W sobotę obudziło mnie zimno przeszywające lewą kostkę. Otworzyłam oczy, chociaż były tak spuchnięte od łez, że nie było to proste i zobaczyłam okład z lodu. Na stoliku nocnym stała tacka, a na niej szklanka soku pomarańczowego, sałatka z kurczakiem i kartka. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam.
„Wiem, że długo nie mogłaś zasnąć, dlatego Cię nie budziłam. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie masz humoru, ale jesteś człowiekiem – MUSISZ JEŚĆ.
Smacznego, kocham Cię, Mama."
Westchnęłam głośno i niechętnie uniosłam do ust widelec z kawałkiem pomidora. Nie byłam głodna, ale nie chciałam denerwować mojej rodzicielki. Wierzcie mi, nie chcielibyście zobaczyć jej wściekłej. Po skończeniu śniadania, co trwało całą wieczność, wzięłam z biurka laptopa i ułożyłam się wygodnie. Chciałam chociaż przez jakiś czas nie myśleć o wczorajszych wydarzeniach, a znałam na to jeden, świetny sposób – „Teen wolf" – wszystkie odcinki od początku. Nie gwarantowało całkowitej izolacji od świata zewnętrznego, ale starałam się odpychać przebłyski świadomości, skupiając się na ulubionym serialu. Niestety nic nie mogło trwać wiecznie, zrobiło się późno, a to oznaczało próbę zaśnięcia w towarzystwie myśli wracających do piątkowych wydarzeń. Długo nie mogłam zasnąć. W niedziele postanowiłam dokończyć książkę, którą zaczęłam w poprzedni weekend. Skończyła się pocałunkiem głównych bohaterów, a ja pomyślałam o tym, jak Sean zajął się mną, kiedy upadłam skręcając kostkę. Ostatnio poprosiłam brata o jego numer, mówiąc, że chcę spytać o temat wypracowania na angielski – jedyna lekcja, którą mieliśmy razem. Wzięłam telefon i napisałam szybko wiadomość. Jedno, krótkie słowo – „dziękuję :)", nie dostałam żadnej odpowiedzi, więc spojrzałam na zegarek, było po północy. Odłożyłam telefon i zasnęłam.
Rano ubrałam się w fioletowy dres, schowałam telefon do kieszeni i zeszłam na dół. Nikogo nie było w domu. W drodze do salonu wyjęłam z lodówki lód, usiadłam na kanapie z nogą w górze i zrobiłam okład. Włączyłam telewizor i wzięłam do ręki telefon. Miałam jedną wiadomość, moje serce zabiło szybciej.
„Nie ma za co kwiatuszku :*"
Uśmiechnęłam się szeroko i wróciłam do oglądania filmu. Koło południa zgłodniałam, więc poszłam do kuchni, zajrzałam do lodówki, wyjęłam mleko, jajka i wzięłam się za robienie naleśników.
- Cholera – syknęłam, podczas odwracania ostatniego dotknęłam się patelni i oparzyłam, na szczęście tylko lekko. Nie mogąc znaleźć nic ciekawego w telewizji zaczęłam myśleć. W zeszłym roku tak niewiele brakowało, żeby dostać się do krajowych, w tym od udziału powstrzymała mnie kontuzja. Może to jakiś znak? Może po prostu się do tego nie nadaje, może powinnam dać sobie spokój z bieganiem. Na samą myśl o tym zrobiło mi się bardzo smutno, a łzy ponownie napłynęły mi do oczu, ale to było chyba najlepsze wyjście. Nie będzie kolejnych rozczarowań spowodowanych pogorszeniem formy, bądź gorszym miejscem w zawodach. W ciągu kilku następnych dni jeszcze wiele razy o tym myślałam i nie widziałam innego wyjścia.
W piątkowe popołudnie odwiedzili mnie przyjaciele – Austin i Lili . Dziewczyna już doszła do siebie po upadku z kozła, a chłopak z ogromnym entuzjazmem opowiadał o meczu, z którego właśnie wracali, kolejne zwycięstwo Panter. Byłam trochę nieobecna zastanawiając się czy powiedzieć im o mojej decyzji.
- Rosie, słuchasz mnie? – spytała przyjaciółka, uśmiechnęłam się przepraszająco i spuściłam wzrok – Dobra, koniec tego. Dziewczyno co Cię tak męczy?! – prawie krzyknęła. Spojrzałam niepewnie najpierw na nią, później na Austina i wyszeptałam najciszej jak tylko potrafiłam.
YOU ARE READING
Kiedy powiesz kocham
RomanceRosie jest dziewczyną z marzeniami. Ma dobre relacje z bratem, dwoje najlepszych przyjaciół i słabość... Do Seana. Czy wyniknie z tego coś dobrego? Czy to właśnie ona zdobędzie serce szkolnego bad boy'a? A może pojawi się ktoś zupełnie inny? Życie u...