Początki (cz.II)

104 19 12
                                    


Draco

Róż, kokardki, falbanki... Gdyby na ścianach wisiały malunki kotów, a nie cherubinów, pomyślałbym, że wystrój tego lokalu to dzieło Dolores Umbridge. Krótko mówiąc - festiwal kiczu, mogący podobać się jedynie zakochanym nastolatkom z Hogwartu, dla których herbaciarnia pani Puddifoot stanowiła główne miejsce schadzek w czasie weekendowych wypraw do Hogsmeade.

Wraz z Lilith byliśmy tu zdecydowanie najstarszymi odwiedzającymi. Gości nie było zresztą zbyt wielu - poza nami i krzątającą się za ladą właścicielką, wiekową już, przygłuchawą czarownicą w okularach ze szkłami grubości denka słoika, dostrzegłem jeszcze trzy młode parki, do tego stopnia pochłonięte trzymaniem się za ręce i patrzeniem sobie w oczy, że nie dostrzegłyby, gdyby do ich stolika dosiadł się górski troll.

To właśnie niewielka ilość klientów oraz ich skupienie na samych sobie sprawiło, że wybraliśmy herbaciarnię na miejsce spotkania z Bellą. Brak wścibskiego towarzystwa, mała popularność lokalu i jego położenie na uboczu Hogsmeade zapewniało nam dyskrecję niezbędną do przeprowadzenia bardzo poważnej rozmowy z córką.

Zerknąłem na zegar - tandetny, różowy twór w kształcie serduszka, ze złotą tarczą i zielonymi wskazówkami w tak fikuśnym kształcie, że ciężko było rozszyfrować, co właściwie pokazują. Próbując zgadnąć, która jest godzina, zacząłem się zastanawiać, czy dobór kolorów tego szkaradztwa był dziełem ślepca, czy może daltonisty.

Przede mną na stoliku stała filiżanka z gęstym, dymiącym naparem. Sądząc po zapachu, była to jakaś ziołowa mieszanka, tak różnorodna, że nie zdołałem wyodrębnić z jej odurzającej woni aromatu poszczególnych roślin. Zielony, bagnisty kolor i dość gęsta konsystencja napoju odstraszały mnie od jego skosztowania.

Odwróciłem wzrok od zegara, uznając, że próby odczytania aktualnej godziny przy użyciu tego nieczytelnego badziewia mijają się z celem, i zerknąłem na ciecz, którą autor karty napojów ochrzcił „Kociołkiem Alchemika". Eliksiry były moim ulubionym przedmiotem w Hogwarcie i chyba właśnie wywołane przez nazwę napoju skojarzenia sprawiły, że zdecydowałem się na tę pozycję, czego teraz zacząłem żałować. Musiałem mieć bardzo nietęgą minę, bo Lilith sięgnęła po moją rękę i uchwyciwszy ją swymi smukłymi palcami, zaczęła rysować kciukiem kółeczka na grzbiecie mojej dłoni.

- Zgaduję, że w młodości nie zabierałeś tu dziewcząt na randki, co, Draco?

- Nie, nie zdarzyło mi się. Zresztą, byłem wtedy zajęty czym innym niż romanse, tak jak i ty - odpowiedziałem żonie, próbując się uśmiechnąć. Nie miałem jednak radosnego nastroju i konsekwencją moich wysiłków był grymas, który wywołał w oczach Lilith błysk szczerego rozbawienia. Przynajmniej ona potrafiła w tym niesprzyjającym otoczeniu zachować pozytywne nastawienie. Zresztą, mniejsza o otoczenie - to przede wszystkim przyczyna, dla której w ogóle zjawiliśmy się w Hogsmeade, psuła mi humor.

List Belli dotarł do nas cztery dni po rozpoczęciu roku szkolnego. Gdy szok wywołany wiadomością o przydziale córki minął, a my uporaliśmy się z odwiedzinami Minister Szlamy i ochłonęliśmy po namiętnych pieszczotach, którym oddaliśmy się tuż po opuszczeniu przez Granger naszej posesji, udaliśmy się z żoną do jej gabinetu w celu omówienia problemu Belli. W szerokim, przestrzennym pomieszczeniu, w którym moja żona urządziła swoje miejsce pracy, znajdowało się parę ogromnych szaf z księgami opowiadającymi o historii czarodziejskiego świata i jurysdykcji w różnych jej okresach. Przejrzeliśmy wszystkie dokumenty zawierające choćby wzmianki o Tiarze Przydziału i upewniliśmy się, że nie zdarzyło się nikomu nigdy kwestionować decyzji artefaktu. Usiedliśmy więc naprzeciw siebie - żona za biurkiem, ja na stojącym przed nim fotelu - i zaczęliśmy rozważalić, co możemy zrobić dla córki. Nasza dyskusja pochłonęła mnóstwo czasu, jej zakończenie nastąpiło bowiem dopiero rankiem następnego dnia, gdy odesłaliśmy Oxię do Hogwartu z wiadomością, by Bella w najbliższy wtorek wymknęła się niezauważalnie po zajęciach do Hogsmeade, korzystając z tajnego przejścia za posągiem jednookiej czarownicy, i udała się do herbaciarni, gdzie spotkamy się z nią i przekażemy jej nasze postanowienia.

Saga rodu Malfoy. LilithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz