Okolice Hogwartu spowiła mgła i chłód, pogoda nie rozpieszczała, ale lepiej przebywać na błoniach niż w zamku, w którym każdy kąt bezlitośnie przypominał o ostatniej bitwie. Patrzyłam jak spokojnie Draco Malfoy spędza dzień na terenie błonii, tego dnia od niego bił smutek. Ludzie spoglądali na niego z pogardą i złością, ciche prychnięcia co odważniejszy głośno komentowali jego obecność. Co najdziwniejsze on im wgl. nie odpowiadał, za każdym razem, gdy ktoś go nazywał śmierciożercą skłaniał głowę i mijał ich bez słowa. Na początku myślałam, że na to zasłużył, sam sobie przecież zapracował na taką reputację było nie brać udziału w wojnie po złej stronie, dopiero po jakimś czasie jego widok zaczął mnie przygnębiać. Zaczęłam się zastanawiać, jak ktoś może być tak bardzo przepełniony żalem. Postanowiłam do niego podejść i spróbować odgadnąć co się kryje za jego szarymi tęczówkami. Kiedy usłyszał szelest kroków nie odwrócił głowy, dalej siedział oparty o pień drzewa i spoglądał gdzieś w dal. Usiadłam obok, czekałam aż się odsunie, ale tego nie zrobił. Powoli odwrócił twarz w moją stronę, lekko zmrużył oczy i nic nie powiedział. Siedzieliśmy w zupełnej ciszy przez dziesięć minut, po tym czasie wstałam, wróciłam do zamku. Następnego dnia wydłużyłam tą czynność i spędziłam w jego towarzystwie dwadzieścia minut. Dopiero trzeciego dnia odważył się do mnie odezwać.
- Czekasz na coś? - Zapytał nie zaszczycając mnie wzrokiem.
- Nie.
- Kłamiesz.
- Może. - zdawało mi się że przez chwile zobaczyłam uśmiech na jego twarzy. - To wolny kraj Malfoy, mogę siedzieć gdzie chce. - Nie odpowiedział, a ja nawet tego nie oczekiwałam. W piątek chciałam znowu powtórzyć mały rytuał, jednak nie mogłam nigdzie znaleźć Malfoy'a. Rozglądałam się dookoła, kiedy wyrósł przede mną jak spod ziemi. Momentalnie wstrzymałam oddech.
- A jednak czekasz. - Powiedział chłodno, po czym zajął swoje stałe miejsce. Uśmiechnęłam się i po raz kolejny usiadłam obok.
- Chcesz? - zapytał podając mi paczkę mugolskich papierosów. Paliłam tylko raz, ale to zawsze jakiś sposób żeby się porozumieć. Wzięłam papieros i przyłożyłam do ust. Malfoy zbliżył się i za pomocą różdżki go odpalił. Nieudolnie próbowałam się zaciągnąć, od razu zaczęłam się krztusić. Draco uśmiechnął się delikatnie i pokiwał ze zrezygnowaniem głową.
- W życiu nie paliłaś Granger. Odłóż to lepiej. - Z zażenowaniem wgniotłam papieros w ziemie. Nie potrzebnie chciałam udawać.
- Masz zamiar mi w końcu powiedzieć o co chodzi?
- O nic. - Odpowiedziałam krótko i tym samym nieumyślnie ucięłam naszą rozmowę.
Następnego dnia nie poszłam, bo właściwie sama nie widziałam po co to robiłam. Jednak jakby na złość moja podświadomość ciągle mi przypominała o Malfoy'u. Nie mogłam się na niczym skupić. Czułam się w jakiś chory sposób zobowiązana. Jak coś zaczynasz to wypada skończyć - przypominały mi się słowa matki. Jedną misję ratowania świata zakończyłam i już musiałam sobie znaleźć coś nowego. Najwyraźniej spokojnie życie nie było mi pisane. W czasie kolacji zauważyłam, że Malfoy mi się przyglądał, jego wzrok był jak wyzwanie. Miałam wrażenie, że krzyczy do mnie czy już odpuściłam. Jednocześnie widzieć go samego wśród tylu ludzi było dość smutne. Wieczorem poszłam się przejść po błoniach było już dość chłodno, ale musiałam się znaleźć w miejscu gdzie Draco przesiadywał. Czemu akurat tam, jeśli chciał się gdzieś zaszyć to czemu nie jakieś bardziej odosobnione miejsce. Rzuciłam zaklęcie wykrywające magię może to miejsce miało w sobie coś specjalnego.
- Sprawdzasz mnie? No tak słynna Granger ratuje Hogwart przed atakiem śmierciożercy. - Zakpił głośno za moimi plecami.
- To nie tak.
- Daruj sobie. Po to przychodziłaś - żeby mnie pilnować?
- Nie, ja tylko
- No co?!
- Malfoy, ja nie chciałam, zastanawiałam się tylko
- Czy chce kogoś zabić, torturować, albo podłożyć pułapkę. Rozczaruje Cię Granger wystarczy mi takich wrażeń do końca moich dni, które zresztą nie potrwają już długo.
- Nie! Zamknij się i słuchaj ty głupia fretko! - krzyknęłam, wzięłam głęboki oddech i zaczęłam od początku. - Chciałam tylko wiedzieć co jest specjalnego w tym miejscu, że akurat tutaj spędzasz tyle czasu i dlaczego zawsze chodzisz wszędzie sam. - Dokończyłam zdanie i dopiero zdałam sobie sprawę co powiedziałam, poczułam się głupio i odwróciłam głowę.
- Przepraszam. - Powiedział cicho, wzrok miał wbity w ziemię.
- Dlaczego teraz znowu tu jesteś? - Zapytałam delikatnie, bałam się, że go spłoszę. Malfoy włożył ręce do kieszeni i odważył się spojrzeć mi w oczy.
- Przyszedłem za tobą. Przyznaje trochę mnie zaintrygowałaś.
- I vice versa. - Uśmiechnęłam się i usiadłam pod drzewem wskazując mu "jego" miejsce. Niezbyt pewnie ale przysiadł się.
- Powiesz mi teraz o co chodzi?
- Hmm nie.
- Czemu?
- Bo tak.
- Jesteś dziwna Granger.
- I dobrze, jeszcze bym ci się spodobała.
- Za późno.
- Co? - zapytałam zaskoczona. Ja i podobać się jemu... nie to nie możliwe.
- Nic, nieważne.
- I kto tu jest dziwny, Malfoy. - zaśmiałam się. Po tych słowach zapanowała między nami niezręczna cisza. No bo co niby miałam dalej mówić. Wydawało mi się że Draco też chciał coś więcej powiedzieć, ale w końcu odpuścił. Tkwiliśmy tak jeszcze może z pięć, dziesięć minut.
- Wracamy ? - zapytał i pomógł mi wstać. Chwyciłam jego lodowatą dłoń bez słowa. W tym momencie piekło pewnie zamarzło. Arystokrata podał rękę szlamie.
- No już się tak nie dziw, teraz to ja jestem tym gorszym.
- Niby dlaczego tak myślisz? - Wyprostowałam się i starałam żeby mój głos brzmiał miło. Nuta goryczy jednak i tak była słyszalna.
- To sarkazm Granger?
- Czy z Tobą się już nie da normalnie pogadać? Poważnie pytam.
- Po wojnie to oczywiste. Mój ojciec tkwi w Azkabanie, a matka płacze w domu czekając na wezwanie do sądu dla niej i dla mnie. Bez wahania też mnie tam zamkną.
- To ty nic nie wiesz? - Wybiegłam przed niego i spojrzałam mu w oczy.
- Harry powiedział, że twoja matka uratowała mu życie w lesie. Oczyścił ją i ciebie z wszystkich zarzutów. Żadnego listu nie będzie. - Mówiłam szybko i z radością w głosie. Nie wiem czemu cieszyło mnie, że Dracon nie wyląduje w więzieniu. Blondyn rozszerzył usta z zdziwienia i opadł na kolana. Oddychał ciężko z trudem łapiąc powietrze.
- Na Merlina, Malfoy co ci jest? - Uklęknęłam koło niego. Ze zmęczenia chłopak położył mi głowę na ramieniu. Właśnie zobaczyłam człowieka, który odzyskał swoją wolność. Był silny zbyt długo, teraz w końcu okazał swoja słabość. Siedzieliśmy w ciszy, tym razem już nie była ona krępująca.
- Draco wracajmy do zamku. Lepiej się nie przeziębić. - Powiedziałam cicho tuż nad jego uchem.
- Ta jasne już. - Odpowiedział zmieszany. Ilość uczuć jaka musiała się w nim tego dnia przewinąć zapewne była przytłaczająca. W drodze powrotnej zaczęłam mówić coś o następnych zajęciach, żeby tylko odciągnąć nasze myśli od nieprzyjemnych spraw. Malfoy odprowadził mnie pod drzwi dormitorium. Zanim zdążyłam je otworzyć usłyszałam tylko jedno słowo.
-Dziękuję. - Skinęłam głową, mimo że nie do końca wiedziałam za co tak na prawdę chciał mi dziękować. Jednak miałam wrażenie, że to jedyny sposób w jaki mogłam zareagować.