Rozdział 3

651 58 0
                                    

Następnego ranka, po herbacie i lekkim czytaniu, panna Granger ponownie puka do jego zniszczonych, wysmaganych solą drzwi.

– A więc zdecydowałaś się na coś? – pyta Severus, zarzucając na ramiona wełniany płaszcz po otwarciu drzwi i zaproszeniu jej do środka.

- Na co? – pyta, poprawiając koc jak szal i zawiązując rogi na piersi.

Severus przewraca oczami, ściągając rękawy na nadgarstki.

- Granger, przez lata bywałaś różna, ale z pewnością nie tępa.

– Przepraszam – odpowiada ona, lekko się kłaniając, jej przeklęty wielki kapelusz zasłania jej twarz.

Mężczyzna wypuszcza cierpiące westchnienie.

- Czy zdecydowałaś, jaki środek transportu będzie dla ciebie najwygoniejszy, aby dostać się do Durness?

– Och – mówi Granger, prostując się do pełnej wysokości. Buty muszą dodawać jej kilka centymetrów, myśli Severus. Nie pamięta, żeby była tak wysoka.

- Teleportacja. Ale — podnosi rękę — chciałabym zmienić swój wybór, jeśli będę potrzebować tego w drodze powrotnej.

– W porządku. Postaram się, aby przeniesienie się przebiegło tak płynnie, jak to tylko możliwe.

Wskazuje, by stanęła obok niego. Przypuszcza, że ​​może po prostu zaoferować jej ramię, a nawet po prostu owinąć palcami jej koc. W przeszłości teleportował innych, mając nawet mniejszy kontakt. Ale promieniujące ciepło ciała Granger w jego małym domu ponownie budzi tęskny ból z wczoraj. Masa przypominająca watę cukrową, która rosła w klatce piersiowej Severusa, jednocześnie dusi i ożywia. Nie chce czynić bezwolnych gestów w jej kierunku, chociaż zdaje sobie sprawę, że za każdym razem, gdy spływa na niego ukojenie, jest to ryzykowny krok w kierunku potępienia. Ale czy Severus nie zrobił wystarczająco dużo? Czy nie może sobie pozwolić na jeden jedyny odpust?

Po tym, jak Granger przesuwa się obok niego, Severus kładzie dłoń na jej ramieniu, przerzucając ramię na jej plecy. Kobieta sztywnieje na chwilę, po czym patrzy na niego, jej sarnie oczy są niemożliwie duże. Uśmiecha się, kąciki jego ust unoszą się tylko nieznacznie. Twarz kobiety rozluźnia się i zanim Severus może zmienić zdanie, mocno chwyta ją za ramię i mówi:

- Żwawo, Granger.

Potem bezgłośnie wymykają się z jego chaty.

---

Kiedy przybywają do Durness, w bocznej uliczce w pobliżu jego ulubionych sklepów, Granger potyka i wymiotuje.

Severus odwraca się, by dać jej odrobinę prywatności. Ukłucie żalu splata się z ciężkością w jego piersi. Czy był sposób, żeby mógł sprawić, by skok był płynniejszy? Był prawie tak bezbłędny, jak tylko mógł. Dlaczego panna Granger zareagowała tak, jakby nigdy wcześniej się nie aportowała?

– Chyba nie robiłaś tego od jakiegoś czasu? – pyta delikatnie, kiedy kobieta czuje się lepiej.

Kaszle, zanim odpowie lakonicznie:

- Tak.

Odwraca się do niej.

- Cóż, wygląda na to, że w drogę powrotną wybierzemy się lotem - oświadcza.

Granger kiwa głową, a potem wygładza spódnicę i poprawia kapelusz.

- Tak mi się wydaje. Chyba że...

Severus unosi brew, błagając, by kontynuowała.

Odwraca na niego wzrok z wahaniem.

- Chyba że chcesz wrócić w pojedynkę. Jestem pewna, że sama mogłabym znaleźć drogę powrotną.

HGSS Bardzo daleko, nad morzem (polski przekład)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz