prologue // Fox in my home

826 33 18
                                    

Był jesienny wieczór oplatający się kolorowymi liśćmi na drzewach. Brązowe, żółte, złote, pomarańczowe, a nawet czerwone liście zwisały na pięknych dużych roślinach tworzących tunel, o którym każdy by marzył. A przez taki właśnie jechał Christofer Bang. Jechał on czarnym Audi z nowej kolekcji. Bardzo lubił jesienne wieczory. Były one po prostu jak z snu. Kochał jeździć wieczorami do lasu. Robił tam piękne zdjęcia, a tak dokładniej to biegał, a gdy zauważał coś potencjalnego robił zdjęcia. O dziwo zawsze wychodziły niezwykle. Dojechał już na miejsce. Słońce aktualnie zachodziło więc to był odpowiedni moment na robienie zdjęć. Co on robił że zawsze tak trafiał w godzinę i porę? Nikt tego nie wiedział, oprócz samego Bang Chana. Wyszedł z samochodu i się wyciągnął. Spojrzał na las i westchnął, myśląc to jaki on jest kolorowy. Zarzucił na siebie aparat na pasku i zaczął biec w głąb lasu. Było dziś wyjątkowo chłodno, ale to w niczym nie przeszkadzało Chanowi. Wręcz przeciwnie, lubił gdy jest zimno. A dlaczego? "Bo kiedy wiatr muska Twą skórę czujesz przyjemny dreszcz." Tak przynajmniej mawiał. Kiedy Chan zatrzymał się żeby zrobić zdjęcie coś usłyszał. Jakiś pisk. Nie wydawał się być on ludzki. Było to trochę straszne, ale Bang się nie bał. Poszedł w głąb lasu. Ciężko musiał pchać co niektóre gałęzie, bo przeszkadzały mu w chodzeniu. Gdy dotarł na miejsce zobaczył lisa, który próbuje się wydostać. Uniemożliwiała mu to kłoda leżąca na jednej z łap. Zdyszany Chan powoli podszedł do Lisa i zdjął kłodę z jego łapy. Zwierzę jak poparzone się odsunęło. Widać było że miał zranioną jedną z kończyn, bo kulał. Chan ostrożnie wystawił rękę i się uśmiechnął czule na znak żeby podszedł. Po jakimś czasie sierściuch powoli i ostrożnie podchodził. Kiedy podszedł, człowiek go pogłaskał i wziął na ręce. Początkowo Lis się szarpał, ale to nie dało żadnego skutku. Dlatego też zrezygnował. Kiedy Chan doszedł do samochodu i go otworzył, położył rudą kulkę i wziął apteczkę. Mały bohater momentalnie się odsunął. Ale chłopak się nie dał i odkaził ranę, po czym owinął ją bandażem. Wziął swojego nowego przyjaciela na ręce i posadził go na przednim miejscu pasażera. Wyszedł z samochodu i skierował się do miejsca kierowcy. Wszedł i usiadł, na dość miękkim siedzeniu. Odpalił silnik i zrezygnowany pojechał do domu, żeby jeszcze dokładniej zbadać ranę zwierzęcia. A czemu zrezygnowany? Bo nie zdążył zrobić ani jednego zdjęcia. Kiedy podjechali pod dom chłopak odpiął swoje pasy i wysiadł uprzednio zamykając drzwi żeby zwierzątko nie uciekło. Przeszedł obok samochodu i otworzył drzwi. Po czym wziął na ręce zwierzę. Zamknął samochód i skierował się ku drzwiom. Kiedy je magicznie otworzył puścił Lisa żeby wywąchał całe mieszkanie. Wiedział że zwierzęta muszą sprawdzić w taki sposób teren, dlatego nie miał nic przeciwko temu. Mieszkanie nie było jakoś wybitnie duże. Była sypialnia, salon, łazienka i kuchnia. Kiedy wszedł to zdjął swoje szare buty sportowe. Nie miał na sobie żadnej kurtki ani nic. Miał na sobie odzież termiczną i trampki. Podszedł do Lisa który drapał drzwi do jego pokoju. -dobrze dobrze, dam ci tam zerknąć. - powiedział po czym zaśmiał się czule. Otworzył jasno szare drzwi i wpuścił Puchate zwierzę. Pokój nie był duży. Miał ściany koloru beżowego, a meble były białe. Kiedy już lis wy wąchał wszystko pobiegł w kierunku kuchni. Chan Poszedł za nim. W sumie kuchnia też nie odzwierciedlała jakieś nowości. Ściany są białe, a meble czarne. Nowy przyjaciel Chana podbiegł do lodówki i zaczął ją leciutko drapać na znak że chce jeść. Chan z rozbawieniem podszedł do dużego urządzenia i wyciągnął z niego parówki. Pokroił je na kawałki i postanowił nauczyć czegoś lisa. Wystawił rękę ku niemu. Puchatka ruda kulka już chciała mięsko, ale Chan zabrał rękę. Zaczął kiwać palcem wskazującym. - nie ma tak łatwo Fox'ie, podaj najpierw łapę. - po tych słowach wyciągnął drugą rękę, a Lis podał mu łapę. Bang ucieszony że może Wytresować dzikie zwierzę dał mu w końcu ten kawałek i zaczął następne sztuczki. W końcu parówki się skończyły i poszedł zrobić mu jakieś legowisko. Chan poszedł do pokoju i wziął jakiś wielki karton. Zmierzył pomiary i rozłożył tam koc. - proszę, ty dzisiaj tutaj śpisz. - powiedział i wskazał na legowisko obok łóżka, na którym spał Chris. Po krótkiej chwili patrzenia się na lisa, wziął z szafy piżamę i poszedł do łazienki. Wziął krótki, ciepły prysznic, i poszedł umyć zęby. Kiedy już wyszedł wziął się za rudego. - Teraz ty słodziaku. - wsadził go do wanny i ustawił temperaturę wody. Fox'ie zaczął się szarpać, ale to nic nie pomogło, bo z Chanem jeszcze nikt nie wygrał. Oprócz Felka w Fortnite, ale to pomińmy. Nałożył szampon na ręce i zaczął go wgniatać w  skórę zwierzęcia. Co swoją drogą było dość przyjemne. Potem ją spłukał. Po tym wytarł lisa ręcznikiem i poszedł umyć ręce. - aż jestem z siebie dumny, że takie dzikie zwierzę wytresowałem trochę. - kiedy umył ręce wytarł je o siebie i dał liskowi znać że ma iść za nim. Wskazał na karton z kocem i sam położył się na łóżku. - dobranoc Fox'ie. - po tych słowach poszedł spać.

_____________________
Wow ale opisówka mi wyszła aż jestem dumna.
Wgl to chyba zmieniam zdanie i będę wstawiać każdy rozdział. Ale niestety w Hyunlix planuję już tak trochę koniec ale no cóż życie. A tak wgl jak tam dzionek wam minął?

My cute Hybrid//JeongChanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz