Witamy w naszych progach~

193 12 56
                                    

Zapraszam na dobrą zabawę 


POV Felix~

-Wiesz, że jak się zje mandarynkę, to ma się pachnące ręce?

-Wiem. - potwierdził.

-A wiesz, że cokolwiek się dotknie, to będzie tym jebać?

-No wiem. - potwierdził znów.

-No. - złapałem go za rękaw i otarłem.

-No ty chu- - zaczął trzeć swój rękaw, a ja zacząłem się śmiać. - Ale inteligentne.

-Wiem, pf. Dlatego to wykorzystałem. - złożyłem ręce i się oparłem o stół.

-Panie i panowie, obiad przyszedł i się nałożył. - powiedział Chan i wszedł do salonu razem z Minho z talerzami.

-Czemu pozwoliłeś mu wziąć talerze?! - wydarł się Hyunjin, który nie chce po raz trzydziesty szósty zbierać szkieł z podłogi w tym roku. Jak to możliwe, że w ciągu pięciu lat ten gościu minimum pięć razy na pół roku upuszczał talerze z byle czego? Ten rok był jakiś inny, jak widać. Raz się zdarzyło, że nie upuszczał ich przed AŻ dwa miesiące, to był po prostu rekord życia. Szacunek. Ale i tak co koło trzy miesiące musimy kupować średnio pięć talerzy, bo ta łamaga zawsze jest sobą, czyli łamagą. Nasza kuchnia aktualnie ma fabrykę talerzy, bo każdy z nich jest inny. Do wyboru do koloru, rozmiaru, wzorku i nawet krawędzi, więc myślę, że każdy by mógł sobie wybrać swój.

-A! Nie krzycz tak, bo jeszcze puszczę...

-Właśnie o to chodzi! - wstał blondyn i wziął od niego naczynia. - Nie- ru- szasz! Nie dotykasz talerzy ani szklanek! Nic!

-Ale jak ja mam pić? - zrobił zdruzgotaną minę i zostały mu zabrane talerze. Seungmin też pomógł rozłożyć jedzenie, a ja sobie siedziałem wygodnie i patrzyłem na rozbiegające się widowisko z lekkim uśmiechem.

-Nie będziesz pił. - położył ostatni talerz, a ja się zaśmiałem. - A ty karaluchu z czego się śmiejesz?

-Co ty powiedziałeś? - zrzuciłem nogi ze stołu i już chciałem wstać gdy...

-KTO DZISIAJ SIĘ R-

-NIE KOŃCZ! - zatrzymał go Hyunjin ręką i podbiegł do niego zawracając go. - On zawału dostanie i jeszcze nam tu padnie idź stąd na razie błagam cię daj nam rozłożyć te cholerne talerze bo dostanę ataku nerwicy i tętnica mi pęknie a ten karaluch jeszcze to pogarsza IDŹ! - powiedział wszystko na jednym tchu i wypchał Hana z salonu.

-Jezu dobra. - wyszedł posłusznie lider patrząc na mnie w ostatniej chwili i robiąc dziwną minę, a ja jedynie wzruszyłem ramionami.

-Ty - wskazał na Minho - będziesz pił przez rurkę długości półtora metra, żebyś nie dotykał, a jeśli będziesz chciał umyć, to ja ci załatwię robota, który będzie to za ciebie robił.

-Ale-

-Nie ma ale! Nazwałem go-

-Masz już robota dla mnie? Co tak szybko?

-Przewidziałem, że się przyda. Ale nie musiałem za niego dużo płacić, wystarczyło trochę się postarać. Nazywa się Felix.

-CO?! - wydarłem się i wstałem waląc o stół nogami - Aisch - złapałem się za nie i usiadłem z powrotem. - Przecież każdy wie, że nie lubię zmywać naczyń, co ci kurde jest? Au... - masowałem sobie kolana.

-Żartowałem, pierwsza opcja nadal mi się podoba.

-Jaka pierwsza? - Minho usiadł obok mnie, ale lekko się trząsł.

◇Good killers◇ //ZAWIESZONE//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz