Rozdział IV

5 2 0
                                    

Jestem Sergio Romano.

To imię i nazwisko odbijało się w mojej głowie niczym mantra. Ta znajoma twarz, głos od którego jeżyły się włosy na karku i ten szeroki uśmiech. Czarne starannie wypastowane buty odbijały światło pobliskiej latarni, biała koszula, której dwa pierwsze guziki były odpięte, leżała jak ulał no i czarne garniturowe spodnie. Wyglądał jakby wyszedł z jakiegoś bankietu ,a nie jakby właśnie odbierał małolatę z komisariatu.

Wyrwałam się z letargu myśli, bo musiałam wyglądać jak idiotka. Kiedy on stał z wyciągniętą ręką ,ja analizowałam całą tę ostro popieprzoną sytuację.

Wyciągnęłam do niego rękę i postanowiłam go okłamać.

–Vanessa Reed – odwzajemniłam uścisk i uśmiechnęłam się głupio.

Sergio popatrzył jakbym co najmniej upadła na głowę. I w sumie nie dziwię mu się. Sama nie wiem po co to zrobiłam ,skoro jak mnie odbierał ,musiał podpisywać jakieś papiery i na pewno były tam moje dane. Ten pomysł zdecydowanie lepiej wyglądał w głowie. Powiedzieć imię i nazwisko szkolnej dziwki. GRATULUJĘ VIVIENNE! Nigdy więcej nie wezmę dragów.

Westchnęłam i złapałam się za głowę.

Kurwa weź się w garść dziewczyno! Myśl jak to odkręcić.

–To przez kokainę... Czasami zdarza mi się mylić ... imiona – uśmiechnęłam się idiotycznie i błagałam w duchu żeby to łyknął.

Usłyszałam kpiące prychnięcie.

– Vivienne – moje imię w jego ustach zabrzmiało tak lekko i z taką gracją – Musisz zdecydowanie ,zacząć ograniczać używki ,a szczególnie narkotyki, bo tracisz po nich rezon.

Westchnęłam i wywróciłam oczami. Zignorowałam jego wypowiedź i spytałam:

– Skąd w ogóle wiedziałeś ,że jestem na dołku?

– Ja wiem wszystko ,kochanie – nachylił się nade mną i szepnął mi do ucha, po czym oddalił się – Chodź zawiozę cię do domu

Zaczął iść w stronę auta.

– Dzięki, ale zadzwonię po taksówkę – zatrzymał się w pół kroku.

– To nie była propozycja ,tylko rozkaz— odpowiedział nonszalancko

Prychnęłam.

– Ty chyba nie wiesz z kim rozmawiasz, mnie się nie rozkazuję ,to ja rozkazuję ludziom – odpowiedziałam pewnym siebie tonem.

– Wyobraź sobie ,że ja też ,więc albo grzecznie wsiądziesz do mojego auta, albo spacyfikujemy cię.

– „spacyfikujemy cię"? Czy ty siebie słyszysz ,człowieku? Pojawiasz się z dupy ,odbierasz mnie z komisariatu , zaczynasz mi rozkazywać i jeszcze mówisz jakbym była jakimś zwierzęciem? Kurwa, ja chyba śnię! Nikt nie będzie mi mówił ,co mam robić ,a szczególnie jakiś obcy typ!

Wyjęłam telefon z torebki i zaczęłam szukać numeru po taksówkę. Co nie było łatwym zadaniem z rękami ,które bardzo się trzęsły.

– Uprzedzałem cię, sama tego chciałaś – zanim się zorientowałam ,szybkim krokiem podszedł do mnie ,złapał w talii i przerzucił przez ramię.

– Puść mnie chory pojebie! KURWA LUDZIE POMÓŻCIE MI! FACET MNIE PORYWA OBOK KOMISARIATU POLICJI! DO KURWY ,POMOCY! – wierzgałam i darłam się wniebogłosy.

– Nie wierć się tak ,bo widać ci już cały tyłek. Swoją drogą chodzisz na jakąś siłownie? Takiej ładnej dupy nie widziałem już dawno – powiedział i chodź nie widziałam jego twarzy to musiała przybrać ten kpiący wyraz.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 12, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Exhausted by ExistenceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz