W pokoju słyszałem śmiech mojej małej Rose, była piękna i taka radosna. Bardzo podobna do swojej matki. Miała jej blond włosy, chociaż dostrzegałem też rude pasma, może jak podrośnie będzie bardziej podobna do Weslayów. Nie chciałem jednak, żeby traciła delikatną urodę swojej matki. Z Monicą poznaliśmy się na szkoleniu aurorskim. Odpadła tak samo jak ja na samym początku. Osiągnięcia z wojny, szybko przestały mieć znaczenie, więc okazało się, ze nie mam wystarczających umiejętności. Musiałem poszukać innego zawodu. Zajmowałem się sklepem braci, o dziwo całkiem nieźle mi szło. Monica natomiast spędzała czas w domu, od czasu do czasu malując. Moja żona miała duszę artystki. To było coś co w niej kochałem i nienawidziłem jednocześnie. Zadziwiała mnie jej delikatność i wrażliwość na otaczający nas świat. Miałem wrażenie jakbyśmy patrzyli innymi oczyma, Monica zawsze dostrzegała więcej. Z drugiej strony brakowało mi w niej odrobiny surowości, dyscypliny, pedantyczności. Ciężko to przyznać, ale doszukiwałem się w niej Hermiony. Po wojnie z bólem serca się rozstaliśmy. Na początku przechodziłem to bardzo ciężko. Gdyby nie Harry, być może stracił bym z nią kontakt na zawsze. Pamiętam dokładnie, każdą łzę i każdy krzyk. Czy to mało męskie płakać za ukochaną kobietą. Nie obchodziło mnie, potrafiłem godzinami zamykać się w pokoju z butelką ognistej i szukać powodów dlaczego postanowiła mnie zostawić. Odpowiedź przyszła rok później. To była zimna, powoli nauczyłem się na powrót cieszyć rozmową z przyjaciółmi. Kiedy myślałem, że jest dobrze i być może kiedyś odzyskam Hermionę, ona postanowiła zadać mi kolejny cios. Uderzyła prosto w serce, boleśnie je przebijając. Nie wiem czy czułem się bardziej zazdrosny czy zdradzony. W każdym razie było to okropne. Siedzieliśmy u Hermiony, jej dom stał pusty, niestety nie udało jej się odnaleźć rodziców. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy, myślałem, że to Harry pomaga się jej z tym uporać, prawdopodobnie bardzo się myliłem. - Chciałam wam kogoś przedstawić. Właściwie to się znacie, ale sytuacja się zmieniła i dobrze było by zacząć od nowa. - Powiedziała,a w jej oczach strach mieszał się z radością. po tych słowach do pokoju wszedł Malfoy, objął ją w pasie i przywitał z nami. Harry westchnął tylko ciężko. Jego nigdy nie ruszały takie sprawy. Do póki nic nie stanowiło zagrożenia życia, starał się zawsze pokojowo rozwiązywać wszystkie sprawy. Potrafił dostosować się do każdej sytuacji i jeśli tylko widział nadzieję, że ktoś potrafi być dobry zawsze dawał mu szansę. Ze mną było dużo gorzej. Chciałem krzyknąć, że Hermiona nas zdradziła, już zacisnąłem pięści żeby rozwalić Malfoy'owi twarz na milion kawałków. Ale wtedy to zobaczyłem. Dostałem nagłego olśnienia, to we mnie uderzyło. Ten wzrok, sposób w jaki moja ukochana na niego patrzyła. To było to, na co ja nigdy nie mogłem liczyć. Nagle powód naszego zerwania stał się oczywisty. Z wielkim trudem podałem rękę ślizgonowi, Harry i Miona przypatrywali nam się w cichym zdumieniu. Pewnie czekali na mój wybuch, jednak nie mogłem jej tego zrobić. Zdecydowanie i mocno zacisnąłem dłoń Draco, a on zrobił to samo. To była walka między nami. Oboje wiedzieliśmy, jak duże znaczenie dla drugiego ma Hermiona. Po Draco można było to zauważyć. Odkąd pamiętam blondyn zawsze miał nade mną przewagę. Mimowolnie popatrzyłem na jego rękę, widniał na niej jeszcze blady mroczny znak. Piętno, które powinno mu zabraniać zbliżać się do tak delikatnych osób jak Hermiona. Jednak między nimi było coś szczególnego. Nie potrafiłem tego zdefiniować, przypominało trochę tą szczególną atmosferę, którą roztaczali zawsze Harry i Ginny. Siedzieliśmy w milczeniu, nikt nie widział za bardzo jak zacząć temat. Hermiona uciekła do kuchni, żeby zaparzyć herbaty. Pewnie sądziła, że jak tylko zostawi nas samych to jakoś się to ułoży. Nie dużo się pomyliła, tak jak zawsze panna Granger miała rację. Sam zacząłem rozmawiać o ostatnim meczu. O dziwo okazało się, że kibicujemy tym samym drużyną. W tym bezpiecznym temacie pozostaliśmy cały wieczór. Widziałem, że nastąpi spotkanie, gdzie ja albo Harry będziemy musieli zdać pytania, jak to się stało, że zaczęliście się spotykać i tym podobne. Tamtego wieczoru nie chciałem ich zaczynać. To wszystko było zbyt bolesne. Z całych sił starałem się zachować twarz. Grać na równi z Malfoy'em, przywdziać taką samą maskę jak on. Głupio wierzyłem, że być może wtedy zdołam ją jeszcze jakoś odzyskać. Niestety po raz kolejny w życiu nic nie poszło po mojej myśli. Niedługo po tym spotkaniu musiałem szukać innego zawodu. Hermiona Draco i Harry spełniali się w zawodach aurora. Na początku czułem jakby ślizgon zajął moje miejsce. Tak na prawdę on tylko pokazał do czego się nie nadaję. Hermiona miała u jego boku wszystko, zapewnioną pozycję, pieniądze, rozrywkę i z niechęcią muszę przyznać, że także i miłość. Nie sadziłem, że Draco będzie zdolny do takich uczuć nigdy do końca mu nie zaufałem, zawsze wydawał mi się zimny i egoistyczny. Obserwowałem ich związek przez lata. W pewnym momencie doszedłem do wniosku, że jeśli tylko Hermiona jest z nim szczęśliwa to nie mogę ośmielić się niszczyć jej życia. Owszem mieli swojej problemy, starałem się wtedy być blisko. Jednak i to nic nie dało.
Dzisiaj po raz kolejny wziąłem do rąk małe lusterko i wyszeptałem zaklęcie. W ukryciu przed wszystkimi wpatrywałem się jak moje odbicie zamienia się z obrazami z życia Hermiony i Draco. Widziałem ich trzymających dziecko. Słyszałem, że Hermiona spodziewa się malucha. Jej piękny uśmiech i łzy radości w oczach sprawiły mi przyjemność. Ale czy mogę się ośmielić powiedzieć Ci, że jesteś niesamowita pod każdym względem?* - pomyślałem odkładając magiczny przedmiot na swoje miejsce - Ron - usłyszałem wołanie żony. Powoli zszedłem na obiad, Monica siedziała przy stole z mała Rose i usiłowała karmić ją marchewką. Wyglądały razem słodko i zabawnie. Kobiety moje życia. Dopiero po narodzinach Rose uznałem, że jestem dumny z wszystkiego co osiągnąłem. Tą jedyną prawdziwą miłość zepchnąłem na samo dno mojego serca, Co jakiś czas za pomocą magicznego lusterka sprawdzałem co u Hermiony. Zapobiegawczo przenieśliśmy się na obrzeża Londynu. Nie chciałem kusić losu i na daremno targać własnym sercem. Wystarczyło, że pamiętałem jej każdy szczegół.
"I wciąż marzę o tobie, bo to wszystko co potrafię"