Dzień 4

122 10 0
                                    

Kolejny dzień ulewy. W nocy na chwilę było widać księżyc, więc Sunghoon myślał, że następnego dnia już się rozpogodzi, ale się mylił.

Ciemne chmury wyglądały strasznie w akompaniamencie mocnego deszczu i błyskawic. Nawet wczoraj nie było tak źle, przynajmniej nie waliło piorunami tak dużo na prawo i lewo.

Nie dość, że pogoda nie napawała zbytnio chęcią do życia, to jeszcze resztki sił opadły z siedemnastolatka po wczorajszym samotnym spacerze do domu.

Rano czuł się jeszcze gorzej.

Po tym jak przez dziesięć minut próbował podnieść się z łóżka, zrobił sobie gorące kakao. Na nic innego nie miał czasu, już wystarczająco długo zajęło mu zwlekanie się z łóżka.

Swój mundurek szybko wyprasował, ale niedokładnie, przez co było pełno zagięć.

Szukał marynarki. Szukał jej przez dobre pięć minut, po czym przypomniał sobie, że oddał ją dziewczynie.

Westchnął głęboko, ale zaraz zakaszlał.

Ufam ci, że nie przyjdziesz jutro z katarem - rozbrzmiewało mu w głowie.

Gdy spojrzał na zegar, przeraził się. Spóźni się, na pewno się spóźni.

Szybko spakował książki i pobiegł do łazienki umyć zęby. Spojrzał w lustro i prawie się wystraszył.

Kosmyki jego włosów wyglądały okropnie, gdy każdy żył swoim życiem. Chciał je zacząć układać, ale przypomniał sobie, że nie ma czasu.

Jęknął tylko. Następnie pognał po parasol i wybiegł z domu w samej koszuli. Wiatr tarmosił jego włosami i parasolem, wywijając go z jednej strony na drugą.

Wkurzony, z katarem i brakiem sił wszedł do środka szkoły.

Uderzyło w niego ciepłe powietrze. Poczuł się trochę lepiej, bo na dworze było naprawdę zimno. Z dreszczem podszedł do swojej szafki.

Jego ciałem i umysłem ogarnęła panika, gdy zauważył Nanhee z jego marynarką w rękach, opartą obok jego szafki.

Ku jego nieszczęściu, zauważyła go od razu.

Pomachała lekko Parkowi, a gdy nie zobaczyła jakiejkolwiek reakcji, oprócz strachu na jego twarzy, zaczęła mu się przyglądać.

Wyglądał jak siedem nieszczęść. Zaczerwieniona twarz, a najbardziej nos, którym pociągał co jakiś czas, włosy w kompletnym nieładzie i do tego całe mokre. Ku jej przerażeniu stał w samej koszuli z krótkim rękawem, mokrej do tego.

Materiał przylepił się do jego ciała, tak jak u niej wczoraj, zauważyła płaski brzuch i zarysowane na nim mięśnie.

Przyglądałaby się dalej, gdyby nie widok jego zmarnowanej twarzy, na który po chwili przeniosła wzrok.

Okłamał ją. Żadnej marynarki od kolegi nie było. Zrobił to, żeby było jej ciepło, i żeby się nie przeziębiła, a teraz sam jest w dużo gorszym stanie.

Podeszła do niego powoli. Gdy przed nim stanęła, a on pociągnął nosem, poczuła niewyobrażalną chęć troski o tego chłopaka. Kichnął, odsuwając się od niej szybko, a ona pokręciła tylko głową.

Ciemnowłosy pojrzał się na nią, jak pies, który za niegrzeczne zachowanie został okrzyczany przez właściciela.

Jego zaczerwienione oczy były teraz bardzo duże i wyglądały niczym gwiazdy na niebie.

Jak to możliwe, że pomimo tego, że wyglądał jak siedem nieszczęść i tak wyglądał dobrze?

- Choć do pielęgniarki, da ci jakieś leki - powiedziała tylko, po czym uniosła się na palcach i zarzuciła marynarkę na ramiona siedemnastolatka.

𝔸ℂℂ𝕀𝔻𝔼ℕ𝕋┋ℙ𝕒𝕣𝕜 𝕊𝕦𝕟𝕘𝕙𝕠𝕠𝕟Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz