8. Szpital

27 1 2
                                        



Na chwilę czas jakby stanął w miejscu. Sekunda mogła być godziną, dniem, tygodniem. Powoli zaczynały docierać do mnie słowa mamy.Głosy zaczęły się oddalać, słyszałam jakbym znajdowała się pod wodą. Oczy wypełniały się łzami, a w gardle rosła ogromna gula. Zanim zdążyłam to przemyśleć, wstałam i czas nagle ruszył w przyspieszonym tempie. Wszystko działo się tak szybko... Włożyłam buty sportowe i wybiegałam z domu. Dotarło do mnie słabe echo krzyków, żebym zaczekała, ale miałam to gdzieś. Zanim skręciłam w lewo, przed oczami mignęła mi twarz Jasona, który stał przed swoim domem.


Zimny wiatr przeszywał moje ciało, wywołując gęsią skórkę, w pośpiechu zapomniałam o bluzie. Zaczęło kropić, ale mimo to nadal uparcie biegłam. W głowie zaczęły powracać obrazy z przed kilku minut. Mama odbiera telefon. Zaczyna płakać, tata ją przytula. Patrzy na mnie, jakby miała mi złamać serce i mówi trzy słowa. Tylko tyle, a wystarczyło, żeby wszystko inne przestało mieć znaczenie. „Chris miał wypadek". Nic innego nie było już dla mnie ważne. Mistrzostwo było nic nie warte,  jeśli coś miało mu się stać. Musiałam jak najszybciej go zobaczyć. Zostało jeszcze tylko kilka przecznic. Dlaczego życie jest takie niesprawiedliwe... Mój brat był wspaniałym człowiekiem. Zawsze mnie wspierał, pocieszał, pomagał mi. Nigdy się z nikogo nie nabijał. Był wzorowym uczniem, kapitanem drużyny futbolowej. Po policzkach spływały mi łzy, a usta drgały. W myślach widziałam jego szeroki uśmiech, kiedy odbierał puchar w zeszłym roku.


Wpadłam do szpitala przez podwójne drzwi, rozejrzałam się dookoła desperacko szukając kogoś, kto powie mi, gdzie mogę znaleźć brata. Jak na złość korytarz był pusty. Na biurku z komputerem stała kartka z napisem „zaraz wracam". Już chciałam iść,szukać go na własną rękę, kiedy na krzesło opadła starsza pani w okularach. Widząc w jakim jestem stanie uśmiechnęła się do mnie pocieszająco.


-Kogo szukasz? – spytała ciepłym, przyjaznym głosem.


-M... mojego brata – wyjąkałam przez łzy. Wzięłam głęboki wdech i odezwałam się już troszkę spokojniejsza – Chris McKenzie. Miał wypadek i został tu przewieziony.


-Tak, zgadza się. Niestety nie możesz się teraz z nim zobaczyć –odpowiedziała spoglądając na mnie smutno, a mnie ogarnęła panika. Chyba to dostrzegła, bo zaraz dodała – Jest operowany.Idź na drugie piętro, na końcu korytarza po lewej, przed wejściem na salę operacyjną są krzesełka. Tam możesz poczekać. –skinęłam głową i podziękowałam za pomoc. Ruszyłam biegiem do miejsca, w którym mogłam być bliżej brata.


Nie mogłam usiedzieć na miejscu. Chodziłam w tę i z powrotem po korytarzu i w myślach błagałam brata, żeby walczył. Jest silny, da radę.Powtarzałam w kółko. Ani się waż poddawać. Masz o co walczyć.Jak mantrę, jeszcze raz od początku. Byłam bezradna. Nie mogłam nic zrobić, tylko czekać i wierzyć, że będzie dobrze, że zajmują się nim świetni lekarze. Mimo wszystko czułam ogromną pustkę. Byliśmy nierozłączni od kiedy się urodziłam, a teraz leżał na stole operacyjnym i nie było wiadomo, czy jeszcze kiedykolwiek będę mogła go zobaczyć, wygłupiać się, albo oglądać setny raz nasz ulubiony film. Gdyby nie on, poddałabym się. Nie udałoby mi się osiągnąć tego, co mam. Teraz to on musiał znaleźć w sobie tyle siły, żeby walczyć, mimo że nie mogłam mu powiedzieć, jak bardzo wierzę w to, że da radę. Nie mogłam mu przypomnieć ile ma w sobie siły. Był tylko on. Musiał sobie poradzić. Zawsze walczył do końca i teraz też tak będzie.Przecież ma całe życie przed sobą, nikt nie miał pojęcia jak niesamowicie gra na gitarze, jak piękne piosenki pisze, jaki ma wspaniały głos. Obiecał, że w tym roku pokaże się na konkursie talentów, a on zawsze dotrzymuje obietnic. Da radę. Musi.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 25, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Kiedy powiesz kochamWhere stories live. Discover now