Dzień 3

119 8 0
                                    

Wstał z chęcią. Pierwszy w życiu dzień, w którym chciał iść do szkoły. Zawsze robił sobie jeszcze co najmniej pięć minut drzemki, bo inaczej nie umiałby się zwlec z łóżka, ale tym razem sytuacja była inna.

Wyszedł z domu w zadziwiająco dobrym humorze, a Jay, którego spotkał po drodze do szkoły szedł zmieszany obok niego.

Amerykanin nie widział co zrobić, ani jak się odezwać. Nie widział go jeszcze zmierzającego do szkoły tak szczęśliwego. To po prostu było dziwne. Miał nieodparte wrażenie, że chodzi tu o tą dziewczynę z poprzedniego dnia.

- Wyglądasz jak zabójca, kiedy tak się szczerzysz - stwierdził.

- Czemu nie zaakceptujesz, że po prostu jestem szczęśliwy? - westchnął Park, nie przestając się uśmiechać.

Jay tylko pokręcił głową, szepcząc ciche Wariat i odszedł w stronę swojej klasy.

Sunghoon skręcił w drugi korytarz, a potem do znanego mu pomieszczenia. Nikogo jeszcze nie było, nawet Nanhee. Usiadł na swoim stałym miejscu i spojrzał się na okno, co jakiś czas wzdychając.

Obserwował uczniów, którzy spieszyli się na lekcje, nauczycieli wychodzących ze swoich samochodów i wzajemnie się witających.

Bardzo lubił obserwować.

Zobaczył gniazdo ptaków, w którym znajdowały się małe jajka, a zaraz usiadła na nie ich matka. Popatrzył na niebo, uszczęśliwił go widok małych obłoków i samolotów lecących do różnych zakątków świata.

Natrafił wzrokiem na ogromną, czarną jak węgiel, chmurę.

Z tego na pewno, za kilka godzin, będzie deszcz.

Zobaczył jak coś błysnęło się w oddali.

Czyli wielka burza.

Zmartwił się, że nie wziął parasola i rozejrzał się po klasie, w której byli już wszyscy, łącznie z nauczycielem.

Czy on naprawdę nie usłyszał dzwonka przez te kilka minut? Miał wrażenie, że od dwóch dni ciągle chodził z głową w chmurach.

Prześledził wzrokiem każdego w klasie. Ławka Nanhee stała pusta. Zastanawiał się co się stało z dziewczyną. Pani Gim już dawno sprawdziła obecność.

Zamyślił się znowu, ale przerwał mu trzask drzwi.

- Bardzo przepraszam za spóźnienie, przez tą nagłą ulewę mój autobus zatrzymał się kilka przystanków dalej - zaczęła się tłumaczyć, cała zdyszana.

Ciemnowłosy przeniósł wzrok ze zmartwionej dziewczyny na okno.

Faktycznie. Na dworze szalała wichura.

Samica ptaka teraz silnie kuliła się, by nie zostać zdmuchniętą przez wiatr. Duże krople deszczu obijały się o szybę okna i co jakiś czas się błyskało.

Chłopak cieszył się, że zdążył przed tym nagłym zepsuciem pogody. Ta burza przyszła szybciej niż myślał.

Przeniósł wzrok z powrotem na brunetkę. Jej włosy były całe mokre, strużki wody spływały po jej zaróżowionych policzkach.

Marynarka przesiąkła wodą, a koszula przylepiła się do jej ciała, przez co prześwitywał jej biały stanik.

Park zagapił się chwilę na ten widok, ale szybko opuścił wzrok na blat ławki i zganił się w myślach.

Poczuł pieczenie na policzkach. Znów przeniósł wzrok na uczennicę. Cała trzęsła się z zimna.

- Czy ty nie wiesz, kiedy lekcje są? - nauczycielka podniosła głos.

𝔸ℂℂ𝕀𝔻𝔼ℕ𝕋┋ℙ𝕒𝕣𝕜 𝕊𝕦𝕟𝕘𝕙𝕠𝕠𝕟Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz