Rozmowa

189 33 19
                                    

Lilith

Sygnet opalizował różnorodną feerią barw, które zmieniały się non stop, przybierając lub tracąc na intensywności. Dostrzegałam głównie krwiste ślady wściekłości, na szczęście o znacznie mniejszym niż wcześniej nasileniu, fioletowy cień zagubienia i granatowe opary zmartwienia. Przez moment wokół szmaragdu snuła się również czarna nić bezbrzeżnego przerażenia. Mój mąż miał bardzo ponurny nastrój, który w znacznej części podzielałam, jednak w tej chwili najbardziej liczyło się dla mnie to, że incydent ze Zmiotką pozwolił na rozproszenie szału wywołanego wiadomością od Belli, dzięki czemu mogłam spróbować w spokoju porozmawiać na ten temat z Draco. Dla niego posiadanie dziecka-gryfona było zmazą na honorze, zniszczeniem rodzinnych tradycji. Dla mnie było czymś o wiele, wiele więcej. Niech świadczy o tym fakt, że mój mąż ze złości gotów był co najwyżej krzyczeć, wyrywać sobie włosy z głowy i marzyć o zadaniu komuś cierpienia, ja zaś, by wyładować emocje, potrzebowałam odebrania drugiej istocie życia. Nie żebym miała z tego powodu jakieś wyrzuty sumienia - w końcu to była tylko skrzatka, nie drugi czarodziej. Bardziej martwiły mnie kłopoty, które mogłam na siebie ściągnąć.

Chód Draco był sztywny i nienaturalny. Jego ramię ściskało moje z przesadną siłą, gdy prowadził mnie po schodach wychodzących z jadalni do ogrodu naszej posiadłości. Wzrok miał rozkojarzony, a wyraz twarzy ukazywał szok i zdruzgotanie. Gdyby ktoś zobaczył go w tym stanie, z pewnością skojarzyłby to z wypadkiem w jadalni i nabrałby podejrzeń w stosunku do wersji wydarzeń, którą przedstawiłam Mopkowi. Stąd o krok do donosu do Departamentu Przestrzegania Praw Czarodziejów i rozpoczęcia śledztwa badającego okoliczności pechowego upadku żyrandola, które najpewniej doprowadziłoby mnie do dożywotniego wyroku w Azkabanie. Całe szczęście, służba była tak zaaferowana śmiercią Zmiotki, że wszystkie skrzaty natychmiast po otrzymaniu od pobratymców wiadomości o jej losie oderwały się od swoich zajęć i teleportowały wprost do jadalni, dzięki czemu nie groziło nam wpadnięcie na żadną sprzątaczkę czy ogrodnika.

Co prawda, gdyby świadek naszego spaceru wiedział o tym, w którym hogwardzkim domu wylądowała Scarabella Malfoy, ograniczyłby interpretację zachowania Draco do żałoby po utracie godności swego rodu. Nie miałam jednak zamiaru otwarcie poruszać tego tematu wśród służby, choć pewnie do końca dnia o skandalicznej decyzji Tiary będzie wiedziała cała lokalna magiczna społeczność. Być może dałoby odwrócić bieg wydarzeń, być może jest sposób, by namówić tiarę przydziału do zmiany zdania... Musiałam niezwłocznie przedyskutować ten problem z mężem.

Wyszliśmy na dwór. Mżawka ustała i jedynym śladem po deszczu były widoczne gdzieniegdzie niewielkie kałuże, po których pod wpływem delikatnego wiatru dryfowały w różne strony pomarańczowo-czerowne, jesienne liście. Schody, po których wyszliśmy na dwór, łączyły jadalnię bezpośrednio z ogrodem. Przeszliśmy przez krótki chodnik z betonowych płyt i znaleźliśmy się na ścieżce z białego żwirku, prowadzącej w głąb ogromnego parku, który tuż przy posiadłości składał się głównie z kompozycji kwiatowych i żywopłotów, by w miarę oddalania się od zabudowań przeistoczyć się w las, gęsty i zamieszkały przez dzikie zwierzęta.

Niespiesznie minęliśmy „ogrodową", krzewiastą część parku. Gdy cień pierwszych, niewysokich drzew padł na nasze głowy, odezwałam się do Draco.

- Musimy udać się do Hogwartu najprędzej, jak to możliwe. Trzeba niezwłocznie porozmawiać z Longbottomem i tą durną czapką, która odważyła się spróbować zniszczyć przyszłość naszej córce.

Mój mąż parsknął śmiechem.

- Naprawdę sądzisz, że to cokolwiek zmieni? Że istnieje sposób, który pozwoliłby dosłownie wyrwać ją z paszczy lwa? W całej historii Hogwartu nie zdarzyło się jeszcze, by Tiara zmieniła przydział ucznia. Nie bądź naiwna, Lilith, dla Scarabelli już nie ma ratunku - po wymówieniu imienia córki głos zaczął mu się łamać i poczułam, jak w piersi tłumi szloch.

Saga rodu Malfoy. LilithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz