele uznanych przez krytyków wystaw i mnóstwo zamówień. Jestem w sali rozpraw i przyglądam się kobiecie, której nie widziałam od trzydziestu lat. Helen Ford siedzi na ławie oskarżonych. Wydaje mi się drobniejsza niż wtedy, gdy po raz ostatni miałam z nią do czynienia.
Gdy jeszcze była moją macochą.
Gdy zamykała mnie w szafkach.
Gdy mnie głodziła, biła, torturowała.
Gdy organizowała te swoje przyjęcia, włączała głośną muzykę i śmiała się, kiedy mężczyźni, których nazywała swoimi przyjaciółmi, maltretowali mnie i gwałcili w naszym domu.
Gdy tego ranka wychodziłam, moja sześcioletnia córeczka zapytała mnie, dokąd idę. Powiedziałam jej, że gdy byłam mała, kobieta o imieniu Helen była dla mnie bardzo niedobra, a dziś w końcu ktoś nakaże jej mnie przeprosić. Moja córka chłonie wszystko, wierzy w każde uproszczenie. A czy ja w to wierzę? Nadzieja, że ktoś mnie w końcu wysłucha, to więcej, niż ośmielałam się marzyć.
Nie prosiłam o to.
To nie ja wniosłam sprawę.
Nie szukałam rewanżu, zemsty ani chociażby sprawiedliwości za to, co ona mi przez te wszystkie lata robiła. Wypchnęłam to z myśli tak dawno temu, że czuję szok, musząc się zmierzyć ze wspomnieniami. Kobieta, która stoi przede mną, wygląda tak niewinnie. Jest taka zwyczajna, że ludzie, którzy mijają ją codziennie na ulicy, zapewne jej nawet nie zauważają. Mogłaby być każdą kobietą dobiegającą sześćdziesiątki. Ma krótkie, proste, nieułożone włosy. Żadnego makijażu. Przeciętny ciemny żakiet i zwężające się w kostkach spodnie. Anonimowa biała bluzka i czółenka. Wciąż nosi grube okulary, jak wtedy gdy byłam mała. Helen Ford wygląda jak zupełnie zwyczajna kobieta. Przez pięć kolejnych dni nawet się nie wzdrygnie, gdy będą ją pytać o to, jak się nade mną znęcała, kiedy dopiero uczyłam się chodzić. Nie zmięknie, gdy będą jej mówić, że regularnie uderzała moją buzią o lustro, karmiła mnie jedzeniem dla psów, kazała mi godzinami stać nago w łazience, zmuszała mnie do sprzątania domu szczoteczką do paznokci i groziła, że zbije mnie na kwaśne jabłko. Nie wzruszy się, gdy zamykają ją o jakiekolwiek usprawiedliwienie, o powód, dla którego więziła dziecko i głodziła je. Te pytania jej nie zasmucą. Dlaczego byłam niedożywiona? Dlaczego kradłam jedzenie koleżankom i kolegom z klasy? Helen Ford odpowiada monosylabami, jeśli tylko może. Nie okazuje emocji na żadnym etapie przesłuchań.
Stoi bez ruchu, niczego po sobie nie pokazując, gdy oskarżają ją o "stręczycielstwo osoby małoletniej". To ja jestem tą małoletnią. To mnie stręczono. To ja drżałamz przerażenia za każdym razem, gdy słyszałam głośną muzykę i ruch gałki w drzwiach do mojego pokoju. To ja bałam się, gdy posyłano mnie, bym załatwiła "sprawę" u któregoś z sąsiadów, którzy wykorzystywali mnie z taką łatwością, jakby mówili sobie "cześć". To ja leżałam w łóżku zlana potem, czekając na dzwonek do drzwi obwieszczający przybycie kolejnego "przyjaciela" Helen, który przyszedł zgwałcić jej ośmioletnią pasierbicę.
Czekam. Czekam na zakończenie tej historii, na powód, wyjaśnienie, jakie nadałoby sens wspomnieniom, przed którymi od tak dawna się bronię.
Czekam, by powiedziała "przepraszam"...
CZYTASZ
Pasierbica
Non-FictionJako dziecko Donna Ford nazywana była "małą wiedźmą", "bękartem" i "złem wcielonym". Jej macocha stosowała niewyobrażalne okrutne kary i robiła wszystko, by złamać dziewczynkę psychicznie. Dziś Donna Ford jest matką trójki dzieci, uznaną malarką i...