Prolog

34 3 0
                                    




A potem była już tylko ciemność.

Kozetka była twarda jak kamień, chyba dlatego że faktycznie nim była. Dla niepoznaki zakryto go różowym kocem, zszytym z różnych kawałków materiału. Był już przepocony przez innych żołnierzy więc mało który omdleniec umiał długo wytrzymać w takim odorze. Do pokoju potocznie nazywanym śmierdnicą przynoszono kadetów którzy nieszczęśliwym wypadkiem, dostawali przeróżnych obrażeń lub zemdleli. Najczęściej jednak byli to partnerzy bojowi Aerona. Zawsze jednak kiedy kogoś skrzywdził - warto zaznaczyć że przypadkowo - jak najszybciej biegł i sprawdzał stan zdrowia poszkodowanego a następnie prawie płacząc przepraszał na kolanach tak zaciekle że to jego ofiarom było głupio że doprowadzili takiego olbrzyma do takiego stanu. Tym razem ofiarą Roniego stała się Isra, która aktualnie dochodząc do siebie śmiała się w najlepsze z klęczącego przed nią chłopaka.

- Isra nie śmiej się to poważna sprawa coś mogło Ci się stać!


- Ale nie stało, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem Ronie. Było minęło, przecież Cię nie przeklnę na Wielkiego Strzelca. Poza tym twoja lewa strona robi się coraz silniejsza. Trochę to przerażające nie  uważasz?


Isra zeszła z prowizorycznej kozetki i podeszła do lustra w rogu pokoju.Może i brakowało mu parę kawałków ale swoją rolę spełniało. Zaczęła się oglądać. Rany jak zawsze, coś tam na głowie coś na żebrach, norma, nie ma się o co zamartwiać.

- Chodź, musimy już iść zapewne Mav już na nas czeka, po niebie

- zgaduję że zbliża się kolej na kolację mam rację?

Aeron z niewiadomych przyczyn lekko zachichotał.

- No co? Mam coś na twarzy?


Isra jeszcze raz przeglądnęła się w lustrze

- Nie, nie po prostu twój brak poczucia czasu mnie zadziwia. Ir jest już trzecia nad ranem a nie piąta wieczorem. Spałaś w śmierdnicy aż 13 godzin, pobiłaś rekord.


- Widzisz, ja to nigdy nie rozumiałam Was, miękkonosych. Jak kiedyś przeciwnik rozpyli w powietrzu jakiś śmierdzący gaz to wy padniecie a wtedy to ja zostanę legendarną bohaterką!


Ronnie spojrzał na szczerzącą się dziewczynę z pewnym powątpiewaniem stwierdził jednak że nie ma co psuć marzeń przyjaciółki.

- Chodź, odprowadzę cię do pokoju stalowy niuchaczu.


- Brr... Czemu akurat ściany z kamienia. Kto to wymyślił!  Nie dość że są szaronijakie to jedyne co dają to zimno i poczucie wiecznego zamknięcia.


Wydukała Isra, szczękając zębami. Podniosła się na łokcie i rozejrzała po pokoju. Materac był twardy lecz bardzo przyjemny, dzięki niemu żołnierze nigdy nie miewali problemów z kręgosłupem, więc zawsze byli wyspani i gotowi do walki. Jednak nie Isra. Obojętnie na czym by nie spała jej powieki nie zamykały się ani o milimetr. Omdlenie było dla niej błogosławieństwem Lwa czuwającego nad nią. To właśnie z tej przyczyny uwielbiała ćwiczyć z Aeronem, czasami wręcz specjalnie się podstawiając by mógł ją uderzyć jak najmocniej umiał. Było jej wstyd że przez nią chłopak miał wyrzuty  sumienia ale była już zdesperowana. Od szesnastych  urodzin, czyli 4 miesięcy miotały nią koszmary które spędzały sen z jej oczu. Po pewnym czasie koszmary nabrały takiego natężenia że strach przed nimi nie pozwalał Isrie spać. Jedynie ogromne zmęczenie mogło jej pomóc.  Nie powiedziała o tym nikomu, nie chciała nikogo martwić. Męczyła się sama, w ciemnym pokoju. Powoli za oknem zaczynało już świtać. W Kavanii słońce nie  wlatywało porankiem przez okno aby obudzić lud i dać znać że pora na zaczęcie dnia. Również ptaki tego nie robiły. Rano nie można było doznać uczucia ciepła na twarzy oraz harmonijnej melodii w uszach. W Kavanii jedyne co pozwalało wszystkim budzić się na czas były wielkie dzwony zamontowane we wszystkich dwunastu kościołach zodiakalnych. Biły ciężko i ospale, lecz na tyle głośno by zbudzić całe królestwo. Ich dźwięk przedzierał się przez lasy do mniejszych wiosek, położonych niedaleko głównej części centrum. A ono było ogromne rozciągało się, i ciągnęło przez cały strumyk Walkana, dzięki niemu miasto Kavi było podzielone na dwa tereny, po jednej stronie znajdował się zamek oraz większe posiadłości zamożniaków a po drugiej potocznie nazywane symulatory życia. Były to obszary zamieszkiwane przez ludzi biednych lub chorych. Isra jeszcze nigdy nie została oddelegowana do patrolu tej części miasta lecz wiedziałą że król pomaga ubogim jak tylko może. Finansuje ich potrzeby, rozdaje żywność. Sama kiedyś pakowała powozy we wszelkie rzeczy które mogłyby się przydać schorowanej starszyźnie, które następnie zostały do nich dostarczone. Nie miała się czym przejmować. Król o wszystko dbał, to właśnie dlatego chciała mu służyć, chciała go chronić by mógł pomagać jak najdłużej. Jednak jedyną z licnzych zasad królestwa była ta mówiąca że " Jeśli urodziłeś się w slumsach tam i pozostaniesz" nikt nie mógł przekroczyć mostu, żadna ze stron. Isra tej zasady nigdy do końca nie rozumiała. Czemu dzielić miasto oraz ludzi na dwie kategorie. Obie strony o sobie wiedziały i wiedziały co się u nich nawzajem dzieje. Dlaczego w takim razie nie mogła zobaczyć na własne oczy jak ludzie z symulatorów cieszą się z dostarczanej żywności, czemu nie mogła pomóc w bandażowaniu cierpiących, lub pomóc dzieciom w nauce, przecież pomagać ludziom było jej obowiązkiem, w takim razie z jakiej racji nie mog

We mgleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz