Rozdział 1: Deszcz Eta Aquaridów

248 32 11
                                    

Od tysięcy lat ludzie z fascynacją patrzyli na nocne niebo, z wielu powodów.

Niektórzy dzięki niemu odnajdywali drogę do domu. Inni znajdywali wenę w tej rozgwieżdżonej ciemności. Widzieli nad sobą nie tylko gwiazdy ułożone w konkretny kształt, ale czasem i całe historie, które potem spisywali lub przenosili na płótno.

Jednak gwiazdy nie były przeznaczone tylko dla zagubionych lub wrażliwych dusz.

Astronomowie i fizycy także patrzyli w nocne niebo z zachwytem, żądzą wiedzy i milionem pytań, na które mozolnie szukali odpowiedzi.

To dzięki nim człowiek w końcu znalazł się w Kosmosie i finalnie stanął na Księżycu, a granice zostały przesunięte.

Należałam do tej drugiej grupy.

Stałam przed teleskopem, już dosyć starym, ale nadal świetnie spełniający swoją rolę. Ojciec podarował mi go na jedenaste urodziny po tym jak matka narzekała mu, że przyłapała mnie na koszeniu trawników u sąsiadów. Jej najstarsza córka miałaby pracować fizycznie? Skandal. Nie pozwoliła mi dorabiać w ten sposób, a niestety nikt nie przyjąłby mnie do pracy w takim wieku, miałam wtedy zaledwie dziesięć lat.

Ojciec zadzwonił do mnie miesiąc przed moimi urodzinami i zapytał na co tak uparłam się zbierać pieniądze. Wyznałam mu wtedy swoje marzenie o teleskopie.

Paczka z teleskopem przyszła dwa dni przed moimi urodzinami i był to najpiękniejszy dzień w moim życiu. Od tamtej pory co roku wysłał mi jakąś książkę na temat astronomii lub fizyki.

Od matki co urodziny dostawałam kosmetyki do wizażu, chociaż doskonale wiedziała, że praktycznie się nie malowałam.

Westchnęłam ciężko i przesunęłam spojrzeniem na gwiazdozbiór Krzyża Południa.

Ludzie z Nowej Zelandii widzieli w tym ułożeniu gwiazd kotwicę, w której zewnętrzne gwiazdy stanowiły linę. Dla niektórych z Aborygenów przedstawiał on płaszczkę uciekającą przed dwoma rekinami, które reprezentowały zewnętrzne gwiazdy.

Można by tak wymieniać, ponieważ niemal każdy z krajów na południowej półkuli widział nad głową coś innego.

Ja natomiast widziałam na niebie najmniejszy gwiazdozbiór, znajdujący się na najjaśniejszym odcinku Drogi Mlecznej. Z łatwością byłam w stanie odszukać go na nocnym niebie. Znałam nazwę każdej pojedynczej gwiazdy.

Wiedziałam również, że gwiazdozbiór ten widoczny jest tylko na południowym niebie, więc jeśli zdecyduję się na wyjazd z Australii do Europy, to go nie zobaczę dopóki nie wrócę w rodzinne strony.

„Jeśli" się zdecyduję... Westchnęłam i poczułam ścisk w serc.

To „jeśli" z każdym dniem zmieniało się bardziej w „kiedy".

Znajdowałam się na łące, na jednym ze zboczy w Królewskim Parku Narodowym. Znajdował się dobre ponad dwadzieścia kilometrów na południe do Sydney, więc otaczała mnie bezkresna ciemność. W pobliżu nie było żadnego budynku czy latarni. Dochodziła druga w nocy.

Był już wtorek, trzydziesty kwietnia i chociaż w ciągu dnia było ciepło, to w nocy nie dało się ukryć, że to były już ostatnie tygodnie jesieni. Mimo grubego swetra i koca było mi zimno, a moje dłonie chyba już skostniały. Tego roku pogoda była wyjątkowo kapryśna. Lato zniknęło szybko, zastąpione przez jesienne, deszczowe dni.

Na szczęście tej nocy niebo było bezchmurne, wcześniej sto razy sprawdzałam pogodę.

Ariadne siedziała na kocu. W jednym uchu miała słuchawkę, druga swobodnie wisiała przy jej szyi. Nuciła pod nosem „Rewrite The Stars" Zaca Efrona i Zendayi. Wcześniej pożyczyłam jej jedną z moich dwóch lornetek astronomicznych, żeby mogła lepiej widzieć meteory.

Nasze PerseidyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz