III Marcus

252 9 9
                                    

- Tato! - krzyknęłam wbiegając do domu

- Jacob nie wejdzie ? - zapytał zanim spojrzał się w moją stronę

_____________________________________________________

Nie wiedziałam co mówić, robić, jak się zachować. Nie wiedziałam co się dzieje, naprawdę porąbane uczucie wpadło w moje nerwy. Miliony pytań nasuwały mi się na język, a biliony odpowiedzi je wyprzedzały. Zmachana wbiegłam do domu, co nie było dobrym pomysłem. Jestem fatalną osobą. Nie umiem kłamać, ale to właśnie ten moment, w którym muszę to zrobić. Nigdy nie sądziłam, że okłamię własnego tatę.

Kiedy jego ciało zaczęło się odwracać w moją stronę, poczułam intensywne ukłucie w sercu. Moje oczy mimowolnie łzawiły, co nie ułatwiało mi tego. Musiałam okłamać najukochańszą osobę w moim życiu, dla jego dobra. Gdyby teraz dowiedział się o Jacob'ie nie wytrzymał by.

Jego oczy spotkały się z moimi. Przerażenie wymalowane na jego twarzy, było dla mnie okropnym obrazem. Widziałam w nich strach, zmartwienie, nienawiść, smutek i pojedynczą łzę spływającą po jego policzku. Żaden widok nie boli tak bardzo jak płaczący rodzic. Podbiegł do mnie, zamykając mnie w uścisku pełnym czułości i współczucia. Cichy szlocht opuścił moje usta, a ten przytulił mnie o wiele mocniej. Czułam się bezpieczna w jego ramionach, które drgały. Chciałam mu wszystko opowiedzieć, jak to się stało i dlaczego ale nie mogłam. Za bardzo go kochałam, żeby mu to wyznać. Po długiej chwili wypuścił mnie z uścisku, łapiąc mnie za ręce.

- Córeczko, co się stało? - zapytał drżącym głosem - Kto Ci to zrobił? - przejechał kciukiem po mojej sinej twarzy.

Tak bardzo nie chciałam na to odpowiadać. Ciężko było mi wycedzić jakiekolwiek słowo. Łzy wpływały mi do ust, a ja czułam pustkę. Nigdy nie sądziłam że dojdzie do zerwania między mną, a Jacob'em.

- Jacyś ludzie z ulicy napadli na mnie. - wymyśliłam, popełniając największy błąd w moim życiu.

- Musimy jechać do szpitala i zadzwonić po policję. - odpowiedział pełen strachu i smutku - Gdzie to się stało kochanie? - zapytał oglądając mój siny nadgarstek

Nie przychodziło mi nic do głowy. Nagle pustka. Potrzebowałam sensownego argumentu, który nie będzie dla taty podejrzany.

Wyszłam z kamienicy Jacob'a i ktoś mnie zaatakował. Na całe szczęście Jacob mi pomógł. - oznajmiłam gubiąc się w sobie. Nic nie miało sensu. Żadne moje słowo nie miało w sobie ząbka prawdy. Nie chciałam dalej kłamać, lecz skazano mnie na to.

- Jacob'owi nic się nie stało? - zapytał

- Wszystko z nim w porządku. - wycedziłam, rozpłakując się

Nie potrafiłam tak bardzo trzymać emocji. Tak wiele mi wyrządził, ale nie potrafiłam przestać go kochać. Zerwałam z nim, ale wiem że nie odpuści.

- Tato, ja i Jacob już nie jesteśmy razem. - znów mężczyzna przytulił mnie najmocniej na świecie. Jedynie jego ramiona były moim schronieniem. Były daszkiem, który osłaniał mnie przed deszczem i wiatrem.

- Tak mi przykro. - szepnął, ukazując smutek. Gdyby tylko znał prawdę. - Musimy jechać do szpitala, nie wygląda to dobrze. Zadzwonię po policję, na pewno mają tam monitoring.- zaczął, a ja zaczęłam znów wymyślać

- Policja nic nie zdziała. Nie ma takiej potrzeby, naprawdę. To jacyś ludzie z ulicy. - odpowiedziałam przerażona.

- Nie pozwolę żeby byli na wolności, mogą Cię napaść drugi raz. - odsunął się ode mnie - Martwię się o Ciebie. Nie pozwolę żeby ktokolwiek coś Ci zrobił. - złapał mnie za ręce

𝑺𝒌𝒚 𝒅𝒂𝒓𝒍𝒊𝒏𝒈 | 𝙈𝙖𝙧𝙘𝙪𝙚 𝙇𝙀𝙥𝙚𝙯Opowieści tętniące ÅŒyciem. Odkryj je teraz