Rozdział 1

617 29 9
                                    

Niebieski jeż wymykał się domu kiedy Tales spał lub kiedy nie natknął się na niego lub innych. Tym razem też tak było wziął do plecaka potrzebne mu rzeczy i delikatnie wsunął pod kołdrę dwie poduszki by wyglądało jakby na nich spał. Wymknął się z domu. Pobiegł do jaskini za wzgórzem.
- Już niedługo przyjacielu. - szepnął podchodząc do uśpionego czarnego jeża. Nałożył igiełkę na strzykawkę i wbił do jego krwioobiegu. Ta okropna mieszanina zrobiona z jego roślin i przepisu od jednego z magików miała uratować mu życie i zagoić rany. Po policzku niebieskiego jeża spłynęła delikatna łza. Otarł ją, wstał i delikatnie musnął usta czarnego swoimi. Wstał i spojrzał na zegarek 4:50. Ma czas może tutaj ogarnąć. Rozejrzał się po pokoju jaskini. Bajzel sam bajzel. Musiał tu ogarnąć bo większość rzeczy nie była mu potrzebna. Wziął miotłę i zaczął zamiatać podłogę. Po godzinie ogarniania wsunął to co nie było mu potrzebne do worka i wstał. Wyciągnął z plecaka kroplówkę i podpiął ją do haczyka, uprzednio ściągając pustą. Tym razem nie powstrzymywał łez. Krople kapały z jego policzków na podłogę.
- Dlaczego ? Dlaczego nie wyznałem Ci co czuję ? Dlaczego dałem Ci satysfakcję ? - Jeż westchnął cicho. Wyglądał jeszcze gorzej niż wcześniej. - No nic pójdę już na pewno Tales zaraz wstanie a ja muszę się przespać. - Jeż złożył pocałunek na policzku czarnego jeża i wybiegł. Dobiegł do domu. Na szczęście Tales jeszcze spał. Jeż zdjął plecak i położył się w łóżku. Niestety łzy i tak kapały mimo tego, że uczucie smutku go opuściło. Jeż zamknął oczy. W duszy był pogrążony w kompletnej samotności. Jednak zanim zasnął wziął kartkę, długopis i napisał liścik żeby go nie budzić bo się źle czuje. 

*

Tales wstał około godziny 7. Przeciągnął się i ogarnął łóżko. Udał się w stronę pokoju Sonica. Myślał, że jeż już dawno powinien być na nogach, jak zwykle zresztą, ale dzisiaj jego uwagę przykuło coś innego. Karteczka. Wisiała na drzwiach jego pokoju. Lis wziął ją do ręki i przeczytał.

Hej Tales. Dzisiaj muszę zrobić sobie dłuższą przerwę, bo źle się czuję. Śpię bo wróciłem bardzo późno ze spaceru
Sonic

Talesa zdziwiła taka notatka bo odkąd pamiętał jego przyjaciel nie posiadał żadnych chorób ani dolegliwości. Może tylko zawroty głowy, ale to już na poziomie extreme. Lis pchnął drzwi, a jego oczom ukazał się obraz śpiącego na łóżku Sonica. Podszedł do niego. Kolejna rzecz, która była dziwna to plama wody lub łez obok jego poduszki. Sam jeż wyglądał jakby przed chwilą płakał. Lis pokręcił głową i udał się do kuchni zrobić śniadanie. Zrobił dwie kanapki dla siebie i dwie dla Sonica. Zaniósł i postawił mu na biurku. Sam zjadł w milczeniu. Dzisiaj miał dzień wolny jeżeli Eggman nie zaatakuje. Wstał z krzesła i wyszedł do swoich przyjaciół.
- Hej Tales ! - krzyknęła Amy z boiska do siatkówki. Od razu zauważyła smutek na twarzy przyjaciela. - Hej co jest ? 
- Nic po prostu martwię się o Sonica. Skrzyżował ręce na piersi i odwrócił głowę w drugą stronę. 
- A co jest nie tak ?
- Ciągle wychodzi gdzieś w nocy i wraca dosyć wcześnie, do tego dzisiaj nie wstał rano bo wrócił bardzo późno martwię się.
- Może powinniśmy go o to zapytać ? - spytała Sticks łapiąc go za ramię.
- Może. Ale to jak wstanie. Narazie możemy pograć w siatkówkę.

*

Sonic obudził się późnym popołudniem. Otworzył niepewne zmęczone oczy i wydał z siebie ciche ziewnięcie. Spał długo. Wstał z łóżka i już miał wyjść z pokoju kiedy uświadomił sobie dwie rzeczy. Plecak leżał przy jego łóżku. Przecież Tales mógł się wszystkiego dowiedzieć ! Szybko się upomniał i wsadził torbę pod łóżko. Drugą rzeczą były kanapki. Wziął jedną z nich i pomaszerował do kuchni. Zjadł szybko i wszedł do pokoju. Zamknął drzwi na klucz i sięgnął do szafy. To było takie głupie. Po policzku spłynęła mu łza. Wstrzyknął w ramię ciecz i drugą pustą strzykawką pobrał swoją krew wymieszaną z trucizną. Tylko tak mógł uratować ukochanego tylko tak go ocalić. W jego krwi trucizna neautrelizowała się i mógł normalnie podać ją jako lek. Tylko, że on te skutki wyraźne odczuwał. Skurcze brzucha bóle głowy i mdłości, a nawet czasami wymioty. Pobrał ostatnią dawkę i schował próbki do plecaka pod łóżko. Wstał i wyszedł na dwór by zaczerpnąć świeżego powietrza. Nagle upadł, a z jego ust kapnęła stróżka krwi. Przewrócił się na kolana i potem była tylko ciemność

Sonadow The other side {PORZUCONE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz