Rozdział 10

1.9K 132 64
                                    

Dwa miesiące później.

— Kurwa, Harry. Naprawdę nie mogę już z tobą wytrzymać.

— O co ci znowu chodzi? Wściekasz się o to pranie, które zgniło, bo nie wyciągnąłem go z pralki? — zapytał zirytowanym głosem Harry, odrywając spojrzenie znad książki, którą czytał. Nie, to nie był erotyk, tylko zwykłe romansidło, z czego brunet był bardzo dumny. Wybierając lekturę nie skupiał się na tym, ile będzie w niej scen erotycznych, tylko czy fabuła wydawała mu się interesująca.

— Nie, ale za to też jestem zły. Znowu zapomniałeś wziąć tabletki.

Harry ledwo powstrzymał się przed uderzeniem się otwartą dłonią w czoło. Od ponad dwóch miesięcy leczył się na HIV i mimo upływu sześćdziesięciu dni, wciąż zapominał zażyć tabletki. Budził się z myślą, że musi iść do kuchni i tylko sięgnąć po małe pudełko, jednak za każdym razem, gdy już znalazł się w pomieszczeniu, skupiał się na przygotowaniu śniadania i gorącego napoju lub rozmowie z Zaynem, przez co ostatecznie nawet na nie nie spojrzał. Gdyby nie Louis najprawdopodobniej zażywałby leki co kilka dni, czyli na pewno nie tak, jak kazał mu lekarz.

— Przepraszam, Lou. Nie chciałem — mruknął zawstydzonym głosem, a następnie nieśmiało wystawił rękę, by przyjąć od partnera tabletkę i szklankę z wodą. — Już nie będę zapominał. To był ostatni raz.

— Mówisz tak od dwóch miesięcy. I nie przepraszaj mnie, tylko przepraszaj siebie, bo skracasz swoje życie, a nie moje — upomniał go i usiadł na brzegu łóżka. Ubrany był w zwykłą koszulkę i krótkie, piłkarskie spodenki, natomiast jego karmelowe włosy były rozczochrane, przez co wyglądał jednocześnie słodko i seksowanie. — No i co się tak gapisz, głupku? — zaśmiał się, po czym dźgnął go palcem w brzuch, a Harry się zaśmiał. — W tym nie ma niczego śmiesznego, powinieneś się wstydzić.

— No przepraszam — westchnął. Odłożył książkę i uklęknął na łóżku, by mocno przytulić Louisa. Niedawno wrócił z łazienki, w której się golił, więc wciąż pachniał płynem po goleniu. Harry kochał ten zapach. — Dzisiaj masz wolne, co nie?

Pocałował jego szyję, wywołując tym ciche mruknięcie u partnera. Uśmiechnął się na to szeroko i przejechał zmysłowo palcami po karku mężczyzny. Nie był szczególnie podniecony i szczerze miał ochotę jedynie na małe pieszczoty, ale wiedział, że Louis się na to nie zgodzi. Na pewno nie o poranku i po całej nocy kochania się, podczas którego Harry stracił panowanie nad sobą i swoimi czynami, przez co obydwoje się popłakali. Cóż, dobrze, że Louis jeszcze zachowywał trzeźwy umysł, gdyż mogło skończyć się tragedią.

— Cały dzień tylko dla nas, kochanie. Pomyślałem, że po terapii moglibyśmy pójść na spacer po mieście i do restauracji na obiad, a potem wrócimy do domu i obejrzymy serial lub namówię cię na obejrzenie meczu.

— Louis — powiedział, przeciągając ostatnią sylabę imienia ukochanego. — Nie zmusisz mnie do obejrzenia tego meczu. I tak się ostatnio poświęcam, jadąc z tobą na każdy mecz i pisząc na ten temat artykuły do gazety.

Tomlinson sapnął z oburzeniem.

— Och, przepraszam mój skarbeczku, że zabieram cię ze sobą w podróż po świecie, żeby być z tobą cały czas blisko i nie musieć męczyć się przez półtorej miesiąca w związku na odległość. Nie wiem, jak mogę cię tak męczyć tym, że jeździsz w ogromnym autobusie, tonąc w miłości ode mnie.

Harry zaśmiał się na jego słowa i pociągnął go za delikatnie przydługie włosy.

— Masz za co. Nie wiem, jak wytrzymuję te twoje piłkarskie luksusy, a już tym bardziej obserwowanie tylu mężczyzn w tych seksownych piłkarskich spodenkach — zażartował, za co dostał pstryczka w nos. — Ale tylko twój tyłek mnie interesuje, nie martw się. Po ostatnim incydencie bardziej się... pilnuję i staram.

Addicted | Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz