N

136 11 4
                                    


Kilka dni później, znowu pojawiłem się pod drzwiami Louisa. Tym razem zadzwoniłem dzwonkiem i Lou otworzył mi po dłuższej chwili. Wyglądał już dużo lepiej i przede wszystkim zdrowiej. Pociągnął mnie w stronę kuchni, gdzie było już jedzenie. Oczywiście zamówione. 

— Chodź, Harry. Umówiłem się na dziś u prawnika. Ma przyjechać za pół godziny. A jak rozmowa u twojego? Co ci proponował?

— Mówił, że możemy założyć mu sprawę w sądzie osobno, wtedy będzie się to ciągło latami. Druga opcja jest taka, że możemy założyć jedną sprawę. Prawdopodobnie będzie to szybciej, patrząc na ilość dowodów i świadków — powiedziałem i usiadłem na krześle. — Nie wiemy tylko, jak zareaguje na to Simon. Mój prawnik mówił, że nie mamy niczym się przejmować. Jeśli chcemy wygrać, a chcemy, to nie mamy się stresować. Razem mamy zbyt wiele dowód na to, co robił.

— A co powiedział ci, jak wytłumaczyłeś mu to wszystko?

— Możemy liczyć na odszkodowanie, na nic więcej. No może jeszcze szantaż jest bardziej karalny. Może dostać do trzech lat za sam szantaż.

— Myślisz, że możemy też postarać się o zakaz zbliżania się? — zapytał.

— Oczywiście. Nie chciałbym widzieć więcej jego twarzy. Wystarczająco dużo się na niego napatrzyłem.

Parsknęliśmy śmiechem, a potem Louis podał mi widelec. 

— Jedz. Ty też straciłeś trochę na wadze, Harry. Nie myśl sobie, że tego nie widzę.

Otworzyłem usta, aby coś powiedzieć na ten temat, ale Louis uciszył mnie.

— Nie nie mów. Mówię to, co widzę. Może ty się o mnie martwisz, ale nie zapominaj, że ja martwię się o ciebie od samego początku.

Kiwnąłem głową, nabijając sałatę na widelec.

— Wiesz co sobie pomyślałem, kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem w xfactorze? — zapytałem. — Miałem wtedy ledwo szesnaście lat. I kiedy zobaczyłem cię pośród jurorów byłem jak "wow, widzę go po raz pierwszy na żywo i jest wow!" a potem się odezwałeś, kazałeś mi się przedstawić, a potem powiedziałeś "Nie stresuj się, na pewno wszystko pójdzie dobrze" i miałeś rację. Stres ze mnie zszedł i dałem z siebie wszystko — przerwałem na chwilę. — Nie odzywaj się. Ja na razie mówię. I to dzięki tobie przeszedłem dalej, dzięki tobie byłem w finale i zająłem drugie miejsce. Może to nie było pierwsze, ale już przejdzie dalej było jak spełnienie marzeń. Może gdyby nie podłość Simona, dziś byłbym w kolejnej trasie, a ty byłbyś moim menadżerem. Kto wie, jakby to wszystko się potoczyło?

— Pamiętaj Harry, że legendy nigdy nie umierają. A ty zdecydowanie jesteś legendą. Jeszcze jest na to czas — powiedział, a ja zmarszczyłem brwi. — Najpierw trzeba zająć się tym skurwielem.

— Czy ty mi zaproponowałeś, że...

— Mówiłem ci, że jestem gotów zrobić dla ciebie wszystko. Nie zakończyłeś kariery, nawet jej nie zawiesiłeś. Po prostu masz przerwę. Ja nie wiem, czy wrócę do muzyki. A jeśli chcę ci pomóc, zrobię to w jakikolwiek sposób. Mogę cię znów zaprowadzić na sam szczyt.

— Nie chcę, abyś kończył kariery — powiedziałem szybko. — Nie! Kocham twoją muzykę i dałbym się pokroić za kolejne utwory. Nie możesz tego zrobić. Wiele ludzi na to czeka. Wielu fanów... Oni, oni naprawdę bardzo mocno cię kochają, a jeśli prawda wyjdzie na jaw...

— Nie wiem, Harry. Boję się tego wszystkiego.

Uśmiechnąłem się i chwyciłem jego dłoń.

— Możemy przejść przez to razem.

legends never die (larry) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz