15

3.3K 255 16
                                    

Otworzyłam ciężkie powieki. Minęła chwila za nim rozpoznałam salon Liv. Niewygodna kanapa dawała znać we wszystkich moich kościach o swojej twardości.
Brunetka zwinięta w kocu spała obok.

- Dzień dobry – usłyszałam głos. Rozejrzałam się nieprzytomnie, dopiero wtedy dostrzegłam, że nie byłyśmy same. Josh siedział na jednym z foteli, uśmiechając się kpiąco. Lucas leżał na dywanie pod kocami, zakryty pod same oczy, które ociężale patrzyły na włączony telewizor. Mike zajmował drugi fotel trzymając w ręce otwartą puszkę piwa. Skrzywiłam się na wymiotny odruch. Darren właśnie wszedł do salonu z parującym kubkiem. Ożywiłam się czując piękny zapach.

- Kawa – uśmiechnęłam się do niego słodko. Ze zbitym wzrokiem spojrzał na kubek, na mnie, na kubek i wyciągnął go w moją stronę.

- Moja kawa – mruknął, odwzajemniając uśmiech i wrócił do kuchni. Zapewne zrobić drugą kawę.

- Jak się tu dostaliśmy? – Zapytałam między łykami gorącego płynu. Była naprawdę dobra.

- Taksówką – wyjaśniał Josh.

- I wszyscy się zmieściliśmy?

- Taksówkarz też nie był zadowolony – zachichotał z pod koca Lucas.

- Nie tylko nie pamiętasz powrotu – dodał Mike. – Piwo? Najlepsze na kaca.

- Zostanę przy kawie.

Wstałam z kanapy i wyszłam na mały taras, który prowadził na podwórko. Usiadłam na jednym z plastikowych krzeseł i delektowałam się ciszą i świeżym powietrzem. Moja głowa pękała, a ja nawet nie miałam siły, aby ułożyć sobie wszystkie momenty z nocy.

- Wszystko w porządku? – Josh zajął krzesło obok mojego. Jego blond włosy były teraz roztrzepane w każdą stronę, a niebieskie oczy o wiele jaśniejsze.

- Pomimo tego, że mam ochotę oderwać sobie głowę to tak, wszystko w porządku – uśmiechnęłam się słabo.

- Na głowę mogę coś zdziałać – uśmiechnął się – Proszę – wystawił w moją stronę rękę z dwoma małymi tabletkami. Wzięłam je i połknęłam.

- Masz plany na dzisiejszy wieczór?

- Nie, dlaczego pytasz?

- Pomyślałem sobie, że może wyjedziemy gdzieś na miasto, razem? Jest sobotni wieczór... - przerwał mu mój telefon. Zmrużyłam oczy próbując wyłapać jego położenia. W drzwiach stanął Mike z wkurzoną miną i z moim telefonem w dłoni.

- Odbierz! Ciągle dzwoni i przysięgam, że za chwilę go rozwalę.

Zaśmiałam się cicho i odebrałam swoją własność. Mój uśmiech szybko zgasł, gdy zobaczyłam, kto dzwonił. Harry. Przełknęłam nagłą gule w gardle i przeprosiłam chłopaków. Bosymi stopami weszłam na trawę, przeszłam przez całą długość podwórka, zatrzymując się przy ogrodzeniu. Odwróciłam się plecami w stronę mieszkania.

- Harry? – Odebrałam. Nagle poczułam wielki smutek. Tak bardzo chciałam zobaczyć jego anielską twarz. Spojrzeć w te piękne oczy i poczuć, że poradzimy sobie. Nie mogłam i wiedziałam, że każda próbowania ratowania tego na odległość, będzie bolała coraz bardziej.

- Matko Holly, wszystko w porządku? – Przymknęłam oczy, słysząc jego głos. Tak mocno to bolało – Dzwoniłem do Ciebie wczoraj, ale nie odbierałaś. Martwiłem się.

Dzwonił?

- Umm – próbowałam opanować głos. – Przepraszam byłam zajęta i nie słyszałam.

Stand by me | Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz