Rozdział 4

537 40 10
                                    

Hermiona zatrzasnęła drzwi i oparła się o nie. To randka? Nie, oczywiście, że nie — to Draco. Ten sam Draco, który darł z nią koty przez lata i ten sam Draco, który kiedyś walczył przeciwko niej. Czy uważała go za atrakcyjnego? Jasne; miał cudowne oczy, wymarzoną figurę i... Nie. Kazała sobie przestać — była głupia. Zebrała dokumenty z blatu kuchennego i udała się do swojego pokoju. W co powinna się ubrać? Nie, nie musiała się przebierać! Zerknęła na siebie w lustrze — miała na sobie stare dżinsy z podwiniętymi nogawkami i wyblakłą fioletową koszulę na guziki. Kręcone włosy zebrała w wysoki kucyk.

Wyglądam bardzo źle, muszę się przebrać — pomyślała. — Nie, dlaczego miałabym się przebierać? To nie jest randka, tylko zwykłe spotkanie, by nadrobić zaległości! Mimo to otworzyła szafę i zaczęła ją przeglądać. Znalazła zielono-czarną sukienkę w kropki z długim rękawem i guzikami z przodu. Do niej dopasowała dżinsową kurtkę.

Dlaczego to robię? To tylko Draco, powinnam się przebrać. I wtedy rozległo się pukanie do drzwi i usłyszała, jak się otwierają. Założyła ręce pod boki i wyszła z pokoju.

— Hej — przywitała się.

— Hej, przebrałaś się? — zapytał.

— Tak... ja... ja... rozlałam herbatę na koszulę — wymamrotała.

Skinął głową i objął ją ramieniem, zaskakując kobietę.

— Uspokój się, Granger, teleportujemy się. — Uśmiechnął się i zniknęli.

Wirując przez chwilę, wylądowali w alejce. Draco wyprowadził ją i weszli do małej kawiarni na rogu. Usiedli przy okrągłym stoliku przy oknie. Kelnerka z długimi blond włosami i zielonymi oczami podeszła do nich z notesem w dłoni.

— Dzień dobry, co podać? — zapytała.

— Poproszę herbatę — powiedziała Hermiona.

— A dla dżentelmena?

— Co to jest, to, co robią z ziaren? — szepnął Draco do Hermiony.

— Weźmie czarną kawę — oznajmiła Hermiona.

Kelnerka skinęła głową i wróciła za kontuar. Hermiona spojrzała na Draco i zaczęła chichotać.

— Och, cicho bądź. Ja to jeszcze pikuś, ale Blaise i Pansy nie umieją włączyć telewizora! — odgryzł się.

Touché. Jak było w pracy? — zapytała.

— Cóż, miałem cudownie stresujący dzień — wymamrotał.

— Dlaczego?

— Wiesz, jak jest. Każdego dnia to jakieś dziecko, rodzic lub rodzeństwo i to po prostu trudny czas dla rodzin. Zawsze źle się czuję, gdy nie mogę im pomóc — wyjaśnił.

— Kto by przypuszczał, że masz serce. — Zaśmiała się cicho.

Spojrzał na nią, a potem w dół, biorąc głęboki oddech.

— Nie wiem. Po tym, jak mój ojciec wylądował w Azkabanie, mama zachorowała i... Nie miałem najlepszego ostatniego roku w Hogwarcie przez to, co wydarzyło się na wojnie. Po prostu czułem się źle z powodu wszystkiego, co zrobiłem. Czułem, że muszę się odwdzięczyć — powiedział cicho.

Hermiona wzięła go za rękę i przyciągnęła jego ramię bliżej do siebie. Delikatnie podciągnęła rękaw jego swetra, ukazując blednący Mroczny Znak.

— Hermiono! — syknął i próbował odsunąć rękę i zakryć, ale powstrzymała go. Delikatnie przesunęła palcami po znaku, oddychając ciężko; jej oczy zamgliły się. Podciągnęła własny rękaw, pokazując bliznę w tym samym miejscu, na którym widniał napis „szlama".

[T] Apartament 9 i 3/4 [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz