- Matt, to nie jest tak! Ja pierdole, może przestać myśleć tylko o sobie? - krzyknął Levi, nie wytrzymując już.
Matthew spuścił wzrok i westchnął smutno. Usiadł na kanapie i przeczesał palcami włosy, które aktualnie były rozpuszczone.
- Levi, skarbie, myślę też o tobie - stwierdził, nie podnosząc wzorku.
- Boże, Matt, daruj sobie. Nie chce dzieci. Nie teraz. Zrozum to. Zrozum mnie. Myślisz tylko o tym, że ty masz już dwadzieścia sześć lat i o tym, że ty chcesz założyć rodzinę. Nie myślisz o tym, że ja mam pieprzone dziewiętnaście lat i nie czuję się gotowy. To nie jest takie łatwe, Matt. Ty sobie będziesz pracował, a ja co? Będę zależy od ciebie. Nie chce tego. Dziecko to ogromna odpowiedzialność na całe życie, Matt - powiedział ostro, wymachując rękami. Zapanowała cisza i Levi zrozumiał, że za ostro do tego podszedł. - Nie mówię, że nigdy nie chce dzieci i że nie chcę założyć z tobą rodziny. Chce, bardzo, ale jeszcze nie teraz - dodał łagodniej, siadając obok Alfy.
Matt sam nie wiedział co myśleć. Niby rozumie Levi'a, ale z drugiej strony on wyobraża sobie to inaczej niż on. Pracowałby, a po pracy zajmowałby się dzieckiem, by odciążyć ukochanego. Po czasie Levi też zacząłby pracować i spełniać marzenia, a Matt powiedziałby z dzieckiem w domu, a ewentualnie rodzice Levi'a lub jakaś opiekunka.
Levi natomiast boi się, że będzie spędzał w domu całe dnie, a Matt będzie pracował, wychodził gdzieś z kolegami i zostawi go samego ze wszystkim. Nie jest pewny czy tak będzie, ale bardzo się tego boi.
Żaden z nich nie ciągnie tematu, co oznacza, iż Matt musi to przemyśleć. Levi cieszy się, że nie musi dalej tłumaczyć mężczyźnie dlatego nie jest gotowy na dziecko i postanawia zapalić. Z holu zabrał paczkę papierosów, zapalniczkę i wyszedł na zewnątrz. Jest ciepło, słońce świeci, lubię wychodzą na spacery. Wszyscy wracają do życia wraz ze słoneczną pogodą.
Nastolatek odpalił papierosa i zaciągnął się nikotyną siadając na schodach. Wypuścił dym z ust, po czym pierwsza łza spłynęła po jego policzku. Szybko ją otarł i popatrzył w górę, by nie płakać.
Bardzo kocha Matt'a i nie podoba mu się, że ostatnio często się kłócą, a powodem tych bezsensownych kłótni jest założenie rodziny. Potem jest chwila ciszy pomiędzy nimi i Matt odpuszcza sobie na jakiś czas i potem znów wszystko zaczyna się od nowa. Zataczają błędne koło i nie potrafią z tego wyjść.
Brunet skończył już drugiego papierosa, po czym wstał i wszedł do środka domu. Nie miał już ochoty rozmawiać z Matt'em, więc zabrał tylko laptopa i herbatę z salonu i poszedł na górę. Nie chciało mu się już dziś z nikim rozmawiać, a była dopiero szesnasta, więc odpalił serial i zatopił się w fabule.
★
Szedł szkolnym korytarzem z książką w ręce, totalnie zmęczony i nie zdolny do myślenia. Skręcił i wpadł w jakiegoś ucznia. Okazało się, że to Iss. Brunet przetarł oczy i tylko patrzył na przyjaciela.
- Jezu, stary, wyglądasz jak siedem nieszczęść - skomentował Issac.
- Tak jakbym tego nie wiedział. Ta książka była zbyt dobra, więc zarwałem nockę, by czytać - mówi, pokazując na książkę, którą miał oddać dziś Haruce, lecz go nie było dziś w szkole. - Tylko nie mów Matt'owi. Idę do domu spać.
Issac nie był zadowolony z tego, co właśnie powiedział mu przyjaciel. Bał się, że to źle na niego wpłynie.
- Dobra, ja dziś wezmę Romeo do siebie, a ty i Matt odpocznijcie - poklepał go po ramieniu, po czym podszedł do nich Vernon, który się z nimi przywitał, po czym odeszli.
Levi wysłał esemesa Alfie, że idzie już do domu i by się nie martwił. Teoretycznie Levi powinien być teraz w klubie fotograficznym, ale dziś sobie odpuszcza.
Wszedł do domu i rzucił plecak i buty w kąt, i od razu poszedł do pokoju. Rzucił się na łóżko i od razu zasnął.
Obudził się spocony. Śnił mu się znów ojciec. Wziął kilka głębszych oddechów, po czym złapał telefon, który akurat zaczął wibrować. Odebrał.telefon od ukochanego, wstając i idąc do kuchni.
- Levi, wszystko okej? - spytał zaniepokojony Matt.
- Tak, czemu pytasz? - odpowiedział nastolatek.
- Pytam, bo nie odpisywałeś.
- Wybacz, oglądałem serial - sklamał, gdyż nie chciał, by Matt się martwił.
- Dobra. Idę dziś do baru z Harry'm i Louis'em, nie masz nic przeciwko? Dasz sobie radę?
- Pewnie, że nie mam nic przeciwko, skarbie. Poradzę sobie. Iss dziś zajmie się Romeo. Baw się dobrze - powiedział, uśmiechając się.
- Okej, kocham cię.
- Też cię kocham.
Matt się rozłączył, a Levi nastawił wodę na herbatę. Oparł się o blat i czekał, myśląc o tym, co znów mu się śniło. Nie potrafił o tym nie myśleć. To będzie się za nim ciągnęło do końca życia, tak samo jak Adam.
W pewnej chwili chłopak pomyślał, że dawno u niego nie był. Lecz nie ma siły, by tak iść. To za dużo go kosztuje.
Zalał erbatę i poszedł do salonu. Włączył telewizor i skakał po kanałach, aż w końcu zdecydował się na jakiś film.
★
- Levi, śpisz? - spytał lekko upity, Matt, pochylając się nad Omegą.
Nastolatek się wystraszył, bo nawet nie usłyszał jak Matt wszedł do domu. Odwrócił się w jego stronę i zobaczył jego pijany wzrok.
- Nie śpię.
- Pójdę pod prysznic, okej?
- Dobrze.
Levi wsunął nogę pod kołdrę, a Matt poszedł do łazienki. Po chwili wrócił do pokoju i położył się obok ukochanego, wzdychając.
- Jak było? - spytał nastolatek, przytulając się do Alfy.
- Dobrze. Harry wyrwał jakąś laskę i zostałem sam z Louis'em - zaśmiał się cicho. - Kocham cię, Levi.
- Ja ciebie też kocham, Matt - odparł Levi, po czym pocałował ukochanego.
Matt przedłył pocałunek i go pogłębił, a to doprowadziło do upojnej nocy.
Od autora: Wybaczcie, że taki krótki ten rozdział, ale no wena mi ostatnio nie dopisuje, a chciałam, byście mieli cokolwiek do przeczytania. Koniecznie zostawicie gwiazdkę, bo to bardzo motywuje!
CZYTASZ
★Nie opuszczaj mnie moja Omego★
RandomOto druga część ,,★Nie puszczaj mnie moja Alfo★"! Levi ma już 19 lat, a Matt 26. Brunet za kilka miesięcy kończy liceum i wraz z Matt'em planują razem zamieszkać. Nastolatek rok temu przestał brać leki, lecz nadal spotka się z psychologiem, a Matt n...