𝐕𝐈𝐈 - Człowiek-Duch...

19 10 11
                                    

Po dniu jazdy konnej dotarliśmy do Vanturas City. Było to spore miasto, wielkością przypominało połowę Sancramento, które było ogromne.

Dużo ludzi na nas patrzyło. Widać też było, że wszystkie budynku były zbudowane z cegieł, a nie z drewna co mnie bardzo zaskoczyło.

Zatrzymaliśmy się obok Saloonu. Po chwili udaliśmy się do niego. W środku połowa klientów to były pijaczyny, druga poważni pikeriwi gracza.

Zapalając papierosa podszedłem do barku za którym stał czarnoskóry barman.

- Co podać? - zapytał.

- Dwa piwa i dwa razy coś do jedzenia. - Oznajmiłem.

- Może być stek?

- Ta - odpowiedziałem, chowając zapałki do kieszeni i wyjmując kasę. - Poza tym wiesz coś o Ethanie Smith'ie?

- No coś tam wiem... - odpowiedział barman. Położyłem mu na lądzie 5 dych. Od razu zaczął gadać - Podobno bracia Five schwytało go i przesiadują przy ujściu rzeki Teslander.

- Dzięki - podziękowałem mu i wróciłem do Jacoba, który już siedział przy stole.

Usiadłem przy nim, a po pięciu minutach pojawiła się kelnerka, którą przyniosła nam jedzenie.

- Więc co wiemy? - zapytał Taylor.

- Że jacyś łowcowie nagród przygarnąłam naszego Smitha. Widocznie nie taki z niego "duch"...

- Cóż - Jacob zaczął jeść. - może nam jakiś numer odwali...

- Nic nie wiadomo...

Gdy zjedliśmy, od razu wyruszyliśmy w drogę. Jacob wiedział dokładnie gdzie jest ujście tej rzeki, więc szybko do niej dotarliśmy.

Przy brzegu rzeki był rozstawiony spory obóz. Było pięć namiotów, oraz wóz z metalową klatką w której był chyba Ethan Smith. W ciszy leżał i tak jakby.... myślał?

- Jest tu kto? - zapytałem głośno. Z jednego namiotu wyszedł łowca nagród Z karabinem od razu w nas wycelował.

- Kim jesteście? - zapytał, po chwili do niego dołączył drugi mężczyzna z rewolwerem.

- Pracujemy dla rządu - odpowiedziałem. - Dostaliśmy nakaz przejęcia Ethana Smitha.

- Jesteście, no tymi... - zaczął drugi. - Tymi pinkertonami?

- Można by tak rzec - odpowiedziałem.

- Nie damy wam Smitha - za naszymi plecami pojawił się trzeci. - Jest wart 7 tysięcy dolarów, może nawet więcej.

- Wiemy - odezwał się Jacob. - Dlatego jest też druga opcja...

- Jaka? - zapytał pierwszy.

- Że pomożemy wam przetransportować Ethana do Sacramento. Będzie wam łatwiej - rzekł Jacob.

- Nawet dobry pomysł - powiedziałem do teścia.

- Ale nie podzielimy się z wami nagrodą - rzekł ten trzeci.

- Zgoda. Chcemy poprostu by ten skurczysyn zawi.. - przerwałem, ponieważ nagle usłyszałem trzy strzały. Kula z czyjegoś rewolweru postrzeliłam wszystkich trzech w głowy. Od ruchowi razem z Jacobem schowaliśmy się i wyciągnęliśmy bronie.

- Cholera! - skomentował całą sytuację Jacob.

- To Smith! - Powiedziałem do niego zauważając otwartą, no i pustą klatkę w której siedział, po czym zauważyłem jak ucieka na koniu wzdłuż wyżyn. - Ucieka nam!

Wskoczyliśmy na konie i pognaliśmy za nim. Przez ponad kwadrans goniliśmy go, aż w pewnym momencie, pomiędzy dwoma wysokimi, granitowych górami... zgubiliśmy go.

- Kurwa! - zdenerwowałem się. - Niech to szlak!

- Gdzie on mógł uciec?! - Zapytał Jacob schodząc z konia. - Przecież tu nie ma niczego oprócz tych dwóch wzniesień!

Taylor rozejrzał się wokół. Faktycznie! Wszędzie była tak zwana "sawanna". Jedynym miejscem którym mogliśmy to zgubić to te góry.

Strzał...

𝐋𝐞𝐠𝐞𝐧𝐝𝐚 𝐄𝐥 𝐏𝐚𝐬𝐨 / Red Dead Redemption Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz