Rozdział 3: Księżycowy Ocean Burz

166 25 22
                                    


O dziewiątej dwadzieścia wsiadłam do samochodu, ledwo przytomna. Zimny prysznic pomógł trochę mi się dobudzić, ale pilnie potrzebowałam kawy.

Miałam na sobie zwykłe sprane dżinsy i szarą bluzę. Moje włosy nadal były lekko wilgotne po prysznicu, ale szybko schły. Jeden z nielicznych plusów posiadania loków. Na nadgarstku miałam założoną gumkę, żeby je związać, jeśli zaczną się puszyć.

Nie malowałam się do pracy, rzadko w ogóle korzystałam z kosmetyków. Wytuszowane rzęsy tylko przyciągały niepotrzebną uwagę i podkreślały moje dziwne oczy.

Włączyłam radio i ustawiłam maksymalną głośność. Mocny, pełen emocji głos Dawida Coocka zagrzmiał wokół mnie, gdy śpiewał "Life on the Moon" .

Mimo problemów ze słuchem naprawdę lubiłam muzykę. Miałam duże, granatowe słuchawki nauszne, które nie przeszkadzały mi w noszeniu aparatu i przez które mogłam słuchać ukochanych utworów.

Poza tym muzyka była jedną z zaledwie kilku rzeczy o których tak naprawdę mogłam rozmawiać z ludźmi. Trudno mi było znaleźć wspólny język z osobami, na które natrafiałam na swojej drodze.

Byłam aspołeczna. Słabo się czułam w towarzystwie dużej ilości ludzi. Z trudem nawiązywałam nowe znajomości i tak naprawdę miałam zaledwie kilku znajomych, głównie z pracy. Z liceum kumplowałam się tylko z Danicą, czasem spotykałam się z nią na kawę przed pracą.

To wszystko było zapewne wpływem moich nieudanych początków prób zaprzyjaźniania się z innymi dziećmi, gdy byłam dzieckiem.

Miałam problem ze słuchem, więc wyśmiewali się ze mnie i drwili „jesteś głucha?", gdy czegoś nie usłyszałam. Czasem specjalnie mówili ciszej, żeby utrudnić mi życie.

W takich chwilach miałam ochotę zapaść się pod ziemię.

Wyróżniałam się także wyglądem. Dzieciaki myślały, że plamy bielacze są zaraźliwe, a niektórzy uważali mnie za próżną. Oskarżali mnie o noszenie kolorowych soczewek, aby tylko się wyróżniać.

Dzieci są okrutne, po prostu. Jeśli ktoś jest inny, to one to wytkną. I nie byłoby w tym nic złego, w końcu stwierdzają tylko fakt, ale tylko, jeśli dorośli wyjaśnią, że bycie innym to nic złego. Niestety, próżne dzieciaki w prywatnym przedszkolu, potem podstawówce i liceum miały kompletnie wywalone na wszelkie uwagi nauczycieli. A ci z czasem i tak przestawali zwracać uwagę na komentarze pod moim adresem, stało się to normą.

Ze względu na małą ilość znajomych nie byłam dobra w tak zwanym „sztucznym podtrzymywaniu rozmów" i nie lubiłam rozmawiać o niczym.

Zmuszanie się do rozmów o przysłowiowej pogodzie było dla mnie katorgą.

Ariadne była moim przeciwieństwem, była duszą towarzystwa i wszędzie jej było pełno. Zawsze uśmiechnięta, roztaczała wokół siebie aurę ciepła i po prostu nie dało się jej nie lubić.

Ja najlepiej czułam się sama ze sobą, a najszczęśliwsza byłam w noce, gdy mogłam uciec z miasta i zaszyć się na polanie Królewskiego Parku Narodowego wraz z moim teleskopem, aparatem i termosem gorącej herbaty.

Nie wiem, czy byłam aspołeczna z natury czy może było to nabyte, ale taka już byłam.

Z tych wszystkich powodów naprawdę nie lubiłam mojej pracy. W życiu jednak kierowałam się rozumiem, a nie emocjami. Po kalkulacji było znacznie więcej plusów.

Sklep znajdował się na promenadzie przy plaży Brighton Le Sands, która na szczęście była jedną z tych mniejszych, a co za tym idzie tłum ludzi nie był tak przerażający jak na przykład przy plaży Bondi.

Nasze PerseidyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz