Następne trzy dni upłynęły Clayowi w spokoju, spędził je bowiem na terenie należącym do bruneta i w okolicznych lasach. George wyjeżdżał codziennie o świcie do wioski, która znajdowała się niedaleko, tam wypełniał swoje obowiązki i prace na dany dzień. Przez ten czas Dream odpoczywał, przechadzał się i zaznajamiał z terenem. Około wieczoru jednak, gdy elf wracał do chatki, spędzali czas razem. George powiedział mu wszystko, co powinien wiedzieć nowo przybyły do Moon Kingdom. Uczył go rozpoznawać jadalne rośliny, tak samo jak i te trujące, objaśnił zwyczaje elfów, sposób, w jaki musi się z nimi obchodzić i rozmawiać, żeby im nie podpaść. Opowiadał o astrologii, uczył warzenia mikstur, chociaż do tego akurat blondyn nie miał drygu. Clay opisał mu w zamian jak wygląda życie w Spirit Kingdom. Czego oni się uczą, jak spędzają czas, jakie mają tradycje i zwyczaje. Jacy są ludzie i jak bardzo różnią się jeden od drugiego. Opowiedział nawet nieco o swoich rodzicach i dzieciństwie.
Obaj poczuli, że mimo początkowej niechęci odnaleźli w sobie prawdziwych przyjaciół. Może jeszcze nie nazwali by swojej relacji w ten sposób, "przyjaciel" nie jest przecież określeniem błahym, na taką jednak relacje zapowiadało się w niedalekiej przyszłości.
Mimo lepszego, bardziej przyjaznego i ufnego nastawienia do drugiego, zachowywali dawny sarkazm i grę słowną, drocząc się ze sobą rozluźniali atmosferę i poprawiali sobie humory.
Po raz kolejny Dream uczuł wdzięczność do chłopca, który mimo własnych zajęć, zmartwień i obowiązków, przyjął go pod własny dach i nauczył wiele ważnych rzeczy o swoim kraju. Z tej zamkniętej na trzy spusty, chłodnej duszy, emanowała dziwnego rodzaju pozytywna energia i uczynność.Taki stan rzeczy prędzej czy później musiał jednak ustąpić, a oczywistym stało się to czwartego ranka, kiedy brunet obudził go tuż przed świtem, chwilę przed tym, jak sam miał wyjechać.
- Nie uważasz, że to jest dobry dzień na wyjście z ukrycia i odwiedzenie Najwyższego Króla? - zagadnął wesoło i bezceremonialnie wyciągnął go na równe nogi z ciepłego, miękkiego łóżka.- Powinienem się bać? - blondyn zaśmiał się nerwowo, w pośpiechu kończąc czynność ubierania.
- Sam się przekonasz. - George wzruszył ramionami uśmiechając się tajemniczo. - Mógłbyś się pospieszyć? Nie mam całego dnia. - rzucił nieco zirytowany do Dreama, który właśnie poprawiał sobie włosy.
- Właśnie, że masz! Poza tym, obudziłeś mnie z dwie minuty temu, czego oczekujesz? Że wstanę z łóżka i już będę piękny i pachnący? - żachnął się Clay.
- Skończyłeś? Świetnie, ruszamy. - odparł bezceremonialnie elf i pociągnął chłopaka do drzwi.Na łące czekał koń bruneta. Wierzchowiec o czarnym umaszczeniu, który zdawał się być jedynie kłębem dymu i pyłu, w istocie zaś sierść jego była gładka i miękka, a samo zwierzę poruszało się niemalże bezszelestnie, z perfekcją i lekkością wymijając drzewa w gęstym lesie okalającym Moon Kingdom.
- Wsiadaj. - nakazał George i Dream posłusznie usadowił się na rumaku. Nie było sensu się sprzeczać, wiedział bowiem, że i tak nic nie osiągnie.
Pojechali przez las, a na szybką prędkość z jaką się poruszali wskazywały jedynie momentalnie przemijające obok nich obiekty.
Droga dłużyła się Clayowi niemiłosiernie, mimo, iż jechali najwyżej kilkanaście minut. Najgorsze było to, że wszystko dookoła zdawało się takie same, tak, jakby od kilkunastu minut koń biegł w miejscu.Wtem zwierzę zwolniło biegu, aż w końcu się zatrzymało. Zsiedli na ziemię.
- Nie wydaje mi się, żebyśmy byli na miejscu. - mruknął blondyn rozglądając się dookoła. Krajobraz dalej się nie zmienił. Jedynie drzewa. Wszędzie. Drzewa. Czy można znienawidzić cokolwiek bardziej niż monotonność tego miejsca?
- Nie mylisz się. - odezwał się brunet tajemniczo. - Tradycja Moon Kingdom zakłada jednak, że każdy człowiek, który wstępuje przez bramy naszego królestwa musi przewiązać oczy przepaską, okazując w ten sposób pokojowe zamiary i szacunek do Korony, a także mieszkańców. - objaśnił po krótce i pomachał czarnym kawałkiem materiału, który wcześniej miał przewiązany na nadgarstku chudej, bladej ręki.
- I mam się na to zgodzić? Wywieziesz mnie gdzieś, a ja nawet nie będę mógł zobaczyć co się dzieje?! - niemalże wykrzyknął Clay i zaśmiał się z nutką histerii w głosie. - Oj nie, mój panie. Na to się napewno nie zgodzę. - zamknął oczy i pokręcił głową.
- Szczęście, że nie pytałem cię o zdanie. - szepnął George, który w ułamku sekundy znalazł się za blondynem i przyciskał chłodną stał miecza do jego szyi. Uśmiechnął się szelmowsko a Dream przełknął ślinę.
- Nie pytałem cię o zdanie. - oznajmił ponownie George z naciskiem i schował miecz. Bez dalszych protestów Clay dał sobie zawiązać przepaskę. Ogarnęła go ciemność i poczuł się bardzo niepewnie. Teoretycznie mógł odsłonić oczy w każdym momencie i nie przejmować się reakcją bruneta, postanowił jednak kolejny raz mu zaufać. Skoro ostatnim razem zachował się wobec niego uczciwie i prawdziwie, to chyba nie miał większego powodu do obaw.
Ruszyli więc znowu.
CZYTASZ
~The Kingdom of the Moon~ dnf
Fantasy~Clay jako najbardziej zaufany szpieg króla zostaje wysłany na misję, inną, niż wszystkie dotychczasowe. ~ ,,The Kingdom of the Moon'' jest fantastycznym fanfiction dnf. Jest to moja pierwsza książka w tym gatunku, ale będę się starała. Proszę brać...