10. traitor

105 14 8
                                    

Każda, nawet najpiękniej i najmilej wyglądająca kraina kryje swoje mroczne wnętrze, a prawda jest taka, że krew mniej jak i bardziej winnych, zbrudziła wielokrotnie podziemia Moon Kingdom.  Kropelki krwi obryzgały ścianę tuż za czarnymi drzwiami, prowadzącymi do sieci równie ciemnych, stęchłych korytarz. Zbroczyły nierówne, kamienne posadzki celi i kraty, wypełniły żałobnym niepokojem powietrze, a gdy sporadycznie blask pochodni zaglądał w nieco dalsze, bardziej zakryte części pomieszczeń, odkrywał przed okiem przerażające ślady i pozostałości po nieszczęśnikach, którzy tu trafili.  

Dwoje strażników ciągnęło za sobą po ziemi związane ciało nieprzytomnego od pobicia mężczyzny, tylko po to, aby ponownie przywiązać jego nadgarstki pod sufitem celi i ocknąć go z jedynej możliwości wypoczynku od fizycznego i psychicznego bólu. Clay ledwie otworzył  podkrążone i opuchnięte oczy, aby ujrzeć przed sobą oblicze nowego władcy. Fundy uśmiechał się z wyższością i nieskrywaną nienawiścią, przy tym przyglądając się opuchliźnie i siniakom znaczących skórę w miejscach, gdzie uderzenia kijami były najmocniejsze. Każda część ciała chłopaka pulsowała bólem przy najdrobniejszym ruchu, a ręce ledwie czuł, bo utrzymywały w górze cały jego ciężar. 
- No no, minął prawie cały dzień, a ty nadal nie chcesz nam nic zdradzić. - odezwał się Fundy i przeczesał niedbale palcami swoje dość długie, rude włosy. Złote tęczówki jego oczu błysnęły dziko i wrogo. - Luke. - skinął głową do strażnika stojącego tuż obok niego. Mężczyzna z łatwością odczytał polecenie i bez ociągania przeciął więzy na nadgarstkach blondyna, który natychmiast z głuchym łoskotem opadła na ziemię, przy tym uderzając głową o kamienne podłoże. W uszach mu szumiało, a na rękach widniały czerwone pręgi zatarć, spowodowane mocnym związaniem liną.
- Wstawaj, chcę jedynie z tobą trochę porozmawiać. - zarządził Fundy. Dream zebrał w sobie wszystkie siły i trzęsąc się, podniósł się na rękach do pozycji siedzącej, aby po kilkunastu kolejnych sekundach niepewnie stanąć na nogach. Władca patrzył na niego z pogardą, ale też nieskrywaną uciechą, że miał szanse zadać komuś taki ból. Clay jednak nie zamierzał dać za wygraną. Gdy tylko Fundy nieostrożnie zbliżył się na wystarczającą odległość, otrzymał solidne uderzenie pięścią w szczękę. Zatoczył się o krok do tyłu i spojrzał na pokiereszowanego chłopaka z jeszcze większą furią. Niezwłocznie pchnął go na kraty  i przytrzymał, przykładając sztylet o czarnej głowni do jego szyi. Luke i drugi ze strażników, jak na zawołanie, najpierw przypięli pasami nadgarstki i kostki blondyna do metalowych prętów, a później także szyję, uniemożliwiając poruszanie głową, a także podduszając lekko ofiarę. 
- Chciałem poprowadzić rozmowy pokojowe, ale skoro tak nalegałeś, to niech ci będzie. - podjął Fundy z udawanym żalem i rozczarowaniem w głosie. - Popatrz, to piękne ostrze zostanie dzisiaj twoim najlepszym przyjacielem! To twój szczęśliwy dzień! - zaśmiał się, prezentując chłopakowi dokładniej czarny sztylet. Szybkim ruchem ręki drasnął delikatną skórę na policzku i żuchwie Dreama, a czubek sztychu pozostawił długą czerwoną linię, od kości policzkowej aż do kącika ust, po której na zawsze miała pozostać blizna. 
- Dobrze, skoro póki co się rozumiemy, może powinniśmy ustalić reguły naszej rozmowy. Ja zadaję pytania, a ty odpowiadasz. Jeżeli twoja odpowiedź mnie nie zadowoli, albo nie udzielisz mi jej wcale, ten piękny nożyk zatopi się ponownie w twojej skórze! Myślę, że zapowiada się naprawdę miło! - Fundy klasnął w dłonie i zatarł ręce z uciechą. 
- Doprawdy, a więc zaczynajmy. - odparł Clay i uniósł głowę, aby popatrzeć na oprawcę wyzywająco. Uśmiechnął się kpiąco i pewnie, a kącik ust brzydko wykrzywił się przez krwawiące rozcięcie.
- Świetnie, wobec tego zadam pierwsze pytanie. Na czyich jesteś usługach? Kto cię tu wysłał? 
- To dwa pytania. 
- Nie. 
- Tak, to dwa zupełnie różne pytania. 
- W takim razie oczekuję odpowiedzi na oba. - warknął książę zirytowanym głosem. 
- Aktualnie jestem na usługach twoich, w końcu złożyłem przysięgę elfom, zaś wysłał mnie jakiś czas temu król Spirit Kingdom. Myślę, że te pytania nie wymagały mojej odpowiedzi, skoro doskonale znasz na nie odpowiedź. - odpowiedział blondyn. 
- Skoro to jesteś ,, na usługach elfów" dlaczego zdradziłeś? - prychnął  Fundy. 
Dream najpierw popatrzył prosto w te złociste, napawające lękiem oczy, potem przerzucił spojrzenie na dwóch strażników po bokach. Nie odpowiedział. 
- Powiedz coś. Czy gra na dwa fronty była dla ciebie bardziej korzystna? Może ciekawsza... Wyglądasz na takiego, który lubi ryzyko. - grał dalej, jednak Clay milczał z wyzywającym uśmieszkiem i przyglądał się uważnie trzem mężczyznom. Momentalnie wychwycił ledwie zauważalne kiwnięcie głową rudowłosego mężczyzny, na które  Luke posłusznie zabrał czarny sztylet i przyłożył zimny metal do nagiego ramienia blondyna. Dream przygryzł policzek od środka, przygotowując się na uczucie bólu. 
- Technoblade planował zabić tylko króla, czy całą rodzinę królewską? - zapytał książę
po chwili namysłu. 
Zapadła cisza. 
- Dobrze. Skoro tak... - chłopak poczuł, jakby coś rozrywało jego rękę na pół, gdy strażnik jak na zawołanie zagłębił ostrze w jego przedramieniu. Dream odruchowo szarpnął ręką przypiętą pasami, co tylko jeszcze bardziej powiększyło rozcięcie. Głęboka rana momentalnie wypełniła się krwią i poczęła powoli spływać stróżką w dół. Piekło niemiłosiernie i pulsowało, jakby to samo serce zostało zranione. Łzy bólu cisnęły mu się do oczu, jednak nadal dzielnie trzymał głowę w górze. Zasługiwał na to. Zdrajcy zasługują na karę. Kiedy nie ma słusznej strony, pozostają tylko winni. 

~The Kingdom of the Moon~ dnfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz