Rozdział 4

1.5K 122 135
                                    



Tydzień później zaczęły się problemy.

Harry nie był typem osoby, która potrafiła oszczędzać i nigdy tego nie krył. Po wypłacie ustalał tygodniowe zapotrzebowanie na cały tydzień i trzymał się go jedynie z małymi poślizgami. Dlatego, kiedy siedem dni później nie dostał wynagrodzenia za pracę, zaczął panikować, ponieważ nie miał za co kupić jedzenia.

Spojrzał do lodówki i westchnął cicho, widząc jedynie ser żółty, kilka jogurtów oraz śmietanę, która do niczego mu się nie przyda. Nie miał zupełnie niczego, nawet dwóch jajek, żeby zrobić sobie biedną jajecznicę. Przez cały dzień musiał zadowolić się jedynie ostatkami jogurtów i tą odrobiną sera, a następnego dnia będzie musiał kombinować, dopóki nie odetną mu prądu.

Otworzył szafkę i wyciągnął z niej herbatę. Przynajmniej tego miał mały zapas — mógł się pochwalić ogromną kolekcją napoju bogów. Posiadał miętową, zwykłą, owocowe i te najbardziej wymyślne, które były orgazmem dla jego podniebienia. To było jego małe uzależnienie. Kiedy przechodził obok małej kawiarenki po prostu nie mógł powstrzymać się przed kupieniem herbaty i spróbowaniem nowego smaku.

Jak się okazało, jogurty oraz ser nie były wystarczające, gdyż tego dnia Harry czuł ogromne zapotrzebowanie na węglowodany z uwagi na to, że przez cały poprzedni tydzień zrezygnował z obiadów, żeby zaoszczędzić na jeszcze jedną zapłatę za prąd. Wiedział, że powinien to zachować, ale czuł wewnętrzną frustrację z powodu braków w diecie, dlatego zaraz po wyjściu z kuchni udał się do sypialni, żeby zajrzeć do swojego pudełka z pieniędzmi.

Miał sto dwadzieścia funtów, czyli tak właściwie nie miał zupełnie niczego. Tyle pieniędzy na pewno na długo mu nie starczy, nawet jeśli będzie kupował najtańsze produkty, więc miał spore problemy.

Zdecydował, że pójdzie do sklepu i kupi sobie kilka bułek i twarożek, co na pewno pomoże mu się najeść na dłużej niż przy jedzeniu samego jogurtu. Oczywiście mógł poszukać jakiejś jadłodajni, ale było mu zwyczajnie wstyd. Wiedział, że musiał zapłacić za swoją głupotę nieważne, jak bardzo bolało. A to była tylko i wyłącznie jego wina, że stracił wszystko, co miał, więc uważał, że nie powinien korzystać z takich dóbr, a prosić nie umiał, był na to zbyt dumny.

Przejechał palcami po włosach i westchnął cicho. Spojrzał szybko na swoje odbicie w lustrze, zauważając, że tego dnia wyglądał bardzo nieatrakcyjnie, a następnie wyciągnął z szafy ubrania — zwykłe dresy i koszulkę z długim rękawem, ponieważ robiło się chłodno. Dla pewności sięgnął również po bluzę, po czym ułożył ją sobie niedbale na ramieniu i udał się do łazienki, żeby umyć twarz i nałożyć korektor na niedoskonałości.

Kiedy się przygotował, wyszedł z domu. Tak jak się spodziewał było bardzo chłodno, dlatego od razu po zderzeniu się jego skóry z zimnym powietrzem, założył czarną bluzę i z uwagi na silny wiatr, na który w domu nie zwrócił uwagi, związał włosy w koka.

Podróż do sklepu zajęła mu kilka minut. Z bólem serca wybierał poszczególne produkty, chcąc wybrać te, które były bardziej wartościowe od zwykłych wafli ryżowych i te, które nie były jogurtami. Zdecydowanie miał dość jakiegokolwiek nabiału.

Idąc do alejki z pieczywem, wpadł na kogoś, przez co wypadła mu szklana butelka z sosem do spaghetti. W jednym momencie jego serce stanęło, a w oczach zebrały się łzy — był dzielnym mężczyzną, ale obecna sytuacja powoli zaczynała go przerastać, a nerwy brały nad nim górę. Był tak cholernie sfrustrowany, że ledwo powstrzymał się przed nakrzyczeniem na kogoś, na kogo wpadł, zaciskając drżące dłonie w pięści.

— Przepraszam, że na pana wpa... Harry?

Harry podniósł wzrok znad swojej rozbitej butelki z sosem, a następnie zmrużył oczy. Mężczyzna przed nim miał irlandzki akcent, duże, niebieskie oczy i ku jego ogromnemu zdziwieniu brązowe włosy. Był niższy kilka centymetrów, ale tak samo szczupły jak on, chociaż sądząc po tym, że rozwalił mu sos, niedługo Harry go przegoni.

Addicted | Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz