Rozdział II

207 11 3
                                    

 

                Obudziłam się o siódmej, co było dosyć dziwne, ponieważ wczoraj do późna gadałam z tatą, a potem z Freyą. Na szczęście dzisiaj lekcje zaczynałam na dziewiątą trzydzieści. Szybko podniosłam się z łóżka i przyjrzałam pokojowi. Ciągle nie mogłam się do niego przyzwyczaić.

                Dosyć duże łóżko, stało na lewą stronę od drzwi. Na przeciwko miałam powieszony telewizor. Zaraz obok znajdywały się białe, rozsuwane drzwi, za którymi kryła się szafa. Przy przeciwległej ścianie, pod oknem, stało ciemne, mosiężne biurko, które od razu pokochałam. Cały pokój pomalowany był na beżowo. Szału nie było, ale mama przewidywała w najbliższym czasie mały remont całego domu.

                Odkryłam kołdrę, głośno wzdychając i pomału spuściłam najpierw prawą nogę, a potem lewą. Założyłam kapcie, chwyciłam bluzę z oparcia krzesła i zarzuciłam na siebie. Podeszłam do okna i zamknęłam je. Rzadko kiedy zasypiam z otwartym, więc pewnie mama to zrobiła.

Otworzyłam drzwi na całą oścież i wyszłam. Skierowałam się na wprost i zeszłam po schodach. W podskokach weszłam do kuchni, widząc Tylę i Maisie, które siedziały przy stole i jadły śniadanie. Rzuciłam im krótkie "cześć" i chwyciłam szklankę, stojącą przy pustym talerzu, zapewne przeznaczonym dla mnie.

                Mama stała przy kuchence i rozmawiała z uśmiechem przez telefon.

                - Zaraz przekażę córce informacje. Czyli widzimy się o siedemnastej? Dobrze, to jesteśmy umówieni. Do widzenia!- powiedziała, a następnie oddaliła komórkę od ucha i dotknęła ikonki z czerwoną słuchawką.

                Nalałam sobie soku pomarańczowego do szklanki, upiłam łyk i usiadłam przy stole.

                -Której z nas coś przekażesz?- zapytała Maisie.

                Kobieta uśmiechnęła się do niej, a następnie zwróciła się w moją stronę.

                -Lydia! Dzwonił do mnie pewien chłopak, który był zainteresowany uczeniem cię gry na gitarze.- powiedziała- Bardzo rezolutny i przyjdzie dzisiaj do nas około siedemnastej, więc szybko wracaj ze szkoły.

                -Chłopak?- dopytałam- To ile on ma lat? I jak się w ogóle nazywa?

                Wywróciła oczami i wzięła mój talerz, a następnie podeszła do kuchenki.

                -Jasne, super mamo! Dzięki, że dbasz o mój rozwój muzyczny, bo szkoda byłoby zaprzepaścić osiem lat nauki- powiedziała, naśladując mój głos, co wychodziło jej bardzo dobrze, gdyż miałyśmy bardzo podobne brzmienie. Maisie i Tyla zaczęły się chichrać, a na mojej twarzy również zagościł mały uśmiech.

                Postawiła przede mną talerz z jajecznicą, a ja szybko chwyciłam widelec i zabrałam się do jedzenia.

                -Nazywa się Earrings. Swoją drogą, fajne nazwisko. Śmiesznie by było, gdyby jego rodzice handlowali biżuterią. Ma osiemnaście lat.-powiedziała i usiadła z nami przy stole.

                Łyknęłam kawałek chleba, który miałam w buzi i przyjrzałam się swoim paznokciom, które były w opłakanym stanie, ale jakoś nie dbałam o to.

                -Serio? Osiemnaście? Taki młody? Czego on mnie nauczy, przecież jest tylko trzy lata starszy!- dopytywałam.

                -To lepiej, co nie?- wcięła się Tyla- Będzie lepiej rozumiał twoją... Jak wy to nazywacie? Artystyczną duszę?- zrobiła cudzysłów palcami.

I wish || l.hemmings FanFictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz