Rozdział III

10 2 0
                                    

TW: W tym rozdziale pojawiają się narkotyki! Czytasz na własną odpowiedzialność!

–Kurwa mać, jak ja nienawidzę niemieckiego– powiedziałam– Kto kurwa dał tej babie uprawnienia do nauki! Przecież to niepoważne żeby ktoś kto tak nienawidzi nastolatków uczył w szkole! To babsko zachowuje się jakby miało okres przez całe życie, a dawno już jest po menopauzie! Nawet mogę jej zapłacić żeby poszła na tę emeryturę.

Ivannete wzniosła oczy ku niebu, nienawidziła kiedy się „odpalałam". Co miało miejsce dość często. Jestem bardzo cierpliwa, ale ta baba naprawdę wyczerpała wszystkie pokłady mojej cierpliwości.

–Przecież nie mogło być tak źle– odpowiedziała, ale zgromiłam ją wzrokiem

–Powiedz to lepiej Jasonowi, biedaczek musiał zostać w kozie za to, że nie pisał tego czego dyktuje ta baba z odpowiednią dla niej prędkością

–Przynajmniej nie będzie się niecierpliwił, gdy będziemy się szykować – wzruszyła ramionami

–Czasami naprawdę boję się tego twojego odnajdywania plusów w każdej sytuacji

Dziewczyna wywróciła oczami.

Podeszłyśmy do mojej szafki już chciałam ją otworzyć, gdy przyszło mi powiadomienie . Wyjęłam telefon i przeczytałam je:

Od Mama: Z ojcem jedziemy poza miasto, nie będzie nas przez kilka dni. Nie wpakuj się w żadne kłopoty, nie chcemy mieć problemów.

–Cóż za troska– mruknęłam cicho pod nosem, tak by nie słyszała tego Ive.

–Jak się dziś organizujemy? –zapytała dziewczyna

–Nie wiem jak ty, ale ja zamierzam pić, więc nie będę kierowcą, a Jakob jedzie z jakimiś znajomymi ,więc on też odpada.

–Jason też zamierza pić, więc moja kolej prowadzić – westchnęła – Zresztą i tak nie mogę pić. Biorę nowe tabletki antykoncepcyjne, które wchodzą w reakcje z alkoholem.

W międzyczasie otworzyłam szafkę, w której panował idealny porządek, bo byłam pedantką. Nienawidziłam nieporządku, wręcz dostawałam białej gorączki kiedy musiałam w nim przebywać. Wyjęłam z torebki niepotrzebne podręczniki i zeszyty.

– Czemu je zmieniłaś? – zapytałam ,zamykając szafkę i zmierzając w stronę wyjścia ze szkoły. Ive podążała za mną.

– Tamte sprawiały, że moja cera...

Zamarłam. Przez drzwi zobaczyłam czarnego Bentleya. Tego samego ,którego widziałam na cmentarzu. Stał na skraju parkingu ,jego okno było uchylone ,a przez nie wystawała ręka z aparatem skierowanym w naszą stronę. I wtedy ogarnęła mnie złość.

Nienawidziłam paparazzi. Nie raz byliśmy na okładkach gazet ,czy magazynów plotkarskich, ale rodzice dbali o to by zachować prywatność. Nigdzie nie można, było znaleźć naszych poufnych informacji. Czy to gdzie znajduję się nasz dom ,czy też do jakiej szkoły chodziłam.

Nerwowym krokiem ,zaczęłam iść w stronę samochodu ,lecz kiedy kierowca zorientował się ,że chce ich zdemaskować, uruchomił go i zaczął odjeżdżać. Nie zdołałam zobaczyć nikogo przez przyciemnione szyby. Szybko wyjęłam telefon i zrobiłam zdjęcie tablic rejestracyjnych, postanawiając ,że sprawdzę je później.

***

So go easy on me! – zaśpiewaliśmy ,a raczej wykrzyczeliśmy koniec piosenki Adele

Ive ściszyła radio.

– Powinniście pójść na jakiś konkurs śpiewu , pierwsze miejsce gwarantowane – zironizowała dziewczyna

– Czemu powiedziałaś to takim ironicznym tonem? Nawet dobrze nam szło prawda Viv? – spytał Jason ,którego policzki były już różowe od ilości wypitego alkoholu. Zerowanie 0.7 czystej na raz ewidentnie mu nie służyło, a impreza nawet się nie zaczęła. Westchnęłam:

Exhausted by ExistenceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz