Rozdział 10: Wyznanie

13 2 1
                                    

          Kouyou został zaprowadzony do jednej z komnat na górze, gdzie strażnicy zostawili go samego. Widząc przygotowane, czyste ubrania i ręczniki, wampir myślał niewiele. Kiedy w końcu opuścił łazienkę, wycierając włosy ręcznikiem, zauważył opartą o ścianę obok drzwi ciemnowłosą demonicę.
-Cassidy, wiem co sobie myślisz. -Rzucił, przewieszając ręcznik na pobliskim krześle.
-Poważnie? Mówiłam jej, żeby uważała, mówiłam tobie, żebyś odpuścił, ale nie! Musiałeś ją przelecieć, musiałeś wrócić, musiałeś tu przyjść!
-Kocham ją...
-Nie obchodzi mnie to! -Wrzasnęła po raz kolejny Cassidy. -Gdyby nie ty, nie było by nas tu.
-Tak, początkowo chciałem tylko wymusić sojusz, już wtedy coś do niej czułem, ale nie mogłem przewidzieć, że się we mnie zakocha. Jeśli nasi ojcowie się nie pogodzą, nie mamy szans wygrać z Aniołami. Naprawdę chcesz zostać tutaj zamknięta na zawsze, bez możliwości wyjścia? Jeśli przegramy, wampiry też będą musiały wrócić do piekieł, w końcu również jesteśmy piekielnymi. Bez sojuszu, w piekle od razu rozpęta się wojna, która będzie trwać do ostatniego trupa. Tego chcesz Cassidy?! Wiem, dla ciebie jestem takim samym dupkiem jak mój ojciec, tyle, że On przez te wszystkie lata nie zrobił nic, żeby nas wszystkich uratować, wampiry, demony i ludzi. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem Violet, wiedziałem, że to jedyne wyjście, nie mogłem przewidzieć, że będziemy się kochać...
-Chyba raz w życiu coś Ci wyszło. -Cassidy nagle mu przerwała, wskazując palcem, by spojrzał przez okno. Purpurowe niebo nagle zaczęło rozjaśniać w kolory błękitu, a piekło coraz bardziej przypominało ziemię. Bariera została zdjęta, a to oznaczało tylko jedno- Sojusz został zawarty.
-I tak nie zmienisz zdania o mnie. -Mruknął Kouyou pod nosem, patrząc przez okno, gdy Cassidy podeszła do niego.
-Ze względu na niebezpieczeństwo, na jakie nas naraziłeś, masz rację, nie zmienię zdania o tobie. Ale pierwszy raz widzę prawokrwistego, który nie myśli tylko o sobie. -Ciemnowłosa cicho westchnęła.
-Co z Violet? -Uruha spojrzał na nią kątem oka.
-Za niedługo powinna się wybudzić, ale szybko jej nie zobaczysz. Lucyfer ma obawy co do jej aktualnego stanu, a to On decyduje, kiedy będziesz mógł ją zobaczyć. -Demonica opuściła głowę.
-O ile wcześniej nie odeślą mnie na ziemię.
-Sojusz został zawarty, możesz tu być. W końcu wampiry też są piekielnymi. Tylko, uważaj na Nath. -Cassidy delikatnie się uśmiechnęła.
-Kto to? -Kouyou zmarszczył czoło, mając wrażenie, że jeszcze chwilę wcześniej słyszał to imię.
-Domyślisz się, gdy zacznie grzebać Ci w umyśle, to jedna z jej specjalizacji. Nath ma każdego, który wpadnie jej w oko, dlatego, uważaj. -Odpowiedziała demonica, kierując się do drzwi.
-Cass... -Wampir odwrócił się w jej stronę, chociaż nie spodziewał się, że ciemnowłosa jeszcze spojrzy w jego kierunku. -Jeżeli chodzi o Kaia, pogadaj z Chochlikiem, tylko dzięki niemu tu jestem. -Uśmiechnął się do niej, ale Cassidy jedynie odwróciła głowę i wyszła. Ponownie spojrzał w niebo przez okno, z nadzieją, że to wszystko już niedługo się skończy.

          Yuu wyszedł z łazienki w idealnym momencie, kiedy kobieta chciała wyjść. Annie była piękną  kobietą o delikatnych rysach twarzy i długich blond włosach, chociaż jej dłonie zdobiły blizny, o których nigdy nie chciała mówić. Gitarzysta poznał ją kilka tygodni wcześniej i nawet byłby w stanie się w niej zakochać, gdyby nie jeden szczegół, który odkrył, kiedy pojawiły się pierwsze oznaki komplikacji i nawet nie chciał prawokrwistym wspominać, że to była jej wina.
-Już wychodzisz? -Zapytał, patrząc na kobietę.
-Tak, mam ważne spotkanie. -Odpowiedziała, zakładając buty i już miała wychodzić, gdy mężczyzna zatarasował jej drzwi własnym ciałem.
-Chyba nawet wiem jakie. No niestety, nie wyjdziesz stąd. -Wampir groźnie zmrużył powieki, patrząc na blondynkę.
-O czym ty mówisz? -Annie nerwowo się zaśmiała, odsuwając od niego. Nagle wszystkie okna w domu gitarzysty zostały zabezpieczone przez żaluzje antywłamaniowe. -Ty to już sobie jaja robisz.
-Nie złotko. Wiem kim jesteś i wiem, że te komplikacje kilka lat po przemianie, to twoja sprawka.
-Jakiej przemianie, o czym ty mówisz? -Blondynka wykonała kolejny krok w tył, nie mając pojęcia, że mężczyzna w jednej sekundzie znajdzie się za nią i ją obejmie.
-Przecież oboje wiemy, czym jestem, oboje wiemy, dlaczego to akurat do mnie się przysiadłaś tamtego wieczora i oboje wiemy, że posłusznie uwierzyłaś w moje kłamstwo po czym chciałaś mnie wykończyć, ale Ci się nie udało. Znalazłem twoje dokumenty. -Wampir wyjął z kieszeni skórzane etui na dokumenty, w którym znajdowała się legitymacja Anielskiego Zwiadowcy.
-Możesz mi w końcu wyjaśnić, o czym ty mówisz? -Annie nagle wyrwała się z jego uścisku.
-Przyjaźnie się z Prawokrwistymi, potrafię rozpoznać anioła w kilka minut i od razu wiedziałem, czego chcesz, ale postanowiłem się tobą pobawić. Wiem również, że doskonale potraficie manipulować ludźmi, ale tylko ludźmi, jako że są stworzeniami niebios i nie potraficie czytać w myślach. Nie masz pojęcia, co z tego co mówiłem jest prawdą, a co kłamstwem, a ja miałem sporo czasu by pozbyć Cię możliwości powrotu do nieba. Oj jaka szkoda, że biedactwo nawet nie wie, kiedy ją ugryzłem i to nie raz. Naprawdę chciałaś igrać z wampirem? -Yuu nie odpuszczał. Zaraz chwycił kobietę, przenosząc się z nią do salonu, gdzie czekała już dwójka prawokrwistych.
-Myślałam, że jesteś człowiekiem!
-Naprawdę? Co z Ciebie za zwiadowca, skoro nie potrafisz rozróżnić żywego od martwego? -Nagle rozległ się głos Takanoriego. Dopiero teraz anielica zwróciła uwagę, że siedziała na kanapie, a nad nią stała trójka wampirów.
-A no tak. -Zaśmiał się Akira. -Soczewki Cię zmyliły i nie sprawdziłaś jego funkcji życiowych.
-Dobra, koniec pieprzenia. Teraz nam powiesz wszystko od początku. -Wtrącił zdenerwowany Yuu.
-Wysłali mnie tutaj, żebym dowiedziała się jak najwięcej o Violet Helvetti. Szybko odkryłam, że Kouyou się koło niej kręci, więc najlepszym sposobem było zbliżyć się do jedynego człowieka z waszej piątki...
-Który i tak by Ci nic nie powiedział, bo o niczym nie wie. -Wtrącił Akira, ale Annie postanowiła kontynuować.
-Nie wiecie, że anioły nie potrafią rozróżniać przemienionych od ludzi. Yuu tego dnia trzymał się z tyłu i dlatego pomyślałam, że to On jest jedynym człowiekiem w waszej grupie. Kiedy się przysiadłam, czułam, że coś go męczy, jakby był na coś chory, więc kiedy zasnąłeś Yuu... Chciałam Ci tylko pomóc, jednak na drugi dzień coś się zmieniło. Ty żyjesz... -Nagle prawokrwiści spojrzeli na gitarzystę.
-Cholera, tego Kouyou nie przewidział. -Takanori przyłożył palce do nasady nosa, ciężko wzdychając.
-Wiesz, nie wiem, czy to dobry pomysł przy niej o tym mówić. -Akira spojrzał na wokalistę.
-Ona już i tak nic nikomu nie powie. -Rzucił Yuu.
-Droga Annie... -Zaczął Takanori, kucając przed kobietą. -Próbując "uleczyć" Yuu, wznowiłaś jego funkcje życiowe idiotko. Jego organizm na nowo zaczął walczyć z wampiryzmem, przez co wystąpiły komplikacje, które zazwyczaj pojawiają się przy przemianie. Mógł naprawdę umrzeć, kiedy próbowalibyśmy go ratować albo mogłaś go zamienić w Nieumarłego, który wykończył by Cię w sekundę. Jak sama przyznałaś, anioły nie potrafią rozróżnić wampirów, ale mogłaś chociaż sprawdzić tętno. -Takanori pewniakiem wstał i chwycił palcami nadgarstek Yuu. Był niemalże pewny, że nic nie wyczuje, ale po krótkiej chwili, zaczął wyczuwać słabe tętno. -Cholera, czyli to prawda. Violet przez to, że twój organizm na nowo był "żywy" nie zamieniła Cię w przemienieńca, tylko w prawokrwistego, tylko jak? -Wokalista z przerażeniem w oczach spojrzał po pozostałych.
-Nie zdziwiłbym się, gdyby tylko Ona tak potrafiła. -Akira przewrócił oczami.
-Czyli, że mnie okłamałeś! Violet nie jest zwykłym demonem! -Annie nagle się poderwała.
-Spokojnie maleńka. Przez te kilka dni używałem na tobie swoich mocy, przez co do końca nie wiedziałaś kim jestem, nie masz bladego pojęcia co z tobą robiłem i w jakie tarapaty wpadłaś. -Yuu nabrał na twarz wredny uśmieszek, a anielica wiedziała już, że może tego nie przeżyć...

Undead HeartsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz