Część II

4 1 0
                                    

Po około 15 minutach do probostwa weszło trzech policjantów. Zarówno medycy jak i Teresa byli zaskoczeni, że jednym z nich jest sam komendant posterunku. Widać było że młodsi policjanci zaskoczyli go informacją o śmierci księdza i zgarnęli go z domu po drodze. Z drugiej strony śmierć księdza w tak małej społeczności jest spora sensacją i zaskoczeniem.

- Dzień dobry wszystkim - przywitał się komendant Śliwiński - chociaż nie wiem czy ten dzień można nazwać dobrym.

- Doktorze, co pan sądzi. Chłopcy - powiedział spoglądając na swoich podwładnych - przekazali mi, że nie jest to taka normalna śmierć.

- Taaaak - odparł lekarz przeciągając i spojrzał na gospodynie i innych zgromadzonych.

W tym momencie dało się słyszeć z podwórka jakiś przytłumione głosy a w oknie kuchni na zewnątrz zamajaczyła czyjaś twarz.

- Chłopaki zobaczcie co się tam dzieje.- komendant zwrócił się do swoich policjantów - nie chcemy tutaj zbiegowiska. Cały teren plebanii i przy kościelny zostaje objęty śledztwem więc pogońcie to towarzystwo.

- Tak jest, szefie - odpowiedzieli mundurowi i szybko wyszli na zewnątrz

- Panią i pana również proszę abyście opuścili kuchnię - zwrócił się do Teresy i sanitariuszy - Muszę porozmawiać z doktorem.

Gdy wyszli, spojrzał na lekarza.

- Mów doktorze.

- Według wstępnych oględzin - zaczął doktor - z tym, że uprzedzam nie jestem patologiem, wygląda na to że ksiądz ma złamany kark. Głowa mimo stężenia pośmiertnego lata dość luźno. Poza tym ręce są pokłute a wiesz komendancie co to znaczy.

- Tak, a ta paskudna rana na czole denata - zapytał policjant wyciągając papierosy z kieszeni.

- Myślę, że upadając uderzył o krawędź stołu - powiedział doktor biorąc papierosa z wyciągniętej ku niemu paczki komendanta. Obaj zapalili zaciągając się głęboko.

- Ślad krwi na stole na to wskazuje - kontynuował - ale za bardzo nie rozumiem jak to się stało. Musiałby siedzieć na tym krześle, z tym, że nie sądzę aby upadające ciało siedzącej osoby, uderzając tak właśnie w stół mogło spowodować złamanie karku. Ksiądz był mocnej postury ale coś tu nie gra. Dziwne. Siła bezwładności jest potężna ale chyba nie aż tak.

- Tak, coś tu jest nie tak - zamyślił się komendant patrząc na denata.

- No cóż, nie my się będziemy tym martwić - powiedział po chwili - Wezwiemy specjalistów z województwa i zobaczymy co powiedzą. Teraz zabezpieczymy to miejsce i okolice kościoła i poczekamy na śledczych.

-Proszę, doktorze przygotuj mi te wasze papiery, akt zgonu i takie tam i jesteś wolny. My zajmiemy się resztą - poprosił komendant.

- A ciało? - zapytał lekarz

- Zostaje tak jak jest, do przyjazdu ekipy dochodzeniowej - odparł komendant - zaraz tu postawie kogoś żeby pilnował .

- Dobrze - powiedział medyk - za jakieś pół godziny protokół oględzin i akt zgonu ktoś przywiezie na komendę. Gdybym był potrzebny proszę dzwonić. To moja wizytówka.

Do widzenia.

- Dziękuję i do zobaczenia - pożegnał się policjant.

******

Wiadomość o zdarzeniu i śmierci księdza lotem błyskawicy obiegła całe miasto. Dwóch przypadkowych przechodniów, których twarze zauważył komendant w oknie kuchni probostwa, przez tę chwilę, niestety zauważyli co się dzieje wewnątrz. Taka sensacja nigdy nie ukryje się zbyt długo. A taka w której głównym "bohaterem" jest ksiądz szczególnie. W mieście zawrzało. Zaczęto snuć domysły i plotkować. Przyjazd ekipy śledczej, ich praca na probostwie i w najbliższej okolicy dolała oliwy do ognia. Jeszcze bardziej zastanawiające było to, że specjaliści policyjni z województwa bardzo szybko załatwili swoje sprawy, zabrali ciało zmarłego i wyjechali. Przed wyjazdem wysoki oficer komendy wojewódzkiej rozmawiał z komendantem i gospodynią. Wszystkich zobowiązał do milczenia pod groźbą kar dyscyplinarnych i odpowiedzialności karnej. Na pytanie komendanta co mówić mieszkańcom miasta odparł z uśmieszkiem.

PRESJAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz