„Nie idź za mną, bo nie umiem prowadzić. Nie idź przede mną, bo mogę za Tobą nie nadążyć. Idź po prostu obok mnie i bądź moim przyjacielem."
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Po nie długiej chwili znaleźliśmy się w domu Kena. Rozglądałem się wszędzie. Trudno to było nazwać domem. Prędzej ogromny apartament, wszędzie pełno ochroniarzy. Ale po co mu taki duży dom w pojedynkę?
-Poznajcie się. Eliza to jest Ryu, Ryu to Eliza.- Nagle zza drzwi wyłoniła się szczupła blondynka, uśmiechnęła się i wystawiła rękę na przywitanie. Oczywiście że ucisnąłem jej dłoń, musiałem zachowywać się jak przystoi. Nawet nie byłem u siebie.
- Ken opowiadał o tobie dużo - Potrzasnęła naszymi dłońmi. A więc opowiadał o mnie? W dodatku dużo? Więc jednak też dla niego dużo znaczyłem. Chciałem spytać w delikatny sposób czy są parą czy kim do cholery gdy nagle Ken się odezwał.
- Eliza jest moją dziewczyną od 3 lat. - Szczerzył się. Z jakiegoś powodu poczułem... bardzo nieprzyjemne uczucie. Znalazł kogoś ważniejszego odemnie? Dlaczego ja na to pozwoliłem? Czy to zazdrość i żal? Czy ja nie przesadzam? To tylko przyjaciel z dzieciństwa. Zdenerwowałem się? Ale czym?! Ughhh...
- Gratuluję - powiedziałem bez emocji jak to bywa podczas gdy w środku się we mnie gotowało. Ken się lekko uśmiechnął po czym popatrzył na swoją ukochaną. Patrzyli sobie w oczy. Może i jestem zazdrosny... Ale o to że ja jestem sam. Bo niby o co innego mógłbym być?! Położył dłoń na jej biodrze przytulając do siebie. Miałem ochotę po prostu z tamtąd wyjść. Nie chce mi się tego oglądać!
- Ryu. - Usłyszałem głos Kena.
- Hm? - Wybuczałem cicho.
- Może zrobimy drobne przyjęcie? Zaprosimy naszych dawnych znajomych. Napewno chętnie przyjdą i znów nas zobaczą razem. - „nas" „razem" te słowa koiły moje nerwy szybciej niż lekarstwa czy herbatki ziołowe.
- Nie potrzebnie sie kłopotać tym... - Jak zwykle odpowiedziałem oschle. Podczas gdy miałem ochotę wykrzyczeć „chętnie".
- Oh przestań to czysta przyjemność móc świętować w twojej obecności. Przyda ci się trochę więcej interakcji z ludźmi. - Tłumaczył mi. Nie chcąc robić faktycznego problemu zgodziłem się. On znowu tak błyskotliwie się uśmiechnął. Poczułem że robi mi się trochę gorąco, szybko odwróciłem wzrok od niego. Po porstu wygladał nieco słodko z tym jego dziecięcym uśmiechem. Wiem że to idiotycznie brzmi.
- Zgaduję że nawet nie masz gdzie spać, co? Słuchaj zorganizujmy dziś to przyjęcie a po imprezie pójdziesz spać do gościnnego. - Zadecydował za mnie.
- Dziękuję. - Nie potrafiłem nic więcej z siebie wydusić ale byłem naprawdę bardzo wdzięczny.
- To nic takiego! Pamiętaj że zawsze możesz na mnie liczyć! - Szturchnął mnie zupełnie tak jak dawniej. Lekko się zarumieniłem. Nie wiem czemu ale odwzajemniłem lekko jego uśmiech. Eliza patrzyła z uśmiechem na naszą dwójkę. Ja z jakiegoś powodu czułem się tak bardzo rozpromieniony. Miałem chęci się uśmiechać, oczywiście jak to ja nie potrafię tego wyrazić. Miałem tylko delikatny uśmiech a w środku czułem się niesamowicie szcześliwy. Postanowiłem że pomogę Kenowi w przygotowaniach. Spędzając wspólnie czas może znów zbliżymy się do siebie tak jak dawniej. Nie mam pojęcia dlaczego ale czuję że znowu chce być dla niego kimś ważnym, że chcę sie do niego zbliżyć.***
Eliza nie musiała nam pomagać co cieszyło mnie jeszcze bardziej. Sprzątaczki zajmowały się sprzątaniem pomieszczeń. Mimo że Ken i Eliza mają swoich kucharzy, to Ken uwielbia gotować szczególnie dania zawierające makaron. Ja nie potrafię zrobić nic poza ramenem, ale pomaganie mu mogłobyć przecież cudowną zabawą. Przyszedłem więc do kuchni w której już czekał na mnie Ken. Moją uwagę odrazu przykłuł jego ubiór. Miał na sobie krótkie spodneki, i fartuch, żadnej koszulki. Zalałem się rumieńcem. Dostrzegłem że jest zbudowany lepiej odemnie. Każdy jego mięsień wygalądał wręcz idealnie. Mimo że ich kuchnia jest ogromna to przy garach było w niej naprawdę parno. Moim zadaniem było kroić warzywa. Zadanie tak proste, wręcz nie możliwe żeby je spieprzyć. Jednak moją całą uwagę ściągał na siebie Ken który co jakiś czas stojąc przy rozgrzanej patelni ścierał swój pot z czoła wzdychając co chwile z gorąca. Zawieszałem się patrząc na niego. Matko podziwam go tak tylko dlatego bo dawno się nie widzieliśmy. Naprawdę musiało mi go brakować. Totalnie się zamyśliłem i przez przypadek rozciąłem sobie dość mocno palca.
- AŁ! - poderwałem się z bólu.
- Co jest?! - Ken od razu zareagował. Troszczył się o mnie? Podbiegł łapiąc mnie od tyłu za rękę.
- Pokaż mi to... - Przygladał sie mojej dłoni. Jego rozgrzane ciało dotykało mnie od tyłu na całej długości, to było takie miłe. Jego najmniejszy dotyk przyprawiał mnie o przyjemne dreszcze. Chyba nie muszę już powtarzać że ciągle tłumaczyłem to sobie miłymi wspomnieniami związanymi z jego dotykiem. Było mi tam tak gorąco jednak nawet to mi już nie przeszkadzało.
- Rozciąłeś sie? Jak zwykle nie uważasz! Zacznij w końcu martwić sie też o siebie! Pomyśl o sobie. - Powiedział sprzedając mi kokosa w głowę (określenie na puknięcie złożoną dłonią w głowę). Jednak nie bolało ani trochę.
- Głuptas - Śmiał się ze mnie. Ani trochę mnie to nie zdenerwowało ani nie obraziło w zasadzie to mi samemu chciało się śmiać.
- Daj nauczę cię kroić! - Znowu złapał mnie od tyłu, tym razem za obie ręce przez co przycisnął sie jeszcze mocniej do mnie. To gorące ciało, ta idealna budowa jego ciała, te przyjemne dreszcze. Nagle przestałem się kontrolować i... BOŻE ŚWIETY CZY JA SIE WŁAŚNIE... TO MÓJ PRZYJACIEL DO CHOLERY. SZYBKO JAKAŚ WYMÓWKA.
- K-ken jedzenie się chyba przypala! - Powiedziałem na odczepnego. On tylko zaczął węszyć.
- O kurde masz rację! Dlaczego nie mówiłeś wcześniej! - puścił mnie szybko i wrócił do swoich obowiązków. O Boże jaka żenada. Ale to tylko przez przypadek. J-ja nie myślałem o nim. To przez atmosferę. Tak starsznie mi było wstyd że na całe moje szczęście szybko mi przeszło. Po nie długim czasie skończyliśmy przygotowywać potrawy. Pozostało nam tylko czekać na rozpoczęcie się przyjęcia.
- Dzięki za pomoc! - Powiedział ściągając fartuch i wycierając nim swój tors.
-T-to nic takiego. - Jak zwykle grałem kamiennego. Przez cały czas było mi wstyd po tamtej sytuacji.
- W końcu będziemy mogli trochę wiecej porozmawiać z naszymi dawnymi znajomymi! - Wyraźnie się cieszył.
- Utrzymywałeś z nimi kontakt po tym jak my go straciliśmy? - Po prostu już musiałem zapytać.
- Wiesz. Nie specjalnie. Chcoiaż może trochę z Guilem. W końcu jeszcze trochę i będzie moim szwagrem (mężem siostry jego żony). - Tłumaczył.
- Chwila. Przecież Eliza to tylko twoja dziewczyna. - Nie rozumiałem już nic.
- Słuchaj. Jestem pewien że chce spędzić z nią resztę życia i zapewne za nie długo dojdzie do zaręczyn. Wierzę też że za niedługo trafisz na odpowiednią osobę dla ciebie! - Z jakiegoś powodu zabolały mnie te słowa. Nie chcę rozwalać jego zwiążku tylko dlatego bo ja jestem sam, tylko zwyczajnie uważam że Eliza nie jest dla niego. On potrzebuje bardziej kogoś takiego jak... ja..?_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Już drugi rozdział za mną! Mam nadzieję że się podoba ❤️.
CZYTASZ
„Miłość sprzed lat" - Ryu x Ken Masters [Street Fighter/Yaoi/Lemon]
FanfictionHistoria skupia się na głównych bohaterach serii Street Fighter. Ryu - "Poruszaj się szybko jak wiatr, pozostawaj cichy jak las, atakuj z zawziętością ognia, broń się jak niezdobyta góra" jest zazwyczaj cichy, pokorny i poważny. Zawsze myśli chłodno...