Rozdział 3

305 9 0
                                    

Następnego dnia przyszłam do niego o tej samej godzinie tylko tym razem przyniosłam ze sobą krzesło, bo stwierdziłam, że skoro on ma tylko niewygodne meble to ja nie będę rozsiadać się na fotelu. Powiedziałam więc żeby go wnieśli. Przyniosłam też ze sobą miękką poduszkę, ciepły koc bo na dworzu zrobiło się naprawdę chłodno, i jakąś książkę do czytania. Weszłam do pomieszczenia, a w celi jak zwykle siedział Bucky. Postawiłam krzesło z hukiem. Ten popatrzył się na mnie jak na idiotkę, więc powiedziałam:
- No co?! Nie ma szans, że będę siedzieć na wygodnym fotelu jak ty masz tam takie niewygodne meble. A poza tym mam coś jeszcze - pokazałam mu koc i miękką poduszkę, a na koniec książkę. Patrzył na mnie chyba z nadzieją albo coś takiego. - Jeśli się zgodzisz to wejde do twojej celi i zostawię ci poduszkę, koc i książkę. Tylko musisz mi obiecać, że nic nie odwalisz, bo wtedy ja dostanę ochrzan a ty dożywocie w jakiejś melinie. Ble - Popatrzyłam na niego. - To jak? Nie uciekniesz? - pokręcił głową - Dobra to teraz ja do ciebie wejdę, ale nic o tym nikomu nie mów bo będzie lipa.
Zbliżyłam się do zamka przy celi. Był na kartę. Wyjęłam ją z kieszeni i przeciągnęłam. Drzwi się leciutko otworzyły. Przeszłam przez przerwę która postała. Podałam Buckiemu rzeczy on je odłożył, a potem złapał mnie za szyje z ogromną siłą i przyparł mnie w ten sposób do ściany.
- Słuchaj. Wiem, że wydaje ci się, że chce cię wykorzystać, ale ja nie mam takich zamiarów. Chcę pomóc to tyle i zrobisz jak chcesz. Masz dwie opcje albo puścić mnie, wysilić się, zaufać mi odrobinę i dać sobie pomóc albo udusić mnie, wylądować za to w więzieniu o zaostrzonym rygorze w S.H.I.E.L.D. z samymi nieprzyjemnymi i chorymi umysłowo oblechami i narazić się Furemu. Co wybierasz? - w tym momencie puścił moją szyje. - Dobra decyzja i dziękuje za odrobine zaufania. A i za nie uduszenie mnie - wyszłam z celi, zamknęłam ją i usiadłam na krześle przed Buckym. - To chcesz mnie o coś spytać? - spytałam. Nie odpowiedział. - Nie to nie. Jak chcesz - i siedzieliśmy tak w ciszy przez następne prawie dwie godziny.
Przechodziłam do niego tak przez tydzień. Nie odezwał się do mnie ani słowem przez żadne ze spotkań. Aż tu pewnego dnia, przyszłam do niego i po prosu usiadłam na krześle. A on mnie spytał:
- Czemu to robisz? Nie wierze, że po tym jak przez tydzień nic nawet nie powiedziałem nadal chce ci się tu przychodzić. I zastanawiam się jakim cudem Fury nie przysłał jeszcze nikogo innego skoro tobie nie wychodzi?
- Odpowiadając na twoje pytanie. Mówiłam już, że robię to po to aby ci pomóc, a Fury mnie nie wylał bo nie za bardzo ma jak, ale to dłuższa historia. Jeżeli chcesz się dowiedzieć o co chodzi będziesz musiał się ze mną pomęczyć jeszcze.
- To co chcesz o mnie wiedzieć, żebyś się odczepiła?! Ilu ludzi zabiłem?! Gdzie są bazy HYDRY?! A może jak wyczyścili mi pamięć?!
- Nie potrzebuje tego wiedzieć. Wiem, że nie robiłeś tego celowo i z własnej woli. Pamiętaj, że nie przychodzę tu po informacje tylko po to aby ci pomóc, dotrzymać towarzystwa.
- Nie wierze ci.
- A jak mam ci to udowodnić?
- Nie wiem. Opowiedz mi jakąś rzecz której nikt o tobie nie wie, albo jakiś swój sekret? Coś co chciałabyś za wszelką cenę zachować w tajemnicy, wtedy będę miał potwierdzenie, że mnie nie oszukujesz a jak się okaże, że jednak tak, to powiem twój sekret wszystkim.
- Dobrze. Tylko obiecaj, że nie powiesz tego nikomu chyba, że będziesz absolutnie pewny, że cię oszukałam.
- Obiecuje.
- Kiedy miałam 15 lat, moi rodzice zginęli w „wypadku samochodowym", przynajmniej tak myślą wszyscy. W rzeczywistości ktoś ich zamordował a ja przeżyłam tylko dlatego, że myślał, że jestem martwa. Od wtedy zajmuje się mną S.H.I.E.L.D. Mieszkałam tu przez większość czasu. Fury nie może mnie zwolnić bo się do mnie przywiązał. Widzisz ten naszyjnik na szyji? To jest pierścionek zaręczynowy mojej mamy. Dała mi go na 15 urodziny. Pomagam ci bo zobaczyłam w twoich oczach na początku taką samą pustkę jaką widziałam jak mój tata się wykrwawiał, a okazało się, że miał ją w oczach od dawna, a ja mu nie pomogłam. Wystarczy?
- Opisałaś mi chyba wszystkie swoje sekrety w jakieś 5 min.
- Nie wszystkie. Jest jeszcze na pewno ten: Jestem prawie pewna, że osoba która zabiła moich rodziców to Zimowy Żołnierz.
Nagle posmutniał.
- Czyli ja. Przepraszam.
- Nie przepraszaj. Nie zrobiłeś tego z własnej woli. Zostałeś do tego zmuszony. Ja ci wybaczyłam i zapomniałam o tym bo wiem, że nie mogę być wściekła na ciebie o coś co skrzywdziło ciebie najbardziej.
Uśmiechnął się.
- Wybaczyłaś mi to, że zabiłem twoich rodziców i jeszcze do tego mi współczujesz?
- Taka już jestem.
I tak zaczęły się nasze rozmowy. Nadal nie mówił zbyt dużo i wydawał się trzymać dystans. Przychodziłam do niego codziennie z coraz większym entuzjazmem i spędzałam z nim coraz więcej czasu. Wracałam do domu tylko po to żeby się wyspać, przebrać i wykąpać. Potem wracałam do pracy i czekałam na spotkanie z nim.
Pewnego dnia:
„Kurde, jestem spóźniona 30 min." Wbiegłam do pomieszczenia i zobaczyłam Buckiego, który chodzi po celi w te i we wte z zamartwioną twarzą.
- Cześć - powiedziałam. Zobaczyłam jego minę. Wyglądał na obrażonego, ale widziałam po nim, że mu ulżyło. - Przepraszam - zrobiłam minę smutnego psiaczka i wykrzywiła usta w podkuwkę. On popatrzył na mnie, jakby nadal obrażony. - Wiem, wiem. Spóźniłam się. Ale mam bardzo poważne pytanie?
- No...
- Chcesz ze mną zamieszkać?
- Co?!?!
- No spóźniłam się bo dopytywałam czy to możliwe, ale obiecałam, że nie będę podejmować decyzji za ciebie. Chodzi o to, że mógłbyś wyjść na wolność. W sensie nie do końca bo mógłbyś się poruszać po moim mieszkaniu i wychodzić poza mieszkanie ze mną. To co ty na to?
- Nie wiem czy to dobry pomysł...
- Zgódź się. Proszę. Dla mnie.
- Niech ci będzie.
- Yay! To ja wszystko załatwię. Zaraz wracam.
Po godzinie wszystko było już załatwione. Y/N musiała uruchomić sporo kontaktów i poręczyć za Buckiego ale jej się udało. I właśnie stali sami pod jej mieszkaniem.
- To jak? Gotowy?
- No nie wiem...
- Wchodź i czuj się jak u siebie.
Weszliśmy do mojego mieszkania. Zaczęłam mu pokazywać gdzie co jest.
- Tu jest łazienka. Niestety nie mam drugiego łóżka, ale mam materac i rozłożę ci go u siebie w sypialni.
Zapadła cisza. Nic nie mówił tylko się rozglądał. Staliśmy tak jeszcze przez chwile, aż zrobiło się strasznie niezręcznie. Nie mogłam już wytrzymać tej ciszy.
- Ja pójdę pod prysznic, a ty się rozgość - powiedziałam i od razu chciałam iść, ale nagle zostałam złapana za nadgarstek. Odwróciłam się i w ten sposób stałam przodem do Buckiego.
- Dziękuje - powiedział.
- Nie ma za co - uśmiechnęłam się. - To ja zaraz wracam.
I zniknęłam za drzwiami sypialni. Wyjęłam telefon z kieszeni i popatrzyłam na zegarek telefonu. Było po 22. Odłożyłam telefon, podeszłam do szafy i wyjęłam jakąś czystą piżamę. Poszłam do łazienki, której drzwi znajdowały się w sypialni.
    Po 20 minutach wyszłam z łazienki z mokrymi włosami, przebrana w piżamę. Postanowiłam pójść zrobić sobie herbaty przed snem. Weszłam do kuchni połączonej z salonem i zobaczyłam Buckiego siedzącego na kanapie.
- Chcesz herbaty? - spytałam.
W odpowiedzi pokiwał głową. Wstawiłam wodę, wyjęłam dwa kubki i włożyłam do nich torebki z herbatą. Gdy woda się już zagotowała, zalałam torebki i odstawiłam czajnik. Wzięłam dwa kubki i podeszłam do kanapy. Podałam mu jeden kubek i usiadłam na kanapie ze swoim kubkiem w ręku. Piliśmy w ciszy. Mam wrażenie, że on bał się odezwać tak samo jak ja. Był tak tajemniczy, że nie wiedziałam na ile mogę sobie pozwolić. Bałam się, że jeśli powiem źle jedną rzecz, przestanie się do mnie odzywać w ogóle. Od kiedy zaczęliśmy rozmawiać, gdy jeszcze siedział zamknięty, mówił mało. Ja nie chciałam przeholować. Gdy pytałam go o to czy nie chce ze mną zamieszkać, serce waliło mi jak szalone. Byłam przerażona. Zrobiłam to tylko dlatego, że chciałam aby wreszcie wyszedł z tej celi. No i oczywiście po to, żeby utrzeć nosa Furemu. Wypiłam herbatę i odstawiłam kubek na stół, a on zrobił dokładnie to samo.
- Chyba ja też pójdę pod prysznic - powiedział nagle.
- Okej - odpowiedziałam mu cicho. Trochę się przestraszyłam, bo powiedział to tak z zaskoczenia.
Bucky wstał, wziął torbę ze swoimi rzeczami i poszedł w stronę sypialni. Wzięłam kubki i podeszłam do zlewu. Umyłam je i odstawiłam na suszarkę. Było mi trochę zimno więc od razu gdy usłyszałam jak drzwi od łazienki się zamykają, poszłam do sypialni. Wsunęłam się po kołdrę i wygodzie ułożyłam. Rozejrzałam się po pokój. Wszystko było tak jak zwykle, poza materacem obok mojego łóżka i torby leżącej nieopodal drzwi. Siedziałam przez chwile wpatrzona w okno. Odwróciłam się dopiero gdy drzwi za mną się otworzyły. Z daleka czuć było płyn do kąpieli. Był to całkiem przyjemny zapach. Przez drzwi wyszedł Bucky. Spojrzałam na niego. Dopiero teraz zauważyłam jak dobrze był zbudowany. Miał pełno blizn na całym ciele. Pewnie dalej bym się na niego patrzyła, ale zdałam sobie sprawę, że patrzę się na niego już od dłuższej chwili. Odwróciłam wzrok i popatrzyłam w lustro stojące niedaleko łóżka. Miałam lekkie rumieńce na twarzy. Wydawało mi się to niemożliwe. Przecież ja się nigdy nie rumienie! Wstałam i pokazałam na materac mówiąc:
- To twój materac, w szafie masz kilka wolnych półek na których możesz ułożyć swoje rzeczy. Nie jest ich dużo, ale mam nadzieje, że wystarczą.
Pokiwał głową.
- To dobranoc - powiedziałam wchodząc pod kołdrę.
Położyłam się i wyłączyłam lampkę po mojej stronie łóżka. Zamknęłam oczy i prawie od razu zasnęłam.

_______________________________
Helo😘

Jak wam minął poniedziałek? Mam nadzieje że dobrze. Życzę wam wszystkiego najlepszego z okazji i bez okazji❤️

Miłego wieczoru🥰

EmpatiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz