-Mówiłem, że się spóźnimy! - Jęknąłem przesadnie przejęty, lekko panikując - Tam się jedzie półtorej godziny autobusem!
-A autem? - Osłupiałem na jego pytanie. Byłem bardziej przygotowany na zaprzeczenie, iż to nie jego wina, gdyż rzeczywiście to ja jawnie przytrzymałem go przy piersi, kiedy pragnął wyjść i posprzątać kuchnię, gdy ja będę spać... Czułem się źle z tą myślą, pragnąc, by pozostał bezpiecznie i ciepło obok mnie, również odpoczywając. Dopiero po kilku godzinach, okazało się, że nie spał, lecz, jak się tłumaczył, zatracił się w poczuciu czasu... nigdy nie odpowiedział, gdy spytałem, co w takim wypadku robił przez ten cały czas.
-Półgodziny z nawiązką, ale co to zmienia? - Jęknąłem, kiedy wierzch mojej dłoni boleśnie obił się o rant blatu w zbyt nadgorliwym ruchu. San ku mojemu szczęściu nie wydawał się tego zauważyć i oszczędziło mi to zbytniego zmartwienia z jego strony.
-Wyluzuj, będziemy przed czasem - Oświadczył, nim nagle wyciągnął kluczyki od jakiegoś samochodu z przedniej kieszeni spodni. Jak ja nie zauważyłem zarysu klucza?
-Yunho? - Pożałowałem pytania, gdy zobaczyłem, jak smutnieje gwałtownie.
-Nie, tym razem pełnoprawnie mój - Mruknął pod nosem w cichym mamrotaniu, nim ponownie skupił swoją uwagę na zaparzaniu herbaty w termosie, na wypadek gdyby nasze spotkanie firmowe się przeciągnęło.
-Oh... wybacz... myślałem, że... - Mój język przestał istnieć.
-W porządku - Odpowiedział, choć w jego głosie wybrzmiewała melancholia słów. Smutek przepełniał mój umysł wraz z nim, więc powoli zakradłem się od tyłu, obejmując ramionami jego szczupłą talię, aby upodobać sobie, którychś z kościstych kręgów, jako nową poduszkę dla mojego policzka. Gdy wyprostował się, twardość zastąpił wyraźny mięsień, sprawiając, iż poczułem się wygodniej, niż wcześniej, jednak San nie pozwolił mi długo rozkoszować się kryjówką, powoli odwracając się, abym mógł teraz bezwstydnie wtulać się w jego klatkę piersiową - Co się stało? - Spytał łagodnie, układając głowę na czubku mojej.
-Smutno mi - Jęknąłem szczerze.
-Dlaczego? - Jego głos tak arkadyjsko wibrował przy uchu, iż nagle zapragnąłem wrócić do snu.
-Bo sprawiłem, że było ci przykro - Zdawałem sobie doskonałą sprawę z dziecinności moich słów, lecz nic nie potrafiłem poradzić zbyt rozkojarzony ciepłem drugiego ciała - Pocałuj mnie - Szepnąłem w zamian, zaskoczony, jak łagodnie unosi mój podbródek, by wykonać prośbę. Ograniczył się do zaledwie muśnięcia, lecz wystarczającego, by zaspokoić moje pragnienia dotyku - Chodźmy.
-Jeszcze dużo czasu - Mruknął, a jego ramiona mocnej zacisnęły się w dole mojej talii - Pięć minut - Szepnął, powoli kołysząc naszymi ciałami, jak w rytmie pewnego niesłyszalnego utworu.
-Nie, Sannie, musimy iść - Jęknąłem, oczekując, że mnie puści. Cóż nie zrobił tego, pozostając martwo głuchym na otaczający nas świat - Niech ci będzie - Ustąpiłem, całkiem zadowolony ze swojej decyzji, gdy stopy w końcu przestały nerwowego podskakiwania.
W końcu puścił, łagodnie układając zmierzwione włosy na mojej skroni, zapewne jedynie pod pretekstem, aby poświęcić kolejne minuty, by okazać swoją czułość i umiłowanie. Uniosłem się o cal, by ostrożnie pocałować jego miękkie usta.
-Mógłbym do tego się przyzwyczaić - Zachichotał łagodnie, osadzając dłoń na moim policzku, nim z zadowolonym uśmiechem ponownie mnie pocałował.
-Cóż, będziesz musiał, bo jesteś już na mnie spisany - Wymownie uścisnąłem jego tyłek, zanim oderwałem się nieco zbyt gwałtownie.
Chwiejnie ruszyłem do wyjścia, słysząc, jak San prycha i rusza za moim krokiem, powoli zbierając się do wyjścia. Z wdzięcznością odebrałem od niego mój zeszyt z notatkami, o którym w zupełności zapomniałem, porzucając go gdzieś na blacie kuchennym.
![](https://img.wattpad.com/cover/304662980-288-k715590.jpg)
CZYTASZ
Light Up The Dark // Woosan
Fanfiction"Każda historia nosi w sobie cień mroku" Gdy tonący walczy o ostatni dech, marzy, by ktoś wyciągnął do niego dłoń... Wooyoung nigdy nie sądził, iż pomiędzy rozpustą, rozpozna w sobie chęć pomocy. Jednakże ten błysk zrujnowanego oka sprawi, iż zaprag...