-Nie ma szans, że tam wejdę- powiedziałam pewnie, chociaż na mojej twarzy widniał szeroki uśmiech.
Chłopak wywrócił oczami, ale wyciągnął dłoń w moją stronę z delikatnym uśmiechem. Kiwnął głową na zachętę, poruszając przy tym palcami dłoni.
-Oj nie marudź, tylko dawaj- jego mocny głos był dla mnie najlepszą motywacją. Chwyciłam niepewnie jego rękę i zaparłam nogę o ścianę, żeby ułatwić mu wciągnięcie mnie na górę.
-Wiesz, zawsze siedziałam w środku, nigdy na dachu- przyznałam, podziwiając widoki ze stosunkowo niewielkiej wysokości. Mimo to, z tej perspektywy okolica wyglądała o wiele lepiej. Spokojniej.
William postanowił zabrać mnie do knajpki, która znajdowała się niedaleko jego domu. Początkowo myślałam, że tak jak wszyscy zjemy burgery w środku, rozmawiając i śmiejąc się z głupot. Nieopisane było moje zaskoczenie, kiedy nasze zamówienie dostaliśmy w torbie, a właściciel udostępnił nam wejście na dach. Co prawda pod koniec musieliśmy się trochę powspinać, ale nie było to bardzo trudne. Schody pożarowe znajdowały się niewiele niżej.
-To miejsce VIP, ale nie obejmuje rezerwacji- powiedział dumnie, rozkładając koc i siadając na nim- Tylko trochę sprytu i kondycji- poklepał dłonią miejsce obok siebie dając mi znak, abym również usiadła, co uczyniłam.
-Czyli wszystko to, czego nie mam- zaśmiałam się.
-Trudno się z tobą nie zgodzić.
-Powinieneś zaprzeczyć- udałam oburzenie, uderzając go delikatnie w ramię.
-Po co? Nie lubię kłamać- podał mi torbę z moim zamówieniem, którą szybko przyjęłam i zaczęłam rozpracowywać jej zawartość.
-Frajer- mruknęłam pod nosem, ale nie mogłam nic poradzić na delikatny uśmiech, który wkradł się na moje usta.
-Kochasz mnie takiego- podniosłam na niego gwałtownie wzrok znad torby. Brunet zesztywniał nagle, zdając sobie sprawę z tego co powiedział. Moje serce automatycznie zaczęło bić szybciej, aż wystraszyłam się, że jest w stanie to usłyszeć.
Odchrząknęłam w zakłopotaniu, a chłopak nabrał więcej powietrza do płuc.
-Pan Loyd jako jedyny postanowił dać mi szansę, kiedy jako gówniarz trafiłem tu bez nadzieji, z pytaniem czy nie ma dla mnie czegoś, żebym mógł dorobić. Pomagałem mu wtedy przy całkowitym remoncie tutaj, i u niego w domu. Traktuje mnie trochę jak swojego wnuka czy coś- powiedział szybko, drapiąc się w zakłopotaniu po karku.
Czyli udajemy, że nic się nie stało.
Uśmiechnęłam się do niego delikatnie, odpychając wewnętrzne uczucie zawodu.
-To kochane z jego strony- przyznałam, na co chłopak się zgodził delikatnym skinieniem głowy. Chociaż nadal unikał mojego spojrzenia- Wiedział co robi.
-Jeszcze nie pożałował- powiedział jakby pewien tego, że któregoś dnia to nastąpi.
-I nie pożałuje- powiedziałam dosadnie, kładąc dłoń na jego kolanie- Nie ściągasz na ludzi całego zła tego świata- zapewniłam go.
-Oby- mruknął pod nosem, prostując się nagle- Jesteś gotowa na koniec przedostatniej klasy?- zapytał, a moja mina momentalnie zrzedła.
-Nie pytasz poważnie.
-Owszem, pytam- powiedział, a jego dumna, a zarazem cwaniacka postawa wróciła na swoje miejsce.
-Nie jestem na to gotowa- przyznałam, wgryzając się w swojego burgera, chcąc tym samym uciąć temat.
CZYTASZ
Back to you [W TRAKCIE KOREKTY]
Novela JuvenilSiedemnaście lat. Dokładnie przez tyle byłam całkowicie i niezaprzeczalnie skupiona na tym, co chciałam osiągnąć. Wtedy pojawiłeś się Ty, w najmniej odpowiednim momencie. Część pierwsza. *opowiadanie może zawierać wulgaryzmy Wszelkie podobieńst...