Rochelle
- No i znowu w nowym miejscu. - Emmett rozparł się wygodnie na kanapie i uśmiechnął się do mnie krzywo.
- A mi się tutaj podoba. - Rosalie dosiadła się do niego i wtuliła w jego napakowany tors.
- I mi również. - wychylam się z kuchni próbując dodzwonić się do Alice, która pojechała z Jasperem na polowanie nieco dalej za miasto.
Pewnie znowu łączy je z jakimiś wielkimi zakupami.
Ledwo odłożyłam telefon, w kuchni zjawił się Edward.
Podszedł do mnie i przytulił od tyłu, muskając wargami mój kark.
- Gotowa?
Odwróciłam się i ustami musnęłam jego usta, jednak zanim brązowowłosy zdążył pogłębić pocałunek, wymknęłam mu się.
Wybiegłam szybko z domu, on pognał za mną.
Biegliśmy dłuższą chwilę, aż znaleźliśmy się na naszej ulubionej polanie w środku lasu.
Mój kochany wampir wyjął naglę z pobliskich zarośli koc w kratę i...
- Pamiętałeś!
Podbiegam do niego i rzucam mu się na szyję.
Obraca mnie wokół siebie i stawia na ziemię.
Chwile później leżę na jego klatce piersiowej i z koca podziwiamy niebo.
Jest takie piękne.
Bez ani jednej chmurki.
Szybko wracam do małej paczuszki, która czekała na nas razem z kocem.
Otwieram ją, a w niej znajduje się złoty łańcuszek z literką E.
Gdybym umiała płakać na pewno po mojej twarzy poleciały by łzy wzruszenia.
- Dziękuję, kocham cię. - całuje go namiętnie po czym daje mu zapiąć łańcuszek na szyi.
- Też taki mam tylko że z R. - odsłania kołnierzyk koszuli i pokazuje mi biżuterie.
Wtulam się w niego jeszcze bardziej.
- A ty obchodzisz urodziny, czy raz na kilka lat? Pytam bo w sumie jeszcze ich nie obchodziłeś odkąd pojawiłam się u was. - pytam nagle.
Odwraca głowę w moim kierunku, a jego oczy się śmieją.
- Nie. Już dawno nie. Ostatnio 99. Tak dla żartu. - uśmiecha się i zatapia dłoń w moich włosach.
- A może... - zawahałam się.
- Mów dalej. - poprosił.
- Może ja już nie powinnam obchodzić urodzin? Przecież to jest bezsensu. Wyobraź sobie to. 20-latka obchodząca 50 lat.
-To nie jest bezsensu. Chociaż mi osobiście pomaga. Pozwala się co chwile nie zastanawiać ile to już lat. Powinno się patrzyć w przyszłość, na możliwości, a nie w przeszłość.Gdy wróciliśmy do domu było już ciemno.
Alice i Jasper wrócili z miasta i zastaliśmy ich pogrążonych w rozmowie.
Od progu wyczuli naszą obecność, więc nie zdążyłam jeszcze porządnie wejść do domu, a już brunetka miała mnie w objęciach.
- Wszystkiego najlepszego El! - gdy mnie już uwolniła z uścisku wręczyła mi duże pudło, które stało nieopodal.
- Otwórz! - widać było że jest bardzo podekscytowana.
Po podniesieniu pokrywki moim oczom ukazuje się sztaluga i nowe farby.
Dziękuje jej wylewnie, jednak kątem oka spoglądam na Hale'a.
- Nie steruj nastrojem. - uśmiecham się do blondyna. - To co? Pora na nasz trening?
- Myślałem że dzisiaj będziesz świętować. - Jasper uśmiechnął się lekko.
- Jedno nie wyklucza drugiego.- Skoncentruj się. Pomyśl, że ten głaz jest lekki...
Kojący głos blondyna pomaga mi się rozluźnić i jednocześnie skupić.
Podnoszę lekko dłonie do góry, nie spuszczając wzroku ze skały.
Odrywa się od ziemi na wysokość jakiś dwóch metrów.
Odkładam go na miejsce i odwracam się do brata zrezygnowana.
- Gdybym używała tej telekinezy od początku, to bym mogła rzucać tymi kamieniami, jak rzuca się patyki psom, a to? Porażka.
Siadam na klifie zrezygnowana i chowam twarz w dłoniach.
Sekundę później czuję jego dłoń na moich plecach, a w następnej głowę na ramieniu.
Jestem mu bardzo wdzięczna, że w tej chwili nie steruje moimi emocjami.
Wtulam się w niego i oboje milczymy dłuższą chwilę.
- Ja naprawdę nie mogłam wtedy inaczej. - rzucam w przestrzeń.
- Wiem.20 września 2001
Właśnie wróciłam ze szkoły w podłym nastroju.
Nieomal rzuciłam się na nauczyciela po tym jak zaciął się skalpelem na biologii.
Na jego i moje szczęście w pobliżu był Jasper i jego jakże pożyteczna w takich sytuacjach moc.
Skłamał że źle się czuje, a ja orientacyjnie zaczęłam udawać, że kręci mi się w głowie i po kwadransie byliśmy już w drodze do auta.
Rozejrzałam się po salonie i ciężko westchnęłam.
Moją uwagę przykuła nowa orchidea Esme stojąca na regale.
Zbliżyłam się do niej.
Zaczęłam na nią intensywnie patrzeć i nagle to się stało.
Podniosłam dłoń aby ją dotknąć, ale ona nagle wystrzeliła w powietrze.
Wydałam zduszony okrzyk.
W salonie pojawił się blondyn i Emmett.
Ja lekko przestraszona opuściłam dłoń, w następstwie czego kwiat Esme marnie skończył.
Bracia popatrzyli na siebie, potem na podłogę, a w końcu na mnie.
- Czy ty właśnie odkryłaś swoją umiejętność? - do salonu wszedł Carlisle.
Nic nie odpowiedziałam.
Stałam jak wmurowana, nie wiedząc za bardzo co o tym wszystkim myślećGodzinę później razem z Emmett'em i naszym ojcem byliśmy na opuszczonym złomowisku.
Próbowałam już po raz któryś podnieść niewielki wrak samochodu, ale marnie mi to szło.
I po chwili nadeszła ta chwila...
Zrezygnowana zdekoncentrowałam się i machnęłam od niechcenia ręką.
Auto wystrzeliło jak z procy.
Po chwili dało się słyszeć jakiś trzask i jęk.
Cała nasza trójka zerwała się do biegu.
Kilometr dalej pod wrakiem leżał człowiek.
Moje myśl wirowały z prędkością światła.
Ale jak to?
Zabiłam go.
Żyję?
- Leję się do środka. - słowa doktora przebiły się do mnie. - Nie ma wiele czasu.
Nie chciałam znać ciągu dalszego.
Zerwałam się na równe nogi i pognałam do domu.
Wbiegłam do swojego pokoju i zaczęłam rzucać czym popadnie.
Do pomieszczenia wbiegła Esme.
- Rochelle, skarbie co się dzieje?
- Zabiłam go. Człowieka. Jestem niebezpieczna.
- Wcale nie. - w pokoju nagle znalazł się Edward. - dzwonił Emmett, że zdążyli i tego człowieka operują.
Usiadłam na podłodze i przyciągnęłam kolana do twarzy.
Nie wiem ile tak przesiedziałam, aż w pokoju zjawił się mój przyszywany ojciec.
- On żyje Ellie.
Podniosłam głowę i spojrzałam mu prosto w oczy.
- Jakie ma szanse? Tylko szczerze.
- Może z tego wyjść.
- Carlisle...
- Może z tego nie wyjść. Rochelle...
- Nie! - przerwałam mu. - Już nigdy nikomu nie zrobię krzywdy.
Blondyn mnie źle zrozumiał bo powiedział.
- Przejdziemy przez to razem. Razem z Jasperem pomożemy ci kontrolować tą moc.
- Nie Carlisle. Nie to miałam na myśli.
Po dwóch godzinach siedziałam w samolocie do Brazylii.
Zostawiłam ich.
I nie zamierzałam wracać..._______________
No hejka Kochani!
Wróciłam!
I jak się podoba?😊
W następnym rozdziale będzie już Bella, a wątek ucieczki jeszcze powróci 😉
Do następnego ❤️
CZYTASZ
Co jeśli...? | Zmierzch/Twilight FF ✔️
FanfictionKażdy z Was zna fabułę Zmierzchu... Ale co jeśli serce Edwarda będzie już zajęte? Pięć lat przed przyjazdem Belli do Forks pod skrzydła doktora Cullen'a trafia ciężko ranna Rochelle. Czy córka komendanta znajdzie szczęście u boku wampira? A może wsz...