Rozdział 8: Piekielne kłopoty

20 2 1
                                    

          Przez ostatnie kilka tygodni Kouyou i Violet najchętniej nie wychodzili by z łóżka. Rozstawali się jedynie wtedy, kiedy Kouyou szedł do pracy czy Violet na trening z Cassidy. Akurat nastał dzień kolejnej "spowiedzi" Cassidy przed Lordem Helvettim. Ciemnowłosa znała już zbyt dobrze zadawane jej pytania, a odpowiadając, widziała, że Lord niczego nie podejrzewa, jednak się myliła. Kiedy tylko opuściła piekło, Lord zasiadł przy swoim biurku, a do pomieszczenia wszedł mały czerwony diablik, wielkości małego skrzata- Chochlik.
-Koniec twojego przesiadywania w bibliotece. Masz robotę. -Powiedział demon, patrząc na diablika, który zaraz znalazł się na jego biurku.
-Coś się stało? -Zapytał głupkowato Chochlik. Jakże On uwielbiał wkurzać swojego Pana.
-Cassidy coś kręci. Od kilku miesięcy powtarza, że wampiry nadal polują na Violet, a wiem, że od jakiś trzech, dali jej spokój i nie wiem, dlaczego. Z tego powodu udasz się na ziemię i poobserwujesz moją drogą córkę... Przecież wiem, jak to uwielbiasz. -Ostatnie słowa Lord Marcus dodał, widząc niezadowoloną minę Chochlika.
-Em... Jak Violet odkryje, że ją szpieguje, to mnie zabije na miejscu. -Diablik zaraz pojawił się na ramieniu demona.
-To zrób tak, by tego nie odkryła. -Lord uśmiechnął się złowieszczo.


          Jak Pan kazał, tak biedny Chochlik zrobił. Od kilku dni ukrywał się w mieszkaniu demonicy, obserwując każdy jej ruch oraz wszystko zapisując w swoim notesiku. W sumie już po dwóch dniach mógł wrócić i zdać raport jej ojcu, ale... Uwielbiał oglądać łóżkowe zabawy wampira i demonicy, robiąc przy tym minę niczym małe dziecko, które dostało cukierka.
   Akurat musiał ukryć się w szafie w salonie, z której niewiele widział na sofę, na której obserwowana dwójka się usadowiła. Próbował się jakoś ustawić, by nic tym razem nie stracić, a zarazem, żeby nikt go nie wykrył.
-Kouyou... -Westchnęła Violet, czując na swojej nagiej piersi zimną dłoń wampira. Powoli położyła się na kanapie, czując jego pocałunki na szyi, gdy nagle coś innego przykuło ich uwagę.
-Słyszałaś to? -Zapytał Kouyou, patrząc to na Violet, to na szafę.
-Tak. Zostawiłeś telefon w torbie? -Demonica wskazała kciukiem na mebel.
-Nie, jest na stoliku. -Odpowiedział zdezorientowany wampir.
-Cholera, tylko nie to. -Dziewczyna nagle się zerwała poprawiając koszulkę. Szybko podeszła do szafy, a gdy ją otworzyła, usłyszeli pisk młodej dziewicy, gdy ktoś zobaczy ją nago. Brunetka sięgnęła ręką wewnątrz, chwytając diablika za jego futerko.
-Co to jest? -Kouyou patrzył na stworzenie, które Violet postawiła na stoliku.
-Pytanie powinno brzmieć kto! A jestem Chochlik. -Powiedział diablik, o głosie, jakby nawdychał się helu.
-Diablik. Coś w rodzaju Zgredka z Harrego Pottera, ale mniejszy, bardziej wkurzający i bardziej nieposłuszny. Mówiłam, że jest wkurzający? A... I wiesz, jak to mówią, że gdzieś wkradł się Chochlik? To prawda i mowa właśnie o nim. -Wytłumaczyła szybko Violet. -Co ty tu robisz? -Zapytała, a Chochlik chwycił mocniej swój notesik.
-N...N...No... B...Bo... Twój ojciec zorientował się, że Cassidy coś ściemnia i...i...i k...k...ka...kazał mi Cię szpiegować. -Diablik cały się trząsł, ale nawet nie zwrócił uwagi, kiedy demonica wyrwała mu jego notesik i zaczęła czytać.
-Em... Zapisywałeś dokładne godziny, kiedy my ten tego... A niektóre nawet bardzo dokładnie opisałeś?
-Ej, to moje! -Zawołał czerwony skrzat podskakując do brunetki. Następnie ugryzł ją w palec, odzyskując notatnik. -No co? Chcę mieć co czytać w piekle. Wy to w ogóle wychodzicie z łóżka? Stary, tak w ogóle to gratulacje. Dziesięć razy dziennie, wow. Jak ty przy niej w ogóle wyrabiasz?
-Zabije... -Syknęła Violet, powoli się podnosząc.
-Nie sycz, to już na mnie nie działa. -Diablik machnął ręką.
-Zamorduje. -Violet wysunęła kły, a diablik pisnął, podskakując do nogi Uruhy i mocno chwytając nogawkę jego spodni.
-O...O...Ona ma kły. Stary, coś ty jej zrobił? -Mówiąc to, obserwował Violet z ukrycia. -Błagam, ty nędzy wampirze, pomóż mi. -Kouyou w końcu nie wytrzymał i się zaśmiał. Ten głos diablika, przypominające głos dziecka, wdychającego tlen go rozbawił, szczególnie w tej sytuacji. Jednak postanowił się zlitować nad biednym, małym stworzeniem.
-Vi, nie strasz go.
-No niestety, to niemożliwe, bo znowu się zaklinowały. -Rzuciła Violet cicho wzdychając.
-Znowu nic nie jadłaś cały dzień, co? A w lodówce pustki... Dobra, potem Ci dam. -Kouyou machnął ręką, cały czas obserwując diablika.
-Stary, ty dajesz jej pić swoją krew? Wow, nieźle naruszasz zasady kodeksu. -Chochlik spojrzał na wampira wielkimi oczyskami.
-Kouyou, o czym On mówi? -Zbita z tropu Violet przechyliła lekko głowę.
-Pierwsza zasada kodeksu wampirów mówi, że nie możemy nikogo karmić naszą krwią, bo jest zbyt cenna, ale raczej tu chodzi, byśmy nie wybijali siebie nawzajem...
-Dobra, to na mnie już czas. Na razie. -Chochlik korzystając z wymuszonej sytuacji, po prostu zniknął, wracając do piekła.
-Chochlik! -Wrzasnęła Violet. Bezsilnie opadła na kanapę, chowając twarz w dłoniach. -To już po mnie.
-O czym ty mówisz? -Kouyou objął brunetkę, która zaraz się w niego wtuliła.
-Lada dzień, mój ojciec tu przyjdzie, ściągnie mnie z powrotem do piekła i znajdzie mi męża, który mnie już stamtąd nie wypuści. Chyba pora się pożegnać Kouyou. -Powiedziała smutno Violet.
-Może kiedyś uda Ci się uciec. Przecież już to robiłaś. -W głosie prawokrwistego było pełno nadziei. Demonica poczuła ból w klatce piersiowej, wiedząc, że musi zdusić w nim tą nadzieję.
-Mój ojciec nie jest taki jak twój. Nie ma czym go szantażować, żeby odpuścił. Fakt, ma swoje grzeszki, ale wszyscy wiedzą, że uwielbia porywać wampiry i je torturować w swoich lochach. Ot co, takie małe hobby, które ma od śmierci mojej mamy. -Nagle Violet spojrzała na przerażoną minę wampira. -O, o tym akurat nie wiedziałeś.

Undead HeartsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz