Stanął pośrodku swojego gabinetu zupełnie oszołomiony po wydarzeniach z balu o których nie miał w ogóle pojęcia. Razem z Blaisem patrzyli na siebie nie odzywając się przez jakieś czas ani słowem. Obydwaj próbowali zrozumieć to, co się wydarzyło w minionych godzinach a może minutach. Po chwili na ustach czarnoskórego zagościł lekki uśmiech a ulga, jaka ogarnęła jego ciało sprawiała, że miał ochotę zacząć krzyczeć na cały głos.
-Ja widziałem, wiedziałem że od jakiegoś czasu coś się święci, ale nikomu nie powiem smoku. Nawet jeśli będę przechodził przez tortury Astorii nie pisnę ani słówka obiecuję masz moje słowo bracie – mruknął uśmiechając się głupio chowając ręce do kieszeni spodni widząc lekkie zadowolenie w oczach blondyna.
-Wyprę się wszystkiego, co powiesz a dobrze wiesz, że uwierzą w każde moje słowo.
-No chyba nie każdy – odparł z pewnością siebie nie mogąc powstrzymać swojego uśmieszku.
-Oh tutaj jesteście a ja was szukam po całym domu – usłyszeli za sobą przyjazny głos pani Malfoy – Hermionę zbadał kolejny raz lekarz, już doszła do siebie po tym całym balu. Dostała silne leki nasenne aby się dobrze wyspała mimo, że była nieprzytomna trzy dni. Biedaczka będzie mieć poważne bóle nogi przez dwa dni lepiej aby teraz odpoczywała i nie pracowała dużo, jak się jutro obudzi– rzekła posępnie podchodząc do swojego syna kładąc swoją wychudzoną dłoń na ramieniu arystokraty. Chciał chwycić jej dłoń i ucałować te bladą arystokratyczną skórę, która z dnia na dzień traciła swój blask a to tylko przypominało mu o czasie, który nie był jego sprzymierzeńcem.
-Dobrze, że ją lekarz obejrzał – mruknął blondyn łapiąc dłoń matki mocno ją ściskając patrząc w jej zmęczone oczy.
-Dobrze, że ją złapałeś w odpowiednim momencie bo były by miała poważniejsze skutki niż tylko boląca noga. Chociaż raczej powinniśmy dziękować merlinowi za tych dwóch tajemniczych czarodziej. Gdyby nie oni to nie chcę myśleć co by było.
-Powinnaś się mamo przespać już dość tych wrażeń, jak na ten dzień. Też nie możesz się dużo zamartwiać bo dobrze wiesz, że to szkodzi twojemu zdrowiu.
-Draco ma racje pani Malfoy ja też już uciekam wszyscy mieliśmy bardzo ciężki wieczór dziś. A ty leć do żony musisz przy niej teraz czuwać licho nie śpi nie wiadomo, co się może jeszcze dziś przydarzyć – Narcyza skinęła głową na słowa Blaise, który wyszedł zostawiając ich samych.
-Chodźmy spać synu – rzekła sennie patrząc na niego z lekkim zmartwieniem.
-Dobrze mamo- odparł wyprowadzając ją z gabinetu. Weszli po woli po schodach rozstając się za raz u ich szczytu. Powędrował przed drzwi do swojej sypialni, ale nie wszedł do niej. Znowu odezwała się w nim dziwna potrzeba pójścia trochę dalej tylko o te parę Kurówków dalej. Tak o to położył dłoń na klamce od drzwi do pokoju, gdzie leżała śpiąca Granger. Wszedł do środka a widok śpiącej kobiety spowodował dziwną ulgę, jaka pojawiała się po całym dniu ciężkiej pracy, kiedy to pojawiała się w swojej rezydencji i mógł w spokoju spędzać wieczory. Teraz stał i patrzył a ta ulga rosła z każdą sekundą.
-Tyle zachodu tylko po to abyś nadal działała mi na nerwy Granger. Ale teraz będzie inaczej, zupełnie inaczej.Otworzyła po woli oczy przeciągając się niczym kotka po długim zadziwiająco dobrym śnie. Oblizała spierzchnięte wargi podnosząc się do siadu po woli przyzwyczajając oczy do jasnego światła panującego w pomieszczeniu. Zmarszczyła brwi powstrzymując się od krzyku z powodu niecodziennego widoku. Blondyn siedział w jej fotelu opierając się o podłokietnik ręką a jego stalowe oczy wpatrywały się w jej twarz. Przez chwilę wydawało się że obydwoje nie mogą znaleźć słów aby wyrazić swoje emocje po wczorajszym dniu. Wpatrywali się w siebie szukając odpowiednich słów, ale im dłużej to trwało tak obydwoje nie potrafili przerwać tej ciszy.
-Jak się spało? Boli cię coś? Wezwać lekarza?- zapytał pierwszy podnosząc się z fotela poprawiając dłonią swój wczorajszy garnitur. Zamrugała parę razy oczami szukając odpowiednich słów w głowie aby odpowiedzieć na jego pytania, które bardzo ją zaskoczyły. Nigdy nie pytał się jej o jej stan zdrowia czy samopoczucie. Poprawiła się na łóżku opierając plecami o miękkie poduszki.
-Nie, nic mi nie jest. Spałeś tu całą noc? Czemu nie byłeś u siebie?
-Chciałem sprawdzić czy z tobą wszystko w porządku. Byłem bardzo zmęczony i zasnąłem nawet nie wiem kiedy tak szczerze. Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadzało – wyjaśnił wkładając dłonie do kieszeni nie odrywając wzroku od jej czekoladowych oczu.
-Sporo się wydarzyło ostatnio zwłaszcza na tym balu. Myślę, że powinneś gdzieś wyjechać aby sytuacja się uspokoiła. Chociaż wiem, że może i tak to nic nie da, ale warto spróbować – skinął lekko głową odwracając spojrzenie od jej lekko zarumieniej twarzy.
-Chcesz abym wyjechał?- zapytał zbliżając się do jej łóżka przenosząc na nią swoje stalowe spojrzenie.
-Nie ma znaczenia czego ja chcę. I tak to się nie spełni, ponieważ nie jesteś w stanie tego mi dać Malfoy. Ale ewidentnie ktoś chce ci zaszkodzić ten ktoś poluje na ciebie nie na mnie.
-Naprawdę chcę odmienić nasze relacje Granger – mruknął siadając na skraju łóżka patrząc przed siebie nieodgadnionym wzrokiem – Na tyle ile jest to możliwe – dodał wracając spojrzeniem na jej twarz.
-Doceniam twoją nagłą troskę o mnie, ale ja sobie dam radę zawsze sobie sama dawała radę. Gdybym tego nie potrafiła już dawno bym gryzła piach. Nie można naprawić przeszłości to jest coś co jest nie odwracalne tego nie da się zapomnieć. Nie zaufam ci Malfoy zbyt wiele razy zawiodłeś mnie ciągle mam wrażenie że coś knujesz oraz martwią mnie twoje stosunki z Astorią chociaż nie powinno mnie to w ogóle obchodzić. Ogólnie twoje stosunki z twoimi przyjaciółmi są dziwne i już na tej podstawie wiem, że nie potrafisz się zmienić. Sama sobie zawsze dawałam radę i tak już zostanie nawet jeśli mam męża, którego nie kocham... - mruknęła patrząc nieobecnym wzrokiem przed siebie. Przez chwilę wydawało się mu, że już nie powie ani słowa. Była niczym żywy nieruchomy posąg pięknej kobiety, którą teraz w niej dostrzegł. Jej uroda przewyższała nie jedną arystokratkę, która mogła tylko pomarzyć o takim wyglądzie.
-Raz zaufałam i o mało nie przepłaciłam tego życiem swoim i moich przyjaciół. A w tedy to była tylko moja jedyna rodzina, jaką miałam. A po za tym tak na marginesie my nie potrzebujemy niczyjej zgody do zmiany siebie jesteś dorosły i sam decydujesz, co robisz i jaki chcesz być. Ty sam decydujesz, czy zmienisz do mnie stosunek czy nie. Nigdy nie patrzyłeś na to, co ja chcę czy co ja uważam czy co o tym myślę. Byłeś panem swojego losu więc pytając mnie czy prosząc o takie coś dajesz mi pewność, że i tak tego nie zmienisz.
-Chcę coś zmienić w naszych relacjach naprawdę tego chcę Granger ,ale musisz mi na to pozwolić. Od teraz to i ja jestem twoją rodziną tak, jak ty moją a rodzina musi się chronić. Ona od tego jest aby sobie pomagać nawet w najgorszych brudach.
-Najpierw uporządkuj sobie swoje sprawy panie ministrze. Jesteś teraz na polowaniu ale nie jesteś łowcą Malfoy tylko zwierzyną. Jeśli chcesz na ochronić to wyjedź – mruknęła w myślach ale tylko w myślach dodając ,, I nigdy nie wracaj''.
CZYTASZ
Dramione Alone II
Fanfikce,, Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu, śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody'' Dalsza część losów Hermiony i Draco z poprzedniej części Dramione Together .